Przejdź do głównej zawartości

Profesor Rzepliński w Gorzowie. "Eucharystia" dla wierzących w prawo i demokrację...

Profesor Rzepliński, pokazał ponad trzystu słuchającym go gorzowianom, nie tylko klasę intelektualną i sznyt propaństwowca, ale przede wszystkim sposób, w jaki należy obnażać bezeceństwa „dupnej zmiany”. Zero histerii, ani razu nie wymienił quasi faszystowskiej nazwy „Prawo i Sprawiedliwość”, a przede wszystkim, dał pokaz wiedzy, jakiej nigdy nie posiedliby bracia  Kaczyńscy, nawet gdyby narodziło się ich pięciu, a nie dwóch.
                

     Bliko trzy godziny z byłym prezesem Trybunału Konstytucyjnego Andrzejem Rzeplińskim, dla wierzących w demokrację, i uznających, iż fundamentem państwa jest Konstytucja oraz trójpodział władz, był tym samym, czym dla wierzących w Jezusa jest  Eucharystia. To było „nabożeństwo” praworządności i przypomnienie wszystkiego tego, co każdy Polak powinien wiedzieć, lecz nie dowie się już o tym w żadnej szkole, i tylko na niektórych uczelniach wyższych.
            
        Kręgosłupem spotkania i wykładu, była historia kolejnych ustaw zasadniczych, a także implikowanych przez nie wartości.  Głównym przekazem, było nawiązanie do czterech wolności, które 6 stycznia 1941 roku wygłosił amerykański prezydent Franklin Delano Roosvelt: wolność słowa i wyrażania opinii, wolność wyznawania wiary w Boga na swój własny sposób, wolność od lęku przed państwem i wolność od niedostatku.

Która z wolności jest według pana najważniejsza” – pytała była opozycjonistka z okresu walki z komunistyczną dyktaturą i działaczka Komitetu Obrony Demokracji Mirosława Kędziora. Profesor Rzepliński nie miał wątpliwości. „Najważniejsza jest wolność od strachu przed własnym państwem” – mówił, po czym podał konkretny przykład, tu w województwie graniczącym z Niemcami, bardzo wymowny: „Inicjatywa tego człowieka, który rządzi Polską, by po latach upominać się o reparacje od Niemiec, to cios zadany największemu powojennemu cudowi, jakim było polsko-niemieckie pojednanie. To godzi w wolność od obaw przed państwem, które jest nieodpowiedzialne, bo wszyscy poniesiemy za to koszty i konsekwencje”.
   
         Swoje pytanie, zadał także, świeżo upieczony lider Unii Europejskich Demokratów, przedsiębiorca oraz były poseł i senator Jacek Bachalski. „Dlaczego sędziowie nie stosują w swoim orzecznictwie Konstytucji wprost ?” – indagował. Były prezes Trybunału Konstytucyjnego przynał, że jest to zgodne z prawem, ale ma swoje wady. „Mogłoby to doprowadzić do obniżenia się zaufania do sądów, gdyż każdy sąd będzie inaczej interpretował zapisy Konstytucji” – mówił Rzepliński, wyrażając ubolewanie z innego powodu: „Sądy nie chcą zadawać Trybunałowi Konstytucyjnemu pytań, do czego mają prawo, bo nie ufają temu gremium i w tym wątpliwym składzie”.

        W poszukiwaniu odpowiedzi i recept na naprawę wymiaru sprawiedliwości, nie sposób pominąć faktu, że nawet najlepsze wykłady profesora Rzeplińskiego, nie zatrą zażenowania wielu uczestników lipcowych protestów w obronie sądów, którzy czują się perfidnie oszukani przez sędziów Sądu Najwyższego. Najpierw w temacie ułaskawienia ministra Mariusza Kamińskiego i jego wspólników, później w kwestii zapytania sądu o prawidłowość wyboru prezesa TK Julii Przyłębskiej, a ostatnio, poprzez legitymizację nielegalnie wybranych sędziów trybunału, przez I Prezes Sądu Najwyższego Małgorzatę Gelsdorf. Im niżej, tym sędziowie „meblują się” jeszcze bardziej, starają się myśleć kategoriami oczekiwań władzy.
  
          „Najważniejsi są sędziowie sądów rejonowych, a także ci w Wojewódzkich Sądach Administracyjnych. Arogancja w tych miejscach, podważa zaufanie do całego państwa oraz jego instytucji, a to daje pole do działania tym, którzy praworządność mają za nic” – mówił były prezes Trybunału Konstytucyjnego.

Nic dodać i nic ująć, choć w tym ostatnim obszarze, przydałoby się zmienić twarze opozycyjnych polityków, którzy sprawie nie służą, ale mocno jej szkodzą. Tacy na sali byli również, i dobrze, że jest Komitet Obrony Demokracji, ale konieczność wyjścia poza Gorzów – do mniejszych gmin – staje się oczywista, czego przykładem była pani z Lipek Wielkich.

Wszystkie wojny kiedyś się kończą”- parafrazował Roosvelta, dzisiejszy gość gorzowskiego KOD-u, a cały przekaz przyda się opozycji, by wzięła się wreszcie do pracy, planując co po PiS-ie, a nie co przeciw PiS-owi. Choć przeważa myślenie: co dla mnie. Niestety...



Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...