Przejdź do głównej zawartości

W powiatach "dobra zmiana" sięga po polbruk...

Ludzie wspierający „dobrą zmianę”, to najczęściej liderzy w powiatach i gminach, i nie usłyszy się o nich w mediach regionalnych. Warto ich pokazywać, bo dokonania mają zdumiewające, choć słabo nagłośnione. Dość zabawnym doświadczeniem jest obserwowanie PiS-owskich nominatów na regionalne urzędy, ale jeszcze ciekawszym, śledzenie losów obdarzanych przez „dobrą zmianę” odznaczeniami państwowymi. Dostarczają sporej uciechy, nie tylko publicystom, ale również zwykłym ludziom, bo okazuje się, że wykształceni i utytułowani, też potrafia być durniami.

Miał więc rację satyryk, gdy mówił, że nie ma nic gorszego, niż człowiek wykształcony i obdarzony szacunkiem, ponad swoją inteligencję. Kiedy więc w Słubicach gruchnęła wieść, że jeden z nieformalnych filarów tamtejszej „dobrej zmianyRobert Tomczak, dokonał „wypożyczenia” cudzej kostki polbrukowej – choć standardowo mówi się o tym: kradzież - w mieście zapanowała cisza jak na cmentarzu, a wszyscy zaczęłli zachowywać spokój grabarza.

Najważniejszy aktor i bohater tego dramatu, nie chciał być niemy, choć jego wyjaśnienia uznać należy za policzek wymierzony rozumowi. Konia z rzędem temu, kto potrafiłby odgadnąć, czy jest zwykłym złodziejem, czy tylko donosicielem, na siebie zresztą.

Sprawa miała miejsce dwa tygodnie temu i dotyczyła zabrania przeze mnie 40 kostek brukowych z miejsca, które jak się okazało, nie jest miejscem niczyim, podobnie zresztą jak kostka, która się tam znajdowała(...). Posiadam w domu ogród. Okazało się, że na nowy murek potrzebuję 40 kostek. Niestety w sklepach kostki o takim kształcie nie znalazłem(...) Postanowiłem kostkę w liczbie 40 sztuk zabrać” – rozpoczął swoją spowiedź R. Tomczak.

Próba wypolerowania swojego polbrukowego wizerunku legła w gruzach, a tłumaczenia okazały się głupsze i gorsze od samego czynu.

Wśród stronników i zwolenników „dobrej zmiany”, gdzie Sienkiewiczowskie hasło: „Jak Kali komuś ukraść krowę, to dobrze, a jeśli Kalemu ktoś ukraść krowę, to być źle”,  jest to jednak standard dnia powszedniego. Ów „homo PiSus”, radny i odznaczony w czerwcu Brązowym Krzyżem za Zasługi przez wojewodę Władysława Dajczaka, polbrukowych kostek „ukradł” w ilości, która nie wystarczyłaby na wybrukowanie jego politycznego grobu, ale niektórzy zaczęli drzeć z niego łacha.

Ideał sięgnął polbruku” – to opinia przedsiębiorcy i lidera słubickiej Platformy Obywatelskiej Leszka Bajona. „Odznaczony przez wojewodę za zasługi. Jaki wojewoda tacy bohaterowie” – to już opinia byłego wiceministra, a dzisiaj starosty słubickiego Marcina Jablońskiego. „Rościł sobie prawo do decydowania, kto jest dobry, a kto zły. Mniej buty, więcej pokory” – komentuje na internetowym forum szef miejskich struktur SLD Robert Włodek.

Gdybanie jest marnowaniem czasu, ale pozwala przybliżyć do odpowiedzi: „Dlaczego to zrobił ?”. Jak wiadomo, pycha kroczy przed upadkiem, a robiący za PiS-owski „czopek” z dala od politycznego centrum,  gdy ma do wyboru polbruk lub honor, wybierze to, co bliższe bieżącej egzystencji. Patetyczne hasła PiS-u traktując jako egzotyczną filozofię – dobrą na pogadanki przy piwie, ale nijak mające się do potrzeb prywatnej posesji.

Najtrudniej poradzić sobie z interpretacją ostatnich słów, które „niezłomny” radny napisał w internetowym oświadczeniu: „Zapewniam, że nie przeszkodzi to w dalszym działaniu i pokazywaniu nieprawidłowości oraz patologii”.

Rycerze „dobrej zmiany” są mniej wyrozumiali dla sędziów przyłapanych na kradzieży wafelka, ale przecież polbruk nie jest jadalny i mocno kojarzy się z opozycją. Pożyczył sobie, by nikomu nie przyszło do głowy, rzucenie nim w rządzących. Złoty Krzyż Zasługi jest więc pewny...

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...