Przejdź do głównej zawartości

Z Platformą Obywatelską, czy bez niej ? Oto dylemat KOD-u i wyborców.

Kot zapoznał się z myszą i tyle jej naopowiadał o przyjaźni, jaką żywi dla niej, że mysz zgodziła się wreszcie zamieszkać z nim w jednym domu i prowadzić wspólne gospodarstwo.


Tak zaczyna się baśń braci Grimm o myszy, która zaufała oszukującemu ją kotu. Na koniec kocie krętactwa wychodzą, mysz jest bardzo obruszona, a kot ją zjada, kwitując wszystko stwierdzeniem: „Widzisz, tak to na świecie bywa”.

 Trzymając się tej zoologicznej retoryki, i odnosząc ją do sytuacji niedawno rządzącej krajem Platformy Obywatelskiej, która nawołuje do obywatelskiego nieposłuszeństwa i wychodzenia na ulicę, można też skonstatować: lisy nawołują do pogonienia z kurnika wilków, by zająć ich miejsce.

Z Platformą, która nie czuje się winna, czy bez ?

Jest więc to dobry moment, do refleksji nad kształtem antyPiS-owskiej opozycji: razem z Platformą, która ma struktury i pieniądze, czy osobno ? Zapomnieć im dawne, mimo braku „przepraszam” i budować przyszłość, choć oni nie mają jej wizji ?  To dylematy przed którymi staje Komitet Obrony Demokratycznej, choć w samym Gorzowie – w przeciwieństwie do Zielonej Góry – chyba już się ich wyzbył. Po krajowym KOD zostały zgliszcza, ale w terenie tli się żar aktywności, co jest łakomym kąskiem dla rozpychającej się w opozycji Platformy Obywatelskiej.

I tu jest problem. Społeczeństwo nie jest zauroczone Prawem i Sprawiedliwością, dostrzegając poważne wady oraz nieodwracalne konsekwencje antydemokratycznej szarży rycerzy „dobrej zmiany”. Ale, o wiele bardziej nie chce powrotu Platformy i jej czołowych liderów w kraju oraz regionach.

                Ludzie czują, że coś w narracji niedawno rządzących jest nie tak, jak trzeba. Boją się, że „idąc w ogień”, za Grzegorzem Schetyną, Krystyną Sibińską, Bożenną Bukiewicz czy Robertem Surowcem, a także całą rzeszą niedawnych ministrów, wojewodów, prezesów, dyrektorów i radnych, zostaną wykorzystani i zjedzeni, jak to się stało z myszą, która zaufała kotu. Trudno się dziwić tej podejrzliwości. Po tym, jak wyczerpało się polityczne paliwo związane z Trybunałem Konstytucyjnym, pojawiły się nowe „złoża”, w postaci Krajowej Rady Sądownictwa i Sądu Najwyższego.

Sprawy arcyważne dla państwa i szeregowego obywatela, ważne dla niezawisłości sędziów – co w Lubuskiem mocno propaguje sędzia Olimpia Barańska-Małuszek - ale przez polityków chyba wykorzystywane do celów doraźnej polityki.

Działania PiS-u, nie tylko w sprawie wymiaru sprawiedliwości, są szkodliwe i obrzydliwe, a „materiał ludzki” - nawet ten w Lubuskiem – jest lichej jakości. Niestety, nie gorszy niż aparat PO, jaki znam z lat 20o-2015. Nie mniej pazerny i nie mniej skłonny do zachowań aroganckich. Pieńkowski, Paluch, Materna, Rawa, Dajczak, Surmacz, nie są wcale gorsi od Możejki, Surowca, Osos, Sibińskiej, Turczyniaka czy Hatki. Oni wszyscy są bardzo podobni, tylko ci pierwsi, mocniej wierzą w słuszność obranej drogi. Ci drudzy w nic już nie wierzą, bo chcąc poderwać do protestu tłumy, nie mają wizji tego, co potem.

Platforma jest dziś wyjałowiona z ciekawych osobowości, a prym wiodą ci o nienarzucającej się inteligencji.

Byłby to tekst wysoce niesprawiedliwy, gdyby powyższa ocena odnosiła się do wszystkich polityków PO w Lubuskiem i krzywdzący dla m.in.: senatorów Dowhana, Komarnickiego i Sługockiego, czy wreszcie marszałek Elżbiety Polak. Także oni, powinni być szczerzy wobec zdezorientowanych wyborców, i nie wciskać im, tu za Michaiłem Bułhakowem z „Mistrza i Małgorzaty”, polityków „drugiej świeżości”, pod hasłem bycia „antyPiSem”.

Aktywni KODowcy, to gotowiec dla leniwych Platformersów

Poszczególne organizacje antyPiSowskiej opozycji, walczą przede wszystkim o własną pozycję. W takiej atmosferze, szybko się okaże, że są gotowi do walki sami ze sobą. Zapowiadając wielkie zjednoczenie w imię obrony ważnych wartości, potkną się o drobiazgi, ot chociażby przywództwo, a w przyszłości, kształt list wyborczych do samorządu i parlamentu. Doskonale widać to w gorzowskim KOD-ie, który chciałby jednoczyć polityków partyjnych, a nie potrafi się dogadać w ramach lubuskich struktur własnej organizacji. To zaś jest na rękę politykom PO, którzy wybierają z KOD-owskiego tortu, co ciekawsze rodzynki.

Współpracujemy ze wszystkimi lubuskimi partiami, i będziemy podejmować wspólne inicjatywy, ale sytuacja działaczy w Gorzowie, nie jest modelem do którego zmierzamy” – powiedział NW lider lubuskich struktur KOD Dariusz Nocek. Trudno się tej opinii dziwić, gdy KOD traktowany jest przez gorzowskich polityków PO instrumentalnie: tak na wszelki wypadek, jako „tania polityczna siła robocza” – bo jej młodym działaczom nie wypada już manifestować lub mają ważniejsze obowiązki jako radni, dyrektorzy etc. – a także, rezerwuar ewentualnych nowych twarzy. „KOD nie powstał, by załatwiać sobie miejsca na przyszłych listach PO” – dodaje Nocek.

Organizacja skupiająca w Gorzowie osoby absolutnie wybitne, mowa o odważnych paniach z opozycji antykomunistycznej, pozycjonuje się dzisiaj jako przystawka tutejszych struktur PO.

Dzieje się tak dlatego, że KOD implikuje w sobie wszystkie złe cechy partii, ale nie posiada żadnej z ich zalet. Kłócą się, robią wzajemne podchody, podkładają sobie świnie i prowadzą ostre polemiki, ale nie mają elementu dyscyplinującego. Wchodzą więc, w decydujący moment spięcia z władzą o wymiar sprawiedliwości, mocno poobijani i jako wasale Platformy. Ale nic nie jest jeszcze przesądzone: ludzie nie szanują polityków, a w KOD-ie są ludzie wartościowi i szanowani.

Kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamień

Nawet dla najwierniejszych z wiernych sympatyków KOD-u, do których piszący te słowa się zalicza, zwasalizowanie jego gorzowskich struktur przez PO i personalnie Krystynę Sibińską, budzi spore zakłopotanie.

Platforma potrafi machać pomysłami na kolejny marsz i „pucz” w sprawie wszystkiego, a także pokazywać, że jest stronnictwem bardzo obywatelskim, aktywnym i ma ręce pełne opozycyjnej roboty, bo dotychczas trzymała je głównie w kieszeniach. Wyborcy mają więc prawo nie ufać takiej „totalnej opozycji”, która powiedziała już wszystko, i wszystko też w ostatnim czasie zawaliła, by móc być wiarygodną, nawet przy KOD-ie.

Nie interesuje mnie przynależność paryjna tych, którzy protestują przeciw rządom PiS-u. Kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamień” – to już opinia megaaktywnej uczciwie oddanej sprawie Moniki Twarogal z gorzowskiego KOD-u.

Ładny z ciebie przyjaciel ! Zjadłeś wszystko, kiedyś chodził w kumy: najpierw po wierzchu, potem do połowy, potem do dna” – rzekła myszka do kota, na chwilę przed tym, jak znalazła się w jego paszczy.

                KOD-owi Platforma nie jest do niczego potrzebna, bo społeczństwo nie da się nabrać na udawaną jedność. W tym opozycyjnym garncu, gotują się emocje, partyjne i personalne interesy, strach przed marginalizacją w kolejnych wyborach, ale uczciwa intencja jest tylko jedna: odsunięcie PiS-u od władzy.

Co dalej ?

Ponad połowa Polaków chce zmiany tego rządu, lub chociażby korekty sposobu jego działania. To jednak nie oznacza przemeblowania na scenie politycznej, bo PiS nie ma z kim przegrać, a wyborcy nie mają kogo wybrać.

Trzeba protestować i iść „po bandzie”, ale nie można stać się narzędziem w rękach politycznych cwaniaków. W Platformie, poza dyskusją w tej gorzowskiej, nie ma niczego, co mogłoby zaintrygować, żadnej intelektualnej śmietanki, autorytetu lub pomysłów na liderowanie, żadnej cywilizacyjnej nadwyżki, która ludzi nad Wartą mogłaby pociagnąć. Dlatego próbują wciągnąć na partyjny „pokład” aktywnych KOD-owców.


Siwe głowy to jedno, ale potrzebne są ręce do roboty” – powiedział w jednym z wywiadów Władysław Frasyniuk, i to jest chyba odpowiedź na to, do czego Platformie potrzebni są działacze KOD-u. Do roboty, a jest pracować na kogo, bo na scenie warszawskiej manifestacji pojawił się znany Lubuszanom eksplatformers Stefan Niesiołowski. Czyli wszystkie ręce na pokład, ale potem, i tak ktoś dostanie po rączkach. z drugiej strony, ludzie gorzowskiego koD-u, to osoby bardzo doświadczone.


Popularne posty z tego bloga

Error. Rzecz o polityce

Rozważając temat polskiej polityki i zachodzących w niej procesów, razem z moim rozmówcą, z wykształcenia informatykiem, zwróciłem uwagę na pewne analogie do działania komputera. W obu przypadkach kluczowym zjawiskiem jest proces. Zarówno w funkcjonowaniu polityki, jak i w systemie komputerowym, procesy są niezmiernie liczne. Procesor nie obsługuje ich jednocześnie, ale przełącza się z procesu na proces, co pozwala na skoordynowanie działań i umożliwia użytkownikowi wykonywanie określonych zadań. W polityce, rolę procesora pełnią politycy, a użytkownikami są obywatele. To oni w wyborach przekazują władzę politykom, aby w określonych procesach, wykonywali powierzone im zadania. Mój rozmówca, informatyk, zwrócił uwagę na fakt, że oprócz procesora, kluczowym elementem w komputerze jest system operacyjny. Dzięki niemu możemy realizować bieżącą kontrolę nad procesami. Jest dla komputera tym, czym dyrygent dla orkiestry: ustala tempo i harmonię między różnymi instrumentami. W komputerze, s

Hardcorowo w Fabryczna 19

To rozmowa dla ludzi o mocnych nerwach: nie ma w niej żadnej struktury i tego wszystkiego, co w normalnych wywiadach być powinno. Poza dyskusją, tu nic nie było udawane, a całość,  to prawdziwa uczta dla ludzi potrafiących zachować dystans. Odczujecie smak ironii, usłyszycie dźwięk śmiechu, zobaczysz błyskotliwe spojrzenia. Ta rozmowa jest symfonią różnorodności, humoru i inteligencji. Ale uwaga! Nie wszyscy powinni to oglądać... Nazwisk nie wymienię...

Co łączy kapitana Schettino z prezesem Bednarkiem?

Francesco Schettino , to kapitan włoskiego wycieczkowca Costa Concordia. Zasłynął tym, że tuż po uderzeniu przez statek w podmorskie skały, zamiast czynnie uczestniczyć w akcji ratowniczej, postanowił go opuścić jako jeden z pierwszych. Choć nie to było jego największą przewiną, ta właśnie sytuacja sprawiła, że w powszechnej opinii określany jest mianem antybohatera. Nie mnie jednego razi postawa prezesa publicznego Radia Zachód, Piotra Bednarka . Choć nie ciążą na nim żadne zarzuty o charakterze prawnym, jak to miało miejsce w przypadku kapitana Schetino, głosy z wewnątrz spółki pozwalają doszukiwać się analogii. Tak Schetino, jak też Bednarek, nie zdali egzaminu w decydującym momencie. Potwierdza się reguła, że wielkość osoby, jego kwalifikacje i umiejętności, a także predyspozycje do zajmowania określonych stanowisk, weryfikowane są w chwilach próby. Można przez całe życie ślizgać się i wykonywać gesty, które sprawiają, że jest się lubianym. Można też robić odwrotnie, wiecznie sta