Łatwiej protestować
w dużych miastach, gdzie w wielotysięcznym tłumie, jest się anonimowym. Większą
odwagą, są protesty w miejscowościach, gdzie udział bierze znacznie mniejsza
liczba osób. Słubice rozpolitykowane były od zawsze, bo nie brakowało tam ludzi
aktywnych i zaangażowanych. Nie dziwi więc, że działacze i mieszkańcy nie
zawiedli także wtedy, gdy władza chciała „podpalić
Polskę”
i podporządkować sobie wymiar sprawiedliwości.
Polska i
Lubuskie, to nie tylko duże miasta, a także te mniejsze – jak Gorzów i Zielona
Góra – ale może w większym stopniu, właśnie miasta o charakterze powiatowym.
Szczególnie tak wyjątkowe, jak Słubice, będące nie tylko pierwszą wizytówką
kraju po przekroczeniu granicy z Niemcami, ale również centrum gospodarczym, z
ważnym ośrodkiem akademickim.
„Nigdy nie mieliśmy wątpliwości, że
powinniśmy tutaj być, nawet pomimo tego, że prezydent zawetował dwie z
trzech ustaw. Nie mamy zaufania do prezydenta Dudy, a więc człowieka, który
godził się na łamanie Konstytucji” – rozpoczął słubicką manifestację jeden z
organizatorów, a zarazem szef lokalnych struktur SLD Robert Włodek.
Podpisana przez prezydenta Andrzeja Dudę ustawa o ustroju sądów
powszechnych, w minimalnym stopniu dotyczyć będzie znanych prawniczych person,
ale w znacznym – szefów i sędziów w sądach na prowincji. Ale mylą się ci,
którzy sądzą, że słubicka manifestacja, odbywała się w obronie sądów i sędziów.
Ona odbywała się w obronie tych, którzy w tamtejszym Sądzie Rejonowym, będą
dochodzić swoich praw i racji.
„Świętujemy małe zwycięstwo, które Polska
zawdzięcza nam obywatelom. Gdybyśmy nie wyszli na ulicę, to nic by się z tego
nie wydarzyło. W historii będą się o nas uczyli, że w tych dniach, Polacy
wyszli na ulicę, bo walczyli o swoje prawa. To jednak dopiero początek naszej
drogi do odzyskania państwa” – mówił Bernard
Łysiak z Partii Razem.
Czy efektem
takiej jedności słubickich partii opozycyjnych, będzie nowa jakość w tamtejszej polityce ? Jest na to szansa, bo po raz pierwszy od
dłuższego czasu, działacze nie koncentrują się na emocjach i różnicach, lecz na
wspólnej obronie fundamentów wymiaru sprawiedliwości. Działacze poczuli wiatr w
politycznych żaglach, a mieszkańcy – biorąc udział w organizowanych przez nich
spotkaniach – dali im wotum zaufania.
Sędziowie mają się czego bać, a im dalej od Warszawy, tym dla nich
gorzej i obawy bardziej uzasadnione.
O
tym, jakie mogą być konsekwencje podporządkowania sądownictwa politykom,
mówił były wiceminister, marszałek i wojewoda, a dzisiaj starosta słubicki Marcin
Jabłoński. Nawiązał do aktu oskarżenia, jaki wpłynął przeciw niemu, po
nieudolnej i bezprawnej próbie pozbawienia go stanowiska przez wojewodę Władysława
Dajczaka.
„Po tych zdarzeniach, relacje mediom
przedstawiał rzecznik lubuskiej policji. Pewnie całkiem przypadkiem był zięciem
wojewody lubuskiego, a jego ojciec, też przypadkiem
- szefem Prokuratury Regionalnej w Szczecinie. Ta prokuratura prowadzi śledztwo
w sprawie caracali. To ten sam prezes prokuratury, który prokuratorowi, umarzającemu
postępowanie w sprawie zajść w Słubicach, wydał pisemne polecenie wniesienia
aktu oskarżenia w stosunku do mojej osoby. I tak się właśnie stało” – mówił M. Jabłoński, po czym dodał: „Te złe rzeczy już się dzieją w rzeczywistości i niektórzy tego
doświadczają, dlatego musimy być czujni”.
To
ważne słowa, bo za niszczenie demokracji, a także jej fundamentów,
odpowiedzialność ponoszą nie tylko ci, którzy w chamski sposób ją niszczą.
Także ci, którzy jej nie bronią, gdy ona tego wymaga. Na szczęście, mieszkańcy Słubic
egzamin z obywatelskiej dojrzałości, podobnie jak społeczności innych miast,
zdali na piatkę.