Notowania Nowoczesnej z dzisiaj, to nie to samo, co w styczniu 2016
roku, gdy regionalna „Gazeta Wyborcza”,
pisała: „Kolejka do Nowoczesnej. Ale
na piękne oczy i spaloną legitymację nie przyjmą”. Przyjęłli, i to całkiem
sporą liczbę wartościowych działaczy, którzy dzisiaj zastanawiają się, czy „inwestycja”
w ugrupowanie Ryszarda Petru, nie była przedwczesna i pochopna. Pozostaje czekać na porozumienie z Platformą, lub zorientowanie się na komitety
bezpartyjne.
![]() |
FOT.: Portalsamorzadowy/pudlowski.org/gorzow24 |
Mitologiczny Odyseusz, przykuwał się do masztu
łodzi, by nie ulec śpiewowi nimf. Nowoczesna, robi - póki co – podobnie: zamykając
oczy i zakrywając uszy przed głosem polityków Platformy Obywatelskiej. Skończy
inaczej, niż król Itaki, bohater „Odysei”
Homera. Wpływając właśnie w nurt zbliżających
się jak tsunami wyborów samorzadowych, niektórzy nowocześni żeglarze, zaczną
uciekać, liderzy już dzisiaj myślą
tylko o sobie, a za chwilę, nie będzie miał kto wiosłować.
„Wolę jakość nie ilość, choć nikogo nie
odrzucamy z racji przeszłości” – mówił w momencie
powstawania Nowoczesnej, jej lubuski lider, poseł Paweł Pudłowski.
Opłacało się, bo szeregii partii zasiliło
wielu wartościowych ludzi. W wśród nich prezydent Nowej Soli Wadima
Tyszkiewicz, eksposeł Jerzey Wierchowicz, była zielonogórska radna i urzędniczka Aleksandra Mrożek,
czy znany gorzowski adwokat Jerzy Synowiec. To nie wszyscy, oprócz nich,
także wielu mniej znanych na lubuskiej scenie politycznej. Mniej znanych - ale to
nie znaczy, iż mniej aktywnych oraz zasłużonych
w działalności publicznej m.in.: samorządowiec i były szef PO w Gubinie Grzegorz
Świtalski, eksradny sejmiku z Drezdenka Wiesław Pietruszak, animator
kultury Tomasz Furtak z Sulechowa, przedsiębiorca i znany filantrop ze
Słońska Franciszek Jamniuk, czy wreszcie gorzowscy społecznicy: Katarzyna
Miczał, Stanisław Czerczak, Leszek Sokołowski i Mariusz Domaradzki.
Ten ostatni, rozważany był nawet jako kandydat na Prezydenta Gorzowa
Dzisiaj,
mimo tak ogromnego potencjału tej partii w regionie – posiada pełnomocników w
każdym powiecie – dociera do liderów lubuskiej Nowoczesnej, że „telewizyjne” wybory parlamentarne, to „inna bajka”, niż samorządowe. Tu
potrzebni są ludzie, a w przypadku partii o tak niskich notowaniach, nie mogą
to być „grzeczni
statyści”, ale osoby wywołujący
emocje – gminni Tyszkiewicze, Synowcowie czy Mrozkowie. Dość przypomnieć, że tylko w Gorzowie i
Zielonej Górze, by wystawić samodzielnie
kandydatów na radnych, potrzeba sto osób - takich, którym stanowisk po wyborach,
obiecać się raczej nie da.
Niskie
notowania Nowoczesnej, to dla działaczy w regionie problem, wypracowanie sobie
dobrej pozycji w ewentualnym sojuszu z PO, to wyzwanie. Wielu odchodziło do partii Petru,
ze złości lub po konflikcie z PO, a dziś
bedą musieli „połknąć języki” i zabiegać o dobre
miejsca na listach do rad miasta, powiatów i sejmiku. Będzie problem. „Kupuję Jurka Synowca, Kasię Miczał czy
Leszka Sokołowskiego, ale bez partyjnego emblematu, nie jako działaczy partyjnych”
– mówi NW gorzowski przedsiębiorca, dobrze zorientowany w „politycznych
układankach”.
Kością
niezgody, przynajmniej w Gorzowie, będzie kandydat na prezydenta. Wiceprzewodniczący
regionalnych struktur J. Wierchowicz, mocno forsuje kandydaturę
ekswiceprezydenta i sekretarza Łukasza
Marcinkiewicza. „Jurek Synowiec
zadeklarował pełne wsparcie jego osoby i obecność na każdym spotkaniu z wyborcam” – mówi, nie kryjąc fascynacji kolejnym
zdolnym Marcinkiewiczem, działacz Nowoczesnej. Wstępna i oficjalna dyskusja już
była. Nie spodobała się wszystkim.
„Ja, Katarzyna Miczał, zdrowa na
ciele, oświadczam, iż nie będę brała udziału w kampanii wyborczej z listy
żadnego z komitetów, na którego czele będzie stał koleś w krawacie, nazywany na
mój własny uzytek <Lalą>” – oświadczyła kilka tygodni
temu na swoim blogu K. Miczał, i nikt nie miał wątpliwości, że chodzi właśnie o
Ł. Marcinkiewicza. Ten ostatni, jest obecnie przedmiotem negocjacji pomiędzy
Platformą i Nowoczesną. „Jeśli PO wystawi Surowca lub Sujaka, nie popierając Łukasza, przegramy
sromotnie wszystko” – mówi NW osoba
wtajemniczona w negocjacje.
„Ja z Platformą nigdzie nie idę, i
szybciej wypiszę się z Nowoczesnej, niż będę udawał serdeczności z Sibińską i
Surowcem” – to już opinia innego
znanego w Gorzowie działacza N.
Okazuje się,
że w terenie, gdzie nie ma medialnych emocji i politycznych starć pod publiczkę, sytaucja jest całkiem inna.
„Uważam,
że powinniśmy iśc razem z Platformą. Co było, to było. Programy się niewiele
różnią, a zbyt wiele jest do stracenia” – mówi NW koordynator Nowoczesnej w powiecie strzelecko-drezdneckim Wiesław
Pietruszak.
Wtóruje mu kolega z Powiatu Zielonogórskiego,
człowiek kultury Tomasz Furtak: „Trzeba zwierać szyki i nie oglądać się w przeszłość. Widzę co się dzieje
w kulturze, i jak szybko trzeba ów PiS-owskie szaleństwo zatrzymać. Nie ma co szukać
różnic na siłę, czas zacząć szukać wspólnych punktów i najlepszych ludzi”. Nie inaczej koordynatorka struktur w
powiecie nowosolskim Wanda Świdzińska, która dostrzega w rządach sporo
błędów, lecz nie ma wątpliwości, że to nie czas na rozliczenia. „Trzeba
zapomnieć i schować w segregatorze. Potrzeba chwili jest taka, że trzeba się
rozsądnie ułożyć” – powiedziała, dodając
stanowczo: „Rozsądnie, tak, aby później nie było niedomówień”.
Wątpliwości mógłby mieć ekslider Platformy w
Gubinie, ale i on dostrzega konieczność współpracy przed wyborami
samorządowymi. „Najlepsze byłyby wybory bezpartyjne, ale to się nie uda, bo ordynacja preferuje
wybory paryjne. Lepiej pójść razem, bo to większa siła” -skonstatował dla NW Świtalski, który w ramach „rozpychania
się” PiS-u stracił fotel wicestarosty, mimo iż radził sobie doskonale.
O ile w
terenie, pragnienie współpracy z Platformą Obywatelską jest naturalne, tam nie
ma podziałów ideologicznych, a działacze znają się jak „łyse konie” ze szkół, wspólnych inicjatyw, zakładów pracy lub
aktywności w samorządach, to strzeblu regionalnym, sytuacja się komplikuje.
Liderzy zaczęłi „grać na siebie”, bo wiara w
samodzielną siłę Nowoczesnej, dawno już wyparowała. Jerzy Wierchowicz wciąż
tęskni za Wiejską, i na siłę dąży do porozumienia z PO jeszcze przed wyborami
samorządowymi, w czym pomaga mu wieloletnia i zażyła znajomość z senatorem Władysławem
Komarnickim. Poseł Pudłowski myślał o polityce poza Lubuskiem, był
wymieniany nawet jako kandydat na prezydenta Warszawy, ale nic z tego nie
wyszło, a reelekcja z samodzielnej listy Nowoczesnej, może się okazać trudna w
regionie, gdzie silna jest Platforma.
To wszystko pokazuje w pigułce, że
Nowoczesna ma problem, i już się układa – na poziomie powiatów oraz gmin
doskonale, w stolicach województwa, po cichu i kalkulując.
Tu wrażenie jest takie, że kilku panów gra
tylko na siebie. Szansą mogłoby być powołanie ponadpartyjnych komitetów: w
Gorzowie – z J. Synowcem na czele i kandydatem zaakceptowanym przez większość
opiniotwórczych środowisk, i w Zielonej Górze – gdzie Aleksandra Mrozek już od
dawna doskonale, a także z suckesami , współpracuje z ruchami miejskimi. Nie
jest wykluczone, że ostatni wariant, byłby do zrealizowania z Januszem
Kubickim w ramach Bezpratyjnych.
Nowoczesna w Lubuskiem ma potencjał, ale zadziwia
krótkowzroczność liderów. Jak nie przyśpieszą, zobaczą swoich najlepszych
działaczy na listach Partii Razem, Zielonego Gorzowa, Kukiz’15 oraz wielu
innych komitetów. Wtedy, karta przetargowa do negocjacji, będzie bardzo słaba.
Parafrazując Homera, teraz, to nie nimfy
chcą uwodzić Odyseusza, ale Odyseusz zacznie nasłuchiwać nimf. Oby miał kto
wiosłować, by do nich dopłynąć, i nie skończyło się to rozbiciem o skały.
Nie grozi to prezydentowi Tyszkiewiczowi i
radnemu Synowcowi. Oni mają swoje własne „partie” – Nową Sól i Gorzów. Nie każdy ma taki komfort, bo nie każdy w
działalności publicznej, koncentruje się na efektach swojej pracy. Niektórym
wystarcza efekciarstwo.