Przejdź do głównej zawartości

Sędzia Barańska-Małuszek: Zawetowanie dwóch ustaw z trzech, nie rozwiązuje problemu...

Obywatele nie bronią sędziów, ale samych siebie. Ja podziwiam ich za to, że przychodzą i protestują. Zawetowanie dwóch ustaw z trzech nie rozwiązuje problemu. Ustawa o ustroju sądów powszechnych, daje ministrowi sprawiedliwości, możliwość wprowadzenia do sądów ludzi z zewnątrz, spoza sądów, niesprawdzonych.

Rozmowa z sędzią OLIMPIĄ BARAŃSKĄ–MAŁUSZEK, prezes gorzowskiego oddziału Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.
 
FOT.: Youtube
Nad Wartą: Prezydent zawetował dwie z trzech ustaw sądowych. Ulga, czy tylko przystanek, by wziąć oddech przed kolejnym bataliami o niezależność sądownictwa ?

Olimpia Barańska-Małuszek: Trzeba od razu zaznaczyć, że niekonstytucyjne są wszystkie trzy ustawy. Dwie zawetowane - o Krajowej Radzie Sądownictwa oraz o Sądzie Najwyższym, ale także ta bez prezydenckiego weta: o ustroju sądów powszechnych. Wszystkie trzy ustawy zmieniają ustrój państwa i powodują totalną zmianę pozycji sądownictwa, ale też obywatela wobec państwa.

O.B-M: Czyli jest radość, ale tylko połowiczna ?

O.B-M: Zawetowanie dwóch ustaw z trzech nie rozwiązuje problemu. Kiedy objawił nam się projekt ustawy o ustroju sądów powszechnych, trzymany przed naszym środowiskiem w tajemnicy i uchwalony bez konsultacji, otworzyłam sobie w internecie ustawę o ustroju sądów powszechnych z 1980 roku. Z przykrością i bólem stwierdzam, że ta ustawa, która ma zostać podpisana, jest w połowie przepisana z tej z 1980 roku.

N.W.: Co tam jest niebezpiecznego: przydzielanie spraw losowo, delegowanie sędziów, możliwość wymiany prezesów sądów, czy może możliwość przenoszenia sędziów pomiędzy wydziałami? Zaraz ktoś powie, że sędziom nic się nie podoba, co robi ta władza.

O.B-M: Jeśli chodzi o losowanie, to tutaj nie ma żadnej zmiany, ponieważ w sądach sprawy są losowane od wielu lat. Jeśli sprawy wpływają do sądu, to są przydzielane numerami. To znaczy: sędzia ma przydzielane sprawy od 1 do 3, od 4 do 6, i tak dalej. Przydzielane są też według daty wpływu, a więc kolejno sznureczkiem, albo według typu sprawy. Ten system zapewniał równomierne obciążenie sędziów pracą. Losowanie w Ministerstwie Sprawiedliwości, może budzić obawy, że w tej sytuacji, to tam będzie ktoś ingerował w przydział spraw.

N.W.: Przecież one nie mają być losowane w ministerstwie ?

O.B-M: Teoretycznie, ma tego dokonywać specjalistyczny program komputerowy. Z praktyki jednak wiem, że programy obsługujące sądy, przy przestarzałym sprzęcie, mogą nie działać wcale lub wadliwie. Dla przykładu, mój komputer ma dziewięć lat i nie daje rady. Jeśli program się zawiesi, to co zrobimy ? Sprawy będą stać w miejscu, a ludzie będą wściekli.

N.W.: Władza robi to dla ludzi.

O.B-M: Wszystkie rewolucje, wymyślane przez polityków na przestrzeni kilkunastu ostatnich lat w ministerstwie, często oderwane są od rzeczywistości i realiów, w których pracujemy. W naszym sądzie w Gorzowie nie wdrożono jeszcze reform sprzed ośmiu lat. O czym my więc mówimy ? Żeby było jasne, to losowanie nam nie przeszkadza, chociaż stoję na stanowisku, że powinniśmy mieć do siebie zaufanie.

N.W.: Przy okazji weta, padło z ust Prezydenta Polski wiele gorzkich słów na temat etyki sędziowskiej, a także oczekiwań społecznych od tej grupy ludzi.

O.B-M: Społeczeństwo pokazało, że ufa sądom i sędziom. Od ponad tygodnia setki tysięcy ludzi w różnych częściach Polski brały udział w protestach nie przeciw reformie, ale przeciw zawłaszczaniu sądów przez polityków. Jak widać, ten głos dotarł też do Prezydenta Polski. Owszem, my bardzo chcemy zmian w sądownictwie, bo przecież świat idzie do przodu, a taki moloch jak sądownictwo zawsze będzie nadążał wolniej. Sędziowie przez ostatnie 10 lat przedstawiali szereg różnych projektów i propozycji zmian. Jak do tej pory, wszyscy politycy, podkreślam wszyscy, wyrzucali te projekty do kosza i robili wszystko po swojemu.

N.W.: Nie obawiacie się, że teraz, gdy po raz pierwszy od lat zaangażowaliście się w obronę swoich praw, a na ulice wyszły tysiące, którzy was wsparli, będziecie traktowani dokładnie jak jedna z trzech władz: obok ustawodawczej i posłów, a także wykonawczej i prezydenta oraz premiera ?

O.B-M: Demokratyczny system władzy jest tak zbudowany, by władza sądownicza, bo przecież sędziowie wykonują władzę w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej, była strefą buforową między obywatelem, a władzą wykonawczą i ustawodawczą. To właśnie sądy i sędziowie, mają być strefą neutralną między społeczeństwem, a taką władzą polityczną, która będzie chciała narzucić swoją wolę bez względu na wolę obywateli. To się dzieje właśnie teraz.

N.W.: Pięknie to wygląda, ale zarzut który wam stawiano był taki, że sami siebie wybieraliście: Krajowa Rada Sądownictwa wybierała sędziów, którzy byli jej przedstawiani przez sędziów.

N.W.: To nie jest prawdziwy obraz. My żyjemy między ludźmi, znamy się z widzenia, a więc społeczeństwo zna tych sędziów. Jesteśmy waszymi sąsiadami i nie bierzemy się znikąd. Jeśli chodzi o wyłanianie kandydatów na sędziów, to niezbędna była wówczas opinia zgromadzenia ogólnego sędziów w danym sądzie. Potem konieczna była jeszcze opinia, KRS i Ministra Sprawiedliwości. Widać więc, że pozostałe władze mają wpływ, opinię wydawała też KRS, która składa się nie tylko z sędziów, lecz także przedstawicieli Sejmu, Senatu i Prezydenta RP. Prezydent RP mianuje sędziów.

N.W.: I tutaj minister chciał więcej władzy, by władza wykonawcza z mandatem społecznym, miała większy wpływ na to kto zostanie sędzią, a nie tylko sędziowie.

O.B-M: To nie jest tak, że sędziowie wybierają sędziów, bo wpływ innych władz istnieje, chociaż oczywiście nie jest decydujący. Najważniejszą rzeczą jest to, by oddzielić świat sądownictwa od świata polityki, i dotychczasowy system to zapewniał. Nowe projekty przewidywały totalną władzę polityków, nad wyborem sędziów, a więc możliwością sprawowania przez nich urzędów. Ta zawetowana ustawa, daje politykom ogromne możliwości ingerowania poprzez sędziów i sądy w sprawy zwykłego obywatela.

N.W.: I tak, od dzisiaj, narracja prorządowych mediów, będzie taka, że oto sędziowie wyprowadzając z politykami ludzi na ulice, zablokowali reformę, bojąc się, na przykład, powołania przy Sądzie Najwyższym Izby Dyscyplinarnej. Może sędziowska kradzież wafelka, spodni i czegoś tam jeszcze, to nie są wielkie przewinienia i totalny margines, ale w rządowej propagandzie sprzedaje się dobrze. Znamy to, „kasty” i tak dalej...

O.B-M: Jesteśmy pod ciągłym atakiem od dwóch lat, ale społeczeństwo udowodniło, że potrafi odróżnić prawdę od kłamstwa i samodzielnie myśleć. Tych protestów nikt nie inspirował, bo one się narodziły jako inicjatywa oddolna. 16 lipca, czując pewną bezsilność, umówiliśmy się jako sędziowie, że spotkamy się przed Sądem Najwyższym i naszymi sądami, gdzie pracujemy. Nie chodziło o wypłakiwanie się, ale wyrażenie tego, jak wielką wartość możemy stracić. Umówiliśmy się na zapalenie w ciszy świec. Okazało się, że społeczeństwo czuło to samo, i stąd narodził się cały ruch.

N.W.: Która z tych trzech ustaw: o ustroju sądów, o KRS i o SN, była najbardziej szkodliwa ?

O. B-M: Poza dyskusją ta o Sądzie Najwyższym, bo w tajemnicy trzymana była do ostatniej chwili,  autorzy nie chcieli się tym dziełem pochwalić, nie była skonsultowana. Ta ustawa zagraża wolnym wyborom, wolnym referendum, czy rozliczeniom finansowym partii politycznych. Zagraża też pozycji każdego obywatela z osobna. Sąd Najwyższy, podejmując uchwały lub odpowiadając na pytania prawne, kreował pozycję prawną każdego obywatela. Nawet takiego, który nigdy nie miał sprawy w sądzie. Osłabiony Sąd Najwyższy, byłby „kadłubkiem” pomocnym partii rządzącej np. do przepychania wyborów.

N.W: Prezydent Duda, wetując ustawę, nie powiedział, że ona jest niekonstytucyjna. Stwierdził tylko, że nie podoba mu się, że Prokurator Generalny będzie miał wpływ na obsadę SN i KRS, co nie mieści się w polskiej tradycji wymiaru sprawiedliwości.

O.B-M: To wszystko tylko potwierdza, jak ważną sprawą jest to, by oddzielić sądownictwo od świata polityki. Sądownictwo nie  może być wchłonięte i podległe politykom. Proszę sobie wyobrazić sytuację, gdy jeden człowiek ma nieograniczoną władzę i tylko on decyduje, kogo oskarżyć, ale również, kogo uwolnić od oskarżenia. Widzimy przykład pana Mariusza Kamińskiego, gdzie wszystko staje na głowie, by uratować jednego człowieka. Przed czym ? Przed wymiarem sprawiedliwości. Ile może być takich osób, które popełnią przestępstwo, ale mając partyjne poparcie, będzie szukać ochrony u władzy wykonawczej. Ta sprawiedliwość ich wtedy nie dosięgnie. Czy to będzie państwo prawa, jeśli jedni będą zupełnie unikać odpowiedzialności, a przeciw innym, odwrotnie – będą się toczyć procesy, chociaż nie będzie do tego podstaw ? Wszystkie te trzy ustawy powodują, że Sejm i rząd, mogliby wdrażać kolejne niekonstytucyjne ustawy, a to zawsze powoduje ograniczenie praw i wolności obywatelskich.

N.W.: Ustawa, której prezydent nie zawetował, też jest groźna, może nawet bardziej, bo dotyczy wszystkich sądów. Minister nabywa prawa do wymiany prezesów sądów i to chyba jest groźne, prawda ?

O.B-M: Oczywiście. My nie boimy się o postawę moralną sędziów, ale ta ustawa daje ministrowi sprawiedliwości, możliwość wprowadzenia do sądów ludzi z zewnątrz, spoza sądów. Niesprawdzonych, być może posłusznych, którzy będą wykonywać odgórne polecenia. W tej chwili jest tak, że sędzia- prezes powinien odmówić w takiej sytuacji, bez negatywnych konsekwencji.

N.W.: Pada argument, że prezes sądu pełni funkcję tylko organizacyjną.

O.B-M: Tak, ale jeśli prezes może przerzucić sędziego z wydziału do wydziału bez zgody kolegium (ciała kolegialnego w sądzie) ? Załóżmy, że taki sędzia będzie prowadził sprawę jakiegoś polityka, czy ważną dla społeczeństwa. Na przykład, ONR-owiec zgwałcił, albo pobił czyjąś córkę. Wiemy, jaki stosunek ma obecna władza do ONR-u i do tego typu osób, raczej starają się, by działacze nie ponosili odpowiedzialności. I teraz proszę sobie wyobrazić: jest ewidentna wina. Po pierwsze, prokurator ma prawo cofnąć sprawę do poziomu prokuratorskiego i tam ją umorzyć. Może też być inaczej, prezes sądu na polecenie ministra, będzie mógł odsunąć sędziego od sprawy i tak długo przydzielać sprawę sędziemu, który w końcu wyda orzeczenie korzystne dla przestępcy.

N.W: Czyli zagrożenie nie znikło, mimo weta dla dwóch ustaw.

O.B-M: Tendencja została zachowana, narzędzia też. Przykład, dlaczego tak się dzieje? System karania sędziów będzie tak zbudowany, że sędzia stosując przepisy prawa i stosując Konstytucję, może się narazić na odpowiedzialność dyscyplinarną. Ten nowy system dyscyplinarny może być narzędziem nacisku na sędziów uczciwych i niezawisłych.

N.W: Coś się jednak dobrego w Polsce wydarzyło. Wydarzyło się też wiele złego: świadomie zniszczono wam reputację. Macie jakiś plan odbudowy tego wizerunku ?

O.B-M: Obywatele nie bronią sędziów, ale samych siebie. Ja podziwiam ich za to, że przychodzą i protestują. My sędziowie też przychodzimy, choć większość jest gdzieś z boku. Jesteśmy z obywatelami ramię w ramię, a oni wiedzą, że to nie sędziowie stanowią zagrożenie. Sędziowie od ponad 10 lat sygnalizowali, że władza wykonawcza kawałek po kawałku, odbiera niezależność sądownictwa. Do tej pory nikt nas nie słyszał. Zrobiło się głośno i w końcu sędziowie otrzymali też głos w mediach. Trzy lata temu nikt z nami nie chciał rozmawiać, a teraz rozmawiają wszyscy. Mało kto mówi o naszych akcjach edukacyjnych, o lekcjach pokazowych i pracy z seniorami. Dużo publikujemy. Więcej, pochwalę teraz sędziów i urzędników naszych sądów: od siedmiu lat bierzemy udział w organizowaniu „Szlachetnej Paczki”, wspieramy Dom Pomocy Społecznej.

N.W: Do społeczeństwa, za sprawą mediów przychylnych rządowi, przebiła się tylko konstatacja Prezes SN, że za 10 tysięcy to może wyżyć tylko ktoś na prowincji.

O.B-M: Była to pewna niezręczność, ale proszę to zrozumieć. Mam znajomych w Warszawie, oni zarabiają kilkakrotnie więcej niż ja, opowiadają o swoich podróżach oraz apartamentach, to ja przy nich rzeczywiście jestem prowincja. Mi to nie przeszkadza. Sędziowie zarabiają w tej chwili bardzo godnie i nie mamy na co narzekać. Co do I Prezes SN M.Gersdorf, jej pozycja, przecież jest jedną z kilku najważniejszych osób w państwie, prowadzi działalność naukową, może powodować, że patrzy na to wszystko inaczej.

N.W.: Wierzy pani w dobre intencje prezydenta, ze nowe ustawy będą lepsze ?

O.B-M: Na ten temat niech się wypowiadają media, politycy i obywatele. Ja nie mogę. Jako sędzia mogę wyjaśniać sprawy prawne, ale także sygnalizować o zagrożeniach, które czyhają na obywateli w niekonstytucyjnych ustawach. To jest moja rola i poza nią nie wyjdę.


Popularne posty z tego bloga

Error. Rzecz o polityce

Rozważając temat polskiej polityki i zachodzących w niej procesów, razem z moim rozmówcą, z wykształcenia informatykiem, zwróciłem uwagę na pewne analogie do działania komputera. W obu przypadkach kluczowym zjawiskiem jest proces. Zarówno w funkcjonowaniu polityki, jak i w systemie komputerowym, procesy są niezmiernie liczne. Procesor nie obsługuje ich jednocześnie, ale przełącza się z procesu na proces, co pozwala na skoordynowanie działań i umożliwia użytkownikowi wykonywanie określonych zadań. W polityce, rolę procesora pełnią politycy, a użytkownikami są obywatele. To oni w wyborach przekazują władzę politykom, aby w określonych procesach, wykonywali powierzone im zadania. Mój rozmówca, informatyk, zwrócił uwagę na fakt, że oprócz procesora, kluczowym elementem w komputerze jest system operacyjny. Dzięki niemu możemy realizować bieżącą kontrolę nad procesami. Jest dla komputera tym, czym dyrygent dla orkiestry: ustala tempo i harmonię między różnymi instrumentami. W komputerze, s

Hardcorowo w Fabryczna 19

To rozmowa dla ludzi o mocnych nerwach: nie ma w niej żadnej struktury i tego wszystkiego, co w normalnych wywiadach być powinno. Poza dyskusją, tu nic nie było udawane, a całość,  to prawdziwa uczta dla ludzi potrafiących zachować dystans. Odczujecie smak ironii, usłyszycie dźwięk śmiechu, zobaczysz błyskotliwe spojrzenia. Ta rozmowa jest symfonią różnorodności, humoru i inteligencji. Ale uwaga! Nie wszyscy powinni to oglądać... Nazwisk nie wymienię...

Co łączy kapitana Schettino z prezesem Bednarkiem?

Francesco Schettino , to kapitan włoskiego wycieczkowca Costa Concordia. Zasłynął tym, że tuż po uderzeniu przez statek w podmorskie skały, zamiast czynnie uczestniczyć w akcji ratowniczej, postanowił go opuścić jako jeden z pierwszych. Choć nie to było jego największą przewiną, ta właśnie sytuacja sprawiła, że w powszechnej opinii określany jest mianem antybohatera. Nie mnie jednego razi postawa prezesa publicznego Radia Zachód, Piotra Bednarka . Choć nie ciążą na nim żadne zarzuty o charakterze prawnym, jak to miało miejsce w przypadku kapitana Schetino, głosy z wewnątrz spółki pozwalają doszukiwać się analogii. Tak Schetino, jak też Bednarek, nie zdali egzaminu w decydującym momencie. Potwierdza się reguła, że wielkość osoby, jego kwalifikacje i umiejętności, a także predyspozycje do zajmowania określonych stanowisk, weryfikowane są w chwilach próby. Można przez całe życie ślizgać się i wykonywać gesty, które sprawiają, że jest się lubianym. Można też robić odwrotnie, wiecznie sta