Notowania, to tylko barometr – często bardzo mylny – ale sporo
pokazują. Nadchodzą cieżkie czasy dla Platformy Obywatelskiej w regionie, gdzie
„od zawsze” święciła triumfy
wyborcze. Jedni się cieszą w duchu: „Dobrze
im tak!”, inni niepokoją – bo szansę na zatrzymanie „dobrej zmiany”, ma tylko opozycja zjednoczona: od Sługockiego i
Polak, przez Pudłowskiego, Wierchowicza oraz Tyszkiewicza, a na całej reszcie kończąc.
Jeszcze inni, próbują się układać po politycznych kątach, i na wszelki wypadek,
puszczać oko do tych, którzy przyjdą po Platformie...
![]() |
FOT.: Teletop/Lubuskie/Twitter/PowiatSLUBICKI |
...która jest główną siłą w Lubuskiem,
dobrze zorganizowaną, ale dużo w tym pozorów, bo pod dywanem trwa „wojna buldogów”. Poważnym zagrożeniem dla tej partii w
Gorzowie, Zielonej Górze, Międzyrzeczu czy Żarach i Słubicach, jest budowanie
swojej siły na kilku liderach, pomijając ważnych i kompetentnych działaczy –często
ze sporym dorobkiem zawodowym i politycznym - których nie ma w mediach, ale
cieszą się większym poparciem społecznym niż ci, którzy z nich niemal nie
wychodzą.
Senator Waldemar Sługocki zastąpił
baronessę Bożennę Bukiewicz, w roli komisarza lubuskiej Platformy, rozbudzając
spore nadzieje, ale monocentrycznej natury zarządzania strukturą partyjną w
Lubuskiem, nie zmienił. Dlaczego ? Gdy przekonanie o własnym „ego”, przerasta zdolności dostrzegania atutów i
zalet innych, którzy są tam, gdzie kilka lat temu był on sam, wybierane
kierunki mogą prowadzić na polityczne mielizny. Na mostku kapitańskim, nie ma
miejsca na pudrowanie nosa i poprawianie fryzury, trzeba więcej widzieć i
podejmować śmiałe decyzje.
„Wchodzę do jego nowego - starego biura, a tam
wyeksponowana jakaś biblia amerykańskiego guru ekonomii. Trochę jaja, przecież
osiągnął tak dużo, że nie musi kleić głupa takimi zagrywkami” – mówi ważny i zasłużony działacz,
podkreślając, że Sługocki to „cudowne dziecko” Platformy, ale nie jej lider.
Dobrze wygląda, a nawet świetnie wypada w mediach, lecz nienaturalność, czuć na
odległość. Szanse na to, że będzie w stanie kordynować napięcia w czasie
kształtowania list wyborczych, są znikome. „On nie do
końca czuje politykę, jest bardziej urzędnikiem, i dlatego pogrywają nim jak
pacynką” – dodaje platformerski
samorządowiec.
Łatwo powiedzieć, trudniej zrealizować:
najpierw partyjne rozliczenia, zresztą dokonane połowicznie, a zaraz później,
wezwania do jednoczenia opozycji, wobec groźby rządów autorytarnych. Obiektywnie
rzecz oceniając, lubuska Platforma Obywatelska w Gorzowie i Zielonej Górze,
jest bardziej zintegrowana, niż Prawo i Sprawiedliwość. To bezsprzeczna zasługa
koncyliacyjności Sługockiego, ale to co było dobre półtora roku temu, wcale nie
musi być dobre dzisiaj. Posady dla Jerzego Ostroucha i Roberta
Surowca w szpitalu, synekura dla Izabeli Piotrowicz w Wydziale
Zamiejscowym Urzędu Marszałkowskim, pozwoliły zasypać topory wojenne, ale nie
dały odpowiedzi na pytanie: co dalej ?
Niezależność w podejmowaniu przez
Sługockiego samodzielnych decyzji, ograniczana jest przez bardzo silną we władzach
krajowych PO, pozycja marszałek Elżbiety Polak. Nie mniej silna, jest pozycja „przyczajonego” na chwilę w słubickim Starostwie
Powiatowym ekswiceministra Marcina Jabłońskiego. Nie bez znaczenia jest
też pozycja Witolda Pahla, który wiceprezydentem Warszawy zostać nie
chciał, a uczynił to na wyłączną prośbę Grzegorza Schetyny. Komisarz Sługocki
ma chyba tego świadomość, i wcale mu to nie przeszkadza.
Fundamentalne dla trwałości PO są wybory do
sejmików wojewódzkich, które dają realną władzę i w przypadku Lubuskiego, dobre
kilkaset średnio i dobrze płatnych stanowisk w samym Urzędzie Marszałkowskim, instytucjach
kultury, szpitalach, agencjach oraz różnej maści organizmach pomocniczych.
Dzisiaj są one obsadzone przez członków
Platformy. W tym kontekście, najważniejszą rzeczą, będzie stworzenie list
wyborczych do Sejmiku Wojewódzkiego.
To
może nie być łatwe, bo w dwóch najważniejszych okręgach wyborczych, zabraknie „gigantów”: Władysława Komarnickiego w
Gorzowie, i Janusza Kubickiego w Zielonej Górze. Obaj zdobyli dla PO w
ostatnich wyborach blisko 17 tysięcy głosów, ale to się już nigdy nie powtórzy,
szczególnie sytuacja w której W. Komarnicki swoim wynikiem (11 839 głosów),
wciągnął do sejmiku Mirosława Marcinkiewicza, który objął mandat w
zamian za burmistrza Drezdenka. Nie bez znaczenia był też wynik Tomasza
Mozejki, bo z 3 179 głosów, był dla PO, bez wątpienia, wartością
dodaną. Sama Polak ( 6 613 głosów), Anna Synowiec ( 2 124 głosów) i
Marcinkiewicz (1033 głosów), wyborów dla Platformy Obywatelskiej nie wygrają.
Na platformerskie listy nie będą się garnąć
lubuscy burmistrzowie i wójtowie, zdając sobie sprawę, czym to pachnie w przypadku,
gdyby uzyskali reelekcję – rezygnując z mandatów na rzecz kolejnych kandydatów –
ale władzę w kraju i regionie, przez kolejne lata, dalej sprawowaliby politycy
PiS.
Nie dziwi więc, że sytuacja w lubuskiej PO
nie jest ciekawa. Silną pozycję ma marszałek Polak, której siłą jest to, że nie
oparła się chorobie „odlotu”, co było udziałem wielu
innych lubuskich polityków, i to na niższych stanowiskach. Ma stabilną pozycję,
a po ośmiu latach marszałkowania, dobry wynik uzyska tak do Sejmu, jak i do
Senatu, nawet w przypadku złych notowań dla całej partii. Pozycję odbudowuje ekswojewoda
i eksmarszałek Jabłoński. To jedna z niewielu osób w województwie, które
przewodniczący Grzegorz Schetyna zna osobiście i nie tylko formalnie, z czasów
Kongresu Liberalno-Demokratycznego. On sam wie, że najważniejsza jest
dyplomacja. „ Nie może popełnić przed wyborami parlamentarnymi żadnego ruchu, który dla
Eli i Waldka, mógłby być odczytany, jako budowanie pozycji” – mówi jeden z rozmówców NW. Zdaje
sobie z tego sprawę, i skrupulatnie nasłuchuje, kto rozsiewa plotki o budowaniu
przez niego pozycji w partii, bo bardziej mu to szkodzi, niż pomaga.
Czego brakuje Platformie, aby mieć to „coś”,
które miała kilka lat temu ?
Sprawnego organizatora oraz koordynatora, i
wcale nie chodzi o absencję Tomasza Mozejki, którego zdolności organizacyjne
były mocno przereklamowane. „Jechał na tym, co organizował Maciek Nawrocki ze słupami z Samoobrony, a
wójtom pokazywał zdjęcia z Polak i Bukiewicz” – mówi były bliski współpracownik Możejki,
choć słowo „bliski” jest na wyrost, gdyż on
sam z nikim blisko nie współpracował. Dzisiaj centrum operacyjnym Platformy, są
urzędnicy urzędu Marszalkowskiego, bo mają doświadzcenie, umiejętności i
konieczną motywację: wygrane wybory, to kolejne lata zatrudnienia. Niestety,
nie ma inicjatywy wokół komisarza Sługockiego.
Bardziej aktywny wydaje się być senator
Komarnicki. Coraz częściej, sceptyczni niegdyś wobec niego działacze
gorzowskiej Platformy, chwalą go za pracowitość. Dość powiedzieć, że w trzech
powołanych przez siebie i swojego dyrektora Michała Wasilewskiego
biurach, posiada już kilkudziesięciu członków. „Dzisiejszy
Komarnicki, znacznie różni się od tego sprzed trzech lat” –mówi NW działacz gorzowskiej młodzieżówki
PO. Wygląda na to, że dostrzegają to również ”akolici” poseł Krystyny Sibińskiej, bo w
poszukiwaniu skutecznego kontrkandydata dla prezydenta Jacka Wójcickiego,
coraz częściej, w nieformalnych rozmowach, wymieniają senatora Komarnickiego.
Do wyborów samorządowych jeszcze rok, nie
warto przekreślać nikogo, nawet jeśli za 8 lat rządów Platformy Obywatelskiej,
nie darzymy ich sympatią. Pewne jest, że totalni przeciwnicy
obecnych polityków, mogą jeszcze za nimi zatęsknić, bo w innych ugrupowaniach, lepszych nie ma.