Przejdź do głównej zawartości

Niech runą mury ! Żytkowski: Jest gorzej niż za komuny...

Podczas, gdy Rosjanie rozmyślają nad demontażem Mauzoleum Włodzimierza Ilicza Lenina, jego idee stają się coraz bardziej żywe w kraju nad Wisłą. Idee i metody, a przede wszystkim, ta jedna: ”Najważniejsze są kadry”. Brutalny atak PiS-u na instytucje wymiaru sprawiedliwości, także nad Wartą, spotkał się z silnym oporem i zjednoczeniem społeczeństwa. Nastał czas drugiej Solidarności, ale takiej, która nie ma nic wspólnego ze wspieraniem politycznych patologii, co niestety, przydarzyło się spadkobiercom dziedzictwa antykomunistycznej opozycji z ulicy Borowskiego.
FOT.: Jerzy janiszewski/własne

Dobra zmiana” prze jak ruski czołg, ale wiele dobrego wydarzyło się po drugiej stronie. Gorzów dawno nie widział takich tłumów, które krzyczałyby: „Precz z Kaczorem dyktatorem”, ale również, nawołujących do „przywitania” w Gorzowie pomocniczki dyktatora, a więc gorzowskiej posłanki i minister Elżbiety Rafalskiej.

Jej odpowiedzialność za zamach na wymiar sprawiedliwości, jest nie mniejsza niż Jarosława Kaczyńskiego, może nawet większa, bo ten ostatni dąży do zawłaszczenia państwa z nienawiści i żądzy zemsty, a Rafalska robi wszystko z powodów koniunkturalnych. O degradacji jej umysłu, świadczyć może fakt, że po wypowiedzeniu przez Kaczyńskiego słów: „Wy mordy zdradzieckie!”, była jedną z pierwszych i najgorliwszych w oklaskiwaniu, a na jej... twarzy, pojawiła się nawet radość.

Od kilku dni, budynek Sądu Okręgowego przy Mieszka I, to najlepsza „miejscówka” dla ludzi, którzy są po prostu przyzwoici. Rycerze „dobrej zmiany” i „kanapowi opozycjoniści”, którzy z butelką piwa i pilotem telewizyjnym w rękach, próbowali prześmiewczo opisywać protesty organizowane przez Komitet Obrony Demokracji, jako „spotkania emerytów” i tym podobne, musieli się mocno rozczarować, bo nie tylko w całej Polsce, ale również pod gorzowskim sądem, młodych jest co niemiara.

Dziękuję wam młodzi, że tutaj przychodzicie i jest was coraz więcej” – nie ukrywała satysfakcji, prowadząca gorzowskie manifestacje Monika Twarogal. Razem z Leszkiem Pielinem, stanowią duet, który sprowadza się do jednego stwierdzenia: profesjonalizm.

Skoro w mieście nad Wartą, nastały czasy podobne do tych sprzed 1989 roku, nikogo nie powinno dziwić, że w manifestacjach przed sądem, udział biorą już nie tylko tak zasłużone opozycjonistki z okresu walki z komunizmem, jak Grażyna Pytlak, Mirosława Kędziora czy Elżbieta Łukszo, ale również legenda i szef gorzowskiej „Solidarności”, mecenas Stanisław Żytkowski.

„Sytuacja jest nawet gorsza, niż w czasach, gdy ja musiałem walczyc o wolność z systemem komunistycznym. My walczyliśmy z władzą, która została przywieziona na ruskich czołgach i bagnetach, a Kaczyńskiego wybrali ludzie” – mówił lider organizacji, która za jego czasów była dla wielu wielką inspiracją, a dzisiaj, jest już tylko kompromitacją.

Co ważne, protesty to również test z dorosłości dla lokalnych polityków, i wydaje się, że w Gorzowie, zdają go wyróżniająco. Znikły niesnaski, oni sami nie narzucają się swoimi osobami, a ich wypowiedzi są mądre i pozbawione narracji partyjnej. W czasach walki z komuną, to było wyjątkowe miasto i Gorzów stanie PiS-owi ością w gardle” – mówił Robert Surowiec z Platformy Obywatelskiej. Ta fala protestów powinna rozlać się do wszystkich samorządów. Mam nadzieję, że te świeczki nie są świeczkami na grobie demokracji, ale światłem nadziei” – to znów głos radnego i sędziego Trybunału Stanu Jerzego Wierchowicza, który zapowiedział, że klub Nowoczesnej zgłosi w Radzie Miasta projekt specjalnej uchwały w sprawie sądów, a R. Surowiec zapowiedział, że Platforma go poprze.

Zdają więc sobie politycy sprawę z tego, że w tym momencie – nawet pomimo fundamentalnych różnic i naturalnej konkurencji -  Polska, region i Gorzów, potrzebuje polityków odpowiedzialnych, a nie kunktatorów. To czas drugiej Solidarności, choć ta pierwsza dzisiaj, to zaprzeczenie tego, o co nad Wartą walczyli m.in. S. Żytkowski, Edward Borowski, Bronisław Żurawicki, Stefania Hejmanowska, Zenon Michałowski, G. Pytlak i wielu innych.

Nie ma wątpliwości, że druga Solidarność odniesie zwycięstwo, a nieudolni spadkobiercy tej pierwszej, odejdą w zasłużony niebyt. Oby o destrukcyjnej roli NSZZ „Solidarność”, któremu dzisiaj bliżej do Cosa Nostry, niż organizacji obywatelskiej, przekonali się szybko czonkowie związku i przestali płacić składki, które służą utrwalaniu złej dla kraju władzy.

Instytucje da się naprawić, ale najtrudniejsze będzie poradzenie sobie  z dziedzictwem czasu pogardy dla innych, który rozlał się po Polsce.

To będzie walka o polską duszę, a także o to, by nie triumfowała w Polsce gra na najniższych emocjach i najgorszych instynktach. „Boli mnie to napuszczanie na uchodźców, i mówienie, że oni powinni być u siebie. Gdy w czasach mrocznej komuny niektórzy młodzi ludzie musieli wyjeżdżać z kraju, nikt im nie mówił, że powinni walczyć w Poslce z komuną, ale po prostu im pomagano” – mówił pod gorzowskim sądem mecenas Żytkowski, słuchało go blisko tysiąc osób, a wśród nich wielu sędziów i prokuratorów.

Katalog patologicznych ekscesów obecnej władzy jest już znany, wszystkie konsekwencje jej działań – także międzynarodowe – jeszcze nie, ale znana jest przyszłość Kaczyńskiego oraz jego pomocników.

Kaczyński skończy jak prawdziwy dyktator. Jak Ceausescu, który też miał pełną władzę, a gdy wybuchly manifestacje, uciekł helikopterem z Bukarszetu, licząc, iż ochroni go wojsko. To samo, które wykonało na nim egzekucję. Tak kończą dyktatorzy !” – grzmiał na jednej z manifestacji radny, filantrop i społecznik Jerzy Synowiec.
          
         Nie ma co się pastwić tylko nad Kaczyńskim, bo sam ustaw nie przegłosował, ale zrobił to przy pomocy parlamentarnych „kukiełek”, wśród których jest E.Rafalska, ale też inni lokalni pomagierzy: niektórzy dziennikarze mediów „narodowych” – którzy przemilczają liczne manifestacje KOD-u w Gorzowie i Zielonej Górze, choć transmitują nawet "pierdnięcie" lokalnych PiS-owców w Koziej wólce.
   
        Jeszcze będzie normalnie, jeszcze będzie zwyczajnie, a tą władzę trzeba po prostu obalić, i chyba szkoda Polski, by czekać aż do wyborów. Pewną nadzieją jest prezydent Andrzej Duda, ale sprawy sądów, to dla niego zbyt poważna sprawa – lepiej niech wypoczywa na Helu, podrywa nastolatki na Twitterze, wyśle kilka kartek pocztowych i zrobi sobie fotkę na skuterze wodnym.

Oby szybkie procedowanie, miało w przyszłości zastosowanie także przed Trybunałem Stanu. W jedną noc, można by pozbyć się wszystkich szkodników jednocześnie. Najlepiej, głosując blokiem...


Popularne posty z tego bloga

Error. Rzecz o polityce

Rozważając temat polskiej polityki i zachodzących w niej procesów, razem z moim rozmówcą, z wykształcenia informatykiem, zwróciłem uwagę na pewne analogie do działania komputera. W obu przypadkach kluczowym zjawiskiem jest proces. Zarówno w funkcjonowaniu polityki, jak i w systemie komputerowym, procesy są niezmiernie liczne. Procesor nie obsługuje ich jednocześnie, ale przełącza się z procesu na proces, co pozwala na skoordynowanie działań i umożliwia użytkownikowi wykonywanie określonych zadań. W polityce, rolę procesora pełnią politycy, a użytkownikami są obywatele. To oni w wyborach przekazują władzę politykom, aby w określonych procesach, wykonywali powierzone im zadania. Mój rozmówca, informatyk, zwrócił uwagę na fakt, że oprócz procesora, kluczowym elementem w komputerze jest system operacyjny. Dzięki niemu możemy realizować bieżącą kontrolę nad procesami. Jest dla komputera tym, czym dyrygent dla orkiestry: ustala tempo i harmonię między różnymi instrumentami. W komputerze, s

Hardcorowo w Fabryczna 19

To rozmowa dla ludzi o mocnych nerwach: nie ma w niej żadnej struktury i tego wszystkiego, co w normalnych wywiadach być powinno. Poza dyskusją, tu nic nie było udawane, a całość,  to prawdziwa uczta dla ludzi potrafiących zachować dystans. Odczujecie smak ironii, usłyszycie dźwięk śmiechu, zobaczysz błyskotliwe spojrzenia. Ta rozmowa jest symfonią różnorodności, humoru i inteligencji. Ale uwaga! Nie wszyscy powinni to oglądać... Nazwisk nie wymienię...

Co łączy kapitana Schettino z prezesem Bednarkiem?

Francesco Schettino , to kapitan włoskiego wycieczkowca Costa Concordia. Zasłynął tym, że tuż po uderzeniu przez statek w podmorskie skały, zamiast czynnie uczestniczyć w akcji ratowniczej, postanowił go opuścić jako jeden z pierwszych. Choć nie to było jego największą przewiną, ta właśnie sytuacja sprawiła, że w powszechnej opinii określany jest mianem antybohatera. Nie mnie jednego razi postawa prezesa publicznego Radia Zachód, Piotra Bednarka . Choć nie ciążą na nim żadne zarzuty o charakterze prawnym, jak to miało miejsce w przypadku kapitana Schetino, głosy z wewnątrz spółki pozwalają doszukiwać się analogii. Tak Schetino, jak też Bednarek, nie zdali egzaminu w decydującym momencie. Potwierdza się reguła, że wielkość osoby, jego kwalifikacje i umiejętności, a także predyspozycje do zajmowania określonych stanowisk, weryfikowane są w chwilach próby. Można przez całe życie ślizgać się i wykonywać gesty, które sprawiają, że jest się lubianym. Można też robić odwrotnie, wiecznie sta