Przejdź do głównej zawartości

Jędrzejczak: Prezydent Wójcicki kocha władzę i jest człowiekiem mściwym !

Wójcicki nie jest przywódcą. Radni się nie rozwijają. Kiedyś robiono wszystko na złość Jędrzejczakowi, choć faktycznie był to atak na Gorzów. Padały słowa, które miastu nie służyły. Nie mogę stanąć pod Katedrą i krzyknąć: Co byście chcieli ? Mam tu inne zadania i wiele rzeczy udało się dzięki mojej aktywności zrobić, bo nikt nie ma chyba wątpliwości, że Gorzów jest dla mnie wszystkim.

Rozmowa z TADEUSZEM JĘDRZEJCZAKIEM, byłym prezydentem Gorzowa, obecnie członkiem Zarządu Województwa Lubuskiego.
FOT.TVP Gorzow

Nad Wartą: Był czas, że rankingi prestiżowych magazynów chwaliły Gorzów, a miasto miało tam przyzwoite miejsca. Od jakiegoś czasu jest inaczej: cisza lub ogony. Co jest grane ?

Tadeusz Jędrzejczak: Skończył się rozwój miasta i realizacja jego strategicznych celów, które powinny być realizowane. To jest odczuwalne i widać to po tym, że nie ma nowych inwestorów, a także nie powstają nowe miejsca pracy. Jedyna poważna inwestycja, to przedsięwzięcie, które dopinaliśmy w ostatnim roku: budowa centrum dystrybucyjnego Jerenimo Martins. Nie potrzeba rankingów, by odczuć, że miasto się nie rozwija, bo przygotowane przez nas inwestycje zostały odrzucone lub pocięte do poziomu wioski, a nie miasta z aspiracjami na ambitny rozwój.

N.W.:  Bez przesady, w mieście o ambicjach mówi się sporo.

T.J.: Raczej swoich i personalnych, ale ja mam na myśli miasto. Jest w społecznym odczuciu, szczególnie wśród przedsiębiorców, takie odczucie, że w Ratuszu nie ma tej energii, chęci do ambitnego działania i gonienia najlepszych, tym co możemy najlepszego dać.

N.W.: A Zielona Góra ucieka na na lata świetlne.

T.J.:  Nie sądzę, żeby Zielona Góra prześcignęła Gorzów o kilka lat świetlnych. Oni tutaj stoją głównie na administracji, szpitalu i uniwersytecie. Istotnym czynnikiem rozwojowym było poszerzenie granic, bo to poważny zastrzyk dla budżetu miasta. Gorzów też mógł iść podobną drogą, bo bardzo duża liczba osób dobrze zarabiających wyprowadziła się za miasto.

N.W.: Ale nie idzie i pytam: dlaczego ? Kasy nie brakuje, może ludzi nie ma...

T.J.: Chodzi o coś innego. W Gorzowie nie ma wizji i realizacji dalekosiężnych planów, jest tylko takie wiejskie „w sam raz”. Zdolni i ambitni ludzie w Gorzowie są i zawsze można po nich sięgnąć, ale miasto grzęźnie w politycznych gierkach i taniej propagandzie. Są wizje na jeden dzień, ale nie ma ich na miesiąc, rok i dekadę.

N.W.: Dzisiaj wszyscy narzekają, ale jak zobaczą wyremontowaną Warszawską i Walczaka, zjazd z S-3 oraz estakadę kolejową, nie będą się zastanawiać czy to inwestycja miejska, krajowa czy kolejowa, ale uznają: wszyscy krytykują tego prezydenta, a tyle się robi. Może ludzie nie potrzebują wizjonerów, takich jak pan  ?

T.J.: Zgadzam się, bo bardzo zmieniło się społeczeństwo. Są inne trendy, postawy społeczne i potrzeby. Świat się zupełnie zmienił, stając się bardziej wirtualnym. Znaczenie mają bzdury dobrze błyszczące w internecie, a nie realne diagnozy i śmiałe wizje. Wszystko ma ładnie wyglądać w mediach. I dlatego potrzeba przywódców.

N.W.: Takich jak Jacek Wójcicki: młodych, przebojowych i na nowe czasy ?

T.J.: Ja myślę, że Wójcicki nie jest przywódcą. Jest osobą dumną z tego, że udało mu się zostać prezydentem tak dużego miasta. Widać wyraźnie, że kocha władzę i ma jedną cechę, o której znając go przez lata nie wiedziałem: jest mściwy jak mało kto. Jest bezmyślnie mściwy, wykańczając kompetentnych ludzi lub pozbawiając ich pracy, bez żadnego powodu. Siłą prezydenta miasta powinna być ekipa, która ten miejski „wózek” powinna ciagnąć w tą samą stronę. Tych ludzi w takim mieście jest wielu: w spółkach komunalnych, zakładach budżetowych, czy w samym urzędzie.  Ostatnie trzy lata prezydentury Wójcickiego, spowodowały obniżenie poziomu pracy Urzędu Miasta, a także jego postrzegania na zewnatrz.

N.W.: To może powrót do „tej samej rzeki”. Przewodniczący lokalnego SLD Maciej Buszkiewicz sugerował, że mógłby pan być kandydatem na prezydenta ?

T.J.: Przewodniczący Buszkiewicz opowiada różne dziwne rzeczy, ale zajmijmy się sprawami poważnymi.

N.W.: Ulicą Kostrzyńską ? To był pana „konik”, choć został z tego „kucyk”.

T.J.: Kiedyś robiono wszystko na złość Jędrzejczakowi, choć faktycznie był to atak na Gorzów. Padały słowa, które miastu nie służyły, ale przypomnę tylko jedną sprawę: Rada Miasta  przyjęła koncepcję czteropasmowej Kostrzyńskiej i wydaliśmy na to milion złotych, które tak bogate miasto jak Gorzów, już za prezydentury Wójcickiego wyrzuciło w błoto. Kto ma więcej wyobraźni i rano jedzie Kostrzyńską do Gorzowa, doskonale wie, jakie konsekwencje będzie miało przeprojektowanie tej ulicy na dwupasmową.

N.W.: Są na Kostrzyńskiej problemy. Naturalne procedury, czy dziwne opóźnienia. Albo inaczej: gyby pan był wciąż prezydentem, to ona byłaby już dzisiaj w fazie realizacji ?

T.J.: Nie będę się przemądrzał, bo nie wiem, jak odbywałby się proces inwestycyjny. Wiem jedno, że realizowalibyśmy go zgodnie z przygotowanym projektem i koncepcją. To byłaby czteropasmowa ulica aż do ulicy Dobrej.

N.W.: A nową kładką kolejową na Zawarcie już pan szedł ?

T.J.: To są dyletanci, Wójcicki i cała ta jego ówczesna ekipa. Opowiadali bzdury, które nie miały nic wspólnego z rzeczywistością. Najbardziej żałuję, że zarzucono projekty, które miały uczynić z centrum Gorzowa miejsce niezwykłe i godne miasta wojewódzkiego. A jak będzie ? Proszę stanąć na Warszawskiej, nie będę się znęcał nad jej wykonaniem, i zobaczyć na te słupy tramwajowe. Następnie warto pójść na Chrobrego, i wyobrazić sobie, jak to będzie wyglądało za dwa lata, gdy zostaną ułożone nowe tory i trakcja. Jeśli tak ma wyglądać deptak i tak ma wyglądać ożywienie gospodarcze Gorzowa, to proszę bardzo.

N.W.: Pana adwersarze stawiają tezę, że nie byłoby wyludnionego centrum miasta, gdyby inną lokalizację miały dwie galerie. Chodzi o to, że znajdują się poza ścisłym centrum.

T.J.: Nie sądzę, aby można je było ulokować bardziej w centrum, niż one znajdują się dzisiaj. Taka była idea, i to jest owa moja niedokończona rewolucja w Gorzowie. Wszystko miało się skupić pomiędzy „wyspą”, a więc tym co jest pomiędzy kanałem Ulgi, a Wartą. Po to robiliśmy stadion żużlowy, po to powstała tam „NovaPark” i dlatego miało tam powstać nowoczesne centrum administracyjne. Więcej, po to był Bulwar Nadwarciański i dlatego chciałem zamknąć linię tramwajową na Chrobrego. Wszystko miało być budowane w tej osi wokół centrum, by tu było życie.

N.W.: Ale go nie ma i chyba nie będzie.

T.J.: Nie ma, bo jest hałas od samochodów i tramwajów. Inną sprawą jest struktura społeczna, co powoduje, że mieszkańcy centrum mają zbyt małą siłę nabywczą, aby istotnie wpływać na lokalną gospodarkę. Jakie punkty generują dzisiaj w mieście przychody ? Odpowiem krótko: „Słowianka”, Filharmonia Gorzowska, Stadion im. Jancarza, NovaPar, Askana i lokale na bulwarze. Gdyby udało nam się projekt dopiąć do końca, to w centrum pojawiliby się ludzie, którzy przyjechaliby tutaj po coś. Dzisiaj, opowiadanie bzdur, że gdyby galerie były gdzie indziej, to wszystko byłoby inaczej, jest manipulacją.

N.W: Hasło: „Ożywić Chrobrego” i krytyka galerii, były tym, czym brzydko pana w kampanii załatwiono.

T.J.: Trzeba być dyletantem, albo człowiekiem, który nigdzie nie był i nic poza swoją ulicą nie widział, aby uważać, że jedną decyzją można zmienić społeczne potrzeby. Człowiek idący na zakupy, kupuje to, na co go stać. Jedni kupują ubrania markowe, a inni w tańszych sieciówkach. Jeśli kogoś stać, to nie idzie na lody w kawiarence przy torach lub ulicy, ale do centrum handlowego, bo odpowiada mu ten standard. O wszystkim decyduje zlokalizowanie wszystkiego w jednym miejscu, standard i parking dla samochodu, co dzisiaj nie jest bez znaczenia. Tak wygląda świat.

N.W.: Zmieniamy temat. Kilka terminów oddania Warszawskiej i Walczaka, dziwne tłumaczenia. To wszystko w wykonaniu znanego panu Artura Radzińskiego w roli wiceprezydenta.  Jak by pan z nim rozmawiał, jako szef ?

T.J.: U mnie ktoś taki, nigdy nie mógłby zostać wiceprezydentem, bo miałem inną filozofię zarządzania. Przez 16 lat wszyscy wiceprezydenci mieli daleko posuniętą swobodę, ja nie wtrącałem się w ich sprawy, i oni byli odpowiedzialni za konkretne sprawy. Nikomu do głowy by nie przyszło, aby uruchomić inwestycję, bez przeczytania specyfikacji i głębokiego omówienia projektów z projektantem.

N.W.: To wypadki przy pracy czy coś więcej ?

T.J.: Inwestycje były źle przygotowane i to już od fazy dokumentacji przetargowej. Rozpoczęli w duchu: „Robimy, bo nikt wczesniej nie chiał tego robić”. Bzdura. Myśleliśmy o tym rondzie przy  „Białym Kościele”, ale priorytetem był Plan Transportowy.

N.W.: Gorzowski samorząd, ma za to nowy i reprezentacyjny budynek w centrum miasta.

T.J.: No i się cieszę. Szkoda, że nabożeństwa się tam nie odbywają. Rozumiem, że proboszcz jest mądrzejszy od tych, którzy to kupowali. To świadczy tylko o tym, że w mieście nie ma pomysłu na rozwiązanie problemu administracji. Ktoś nie rozume, że administracja XXI wieku, to przesyły danych, zdalna komunikacja i wiele innych. Ta lokalizacja nie zapewni tego, by Urząd Miasta był czymś więcej niż miejsce przebywania urzędników. Urząd jest dla mieszkańców, którzy swoje sprawy załatwiają już całkiem inaczej. Widać wyraźnie, że brednie kandydatów na prezydentów nie miały sensu i potrzebny jest nowy urząd. Nie mozna tego zrobić, bo trzeba by przyznać rację Jędrzejczakowi, to kupuje się budynki w stanie technicznym, co najmniej wątpliwym.

N.W.: Jak to wszystko widać z okien Urzędu Marszałkowskiego ?

T.J.: Ja tu widzę przez okno zielonogórski Urząd Miasta.

N.W.: Ale myślami jest pan zapewne w Gorzowie. Zresztą wydaje się, że marszałek Elżbieta Polak w sprawach gorzowskich jest aktywna, jak mało który wcześniej marszałek: oddłużenie szpitala, radiologia, poganianie władz Gorzowa do aplikowania w ramach ZIT-ów i wiele innych. Gorzów jest tu postrzegany trochę jak uczeń z „oślej ławki” ?

T.J.: My przecież zmienialiśmy już dwukrotnie dla Gorzowa  terminy aplikacji środków finansowych w ramach ZIT-ów. Wszystko na polecenie Ministerstwa Rozwoju, bo były zakusy na odebranie tych środków. Widzę jednak inne segmenty, chodzi mi o jakość projektów z Gorzowa, która pozostawia wiele do życzenia. Jest tak, że nikt za prezydenta Gorzowa lub Zielonej Góry pracował nie będzie. Oni sami muszę zabiegać w interesie swoich miast. Efekt jest taki, że widać tu Gorzów i jego przedstawicieli, jako ludzi z mniejszym polotem i mniejszymi horyzontami.

N.W. :A pan się z tego cieszy, bo następcy nie idzie, co ?

T.J.: Kompletna bzdura, wręcz obraźliwe dla mnie.  Jest mi z tego powodu przykro, bo wszyscy się na mnie patrzą i pytają: co ty na to ? A ja mówię, że nie jestem adwokatem Gorzowa, ale członkiem zarządu województwa. Kilka rzeczy udało mi się załatwić lub przepchnąć, ale to nie jest tak, że mogę wszystko.

N.W.: Wiem jedno, że za rok wszyscy będą pytali: „Jędrzejczak, byłeś we władzach województwa, to powiedz co zrobiłeś dla Gorzowa ?”

T.J.: Gorzów wybrał prezydenta, który ma zabiegać o sprawy miasta. Członek zarządu województwa Tadeusz Jędrzejczak, nie jest od załatwiania spraw Gorzowa, bo ja tych spraw nie znam. W ciągu trzech lat, nie odbyło się żadne merytoryczne spotkanie w którym prezydent Wójcicki przedstawiłby jakieś swoje propozycje.  Jedyną merytoryczną rozmowę miałem z jego pełnomocnikiem Tomaszem Gierczakiem, przez telefon i przed posiedzeniem Komitetu Monitorującego Polska – Brandenburgia. To był jedyny przejaw kontaktu gorzowskich urzędników w stosunku do mnie i bardzo to doceniam. Patrząc na aktywność urzędników z innych miast, w tym prezydenta i jego zastępców z Zielonej Góry, nie mogę narzekać na brak zainteresowania z ich strony moją osobą. To są dwa inne światy.

N.W.: Ale pana światem jest Gorzów. Posada w Urzędzie Marszałkowskim, to chwilowy przystanek.

T.J.: Ja nie mogę stanąć pod Katedrą i krzyknąć: Co byście chcieli ? Mam tu inne zadania i wiele rzeczy udało się dzięki mojej aktywności zrobić, bo nikt nie ma chyba wątpliwości, że Gorzów jest dla mnie wszystkim. Jedna ze spraw, to środki dla biznesu, gdzie były protesty z Północy. Marszałek przyśpieszyła procedury i środki popłynęły szerokim strumieniem. Nie będę chodził po Bulwarze Nadwarciańkim i pytał: czego wam potrzeba?. O swoje sprawy zabiegają koledzy z Kostrzyna, z Drezdenka, Sulęcina, z Kłodawy i Santoka, czy niezwykle aktywnie starosta Małgorzata Domagała.

N.W.: A prezydent Wójcicki ile razy dzwonił ?

T.J.: Niestety Gorzów nie wyraża takiego zainteresowania. Ja pojechałem kiedyś na spotkanie z prezydentem Wójcickim, odczekałem ponad pół godziny pod drzwiami, ale był bardzo zajęty, nie znalazł czasu, choć byliśmy umówieni. Od zabiegania o sprawy miasta jest prezydent i Rada Miasta. Ja to robiłem i dzięki temu Gorzów może dziś aplikować o setki milionów na rozwój.

N.W.: Był pan ofiarą upolitycznienia sądownictwa, próbowano pana politycznie zniszczyć. Dziś grono samorządowców z zarzutami jest spore: Jabłoński, Tyszkiewicz, Ejchart i wielu innych.

T.J. Zasada jest taka i przyjęto  ją w PiS-ie, konsekwentnie realizując. Najpierw wzięto się za sprawy grube, a więc zdemolowanie instytucji państwowych: Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego, a teraz sądów powszechnych. Jest polecenie, by na każdego ważniejszego samorządowca w Polsce znaleźć coś, co będzie przyczyną do wydania wyroku, który uniemożliwi kandydowanie. Myślę, że odgrzewanie dziwnych spraw czy absurdalne zarzuty wobec prezydenta Wadima Tyszkiewicza, to szukanie haków na siłę. Zobaczymy co z tego będzie, a teza jest jedna: jak coś jest, to trzeba to wyciągnąć i zbadać w prokuraturze, informując o tym media.

N.W.: Trafiło też pana byłego kolegę z partii, eksministra andrzeja Brachmańskiego.

T.J.: Rozumiem, że tu chodziło jednak o jakieś pieniądze, a w takim razie jest to z jego strony „gówniarzeria”.

N.W. W kwestii Gorzowa: będzie dobrze ?

T.J.: Radni się nie rozwijają. Z pewnymi wyjątkami, ich nie interesuje poznawanie świata. Załatwiają swoje prywatne sprawy, niektórzy mają prywatne ambicje. Brakuje im wizji i jest jak jest. Nie można mówić o prezydencie Wójcickim, że jest mało dojrzały. Nie zgadzam się z tym, że jak ktoś jest młody to się uczy. Jak ktoś aspiruje do poważnego stanowiska, to powinien mieć wiedzę, a nie uczyć się kosztem miasta i mieszkańców. Prezydent Gorzowa, to lider północnej części regionu, ale niestety nie w tej kadencji.


Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...