Przejdź do głównej zawartości

Anna Wichlińska: Mam pokusę na Gorzów !

Gorzów posiada swój potencjał, czego najlepszym potwierdzeniem jest Kostrzyńsko-Słubicka Specjalna Strefa Ekonomiczna. Potrzebuje takiego zwykłego gospodarza, i gospodarskiego oka. . Wystarczy popatrzeć na ostatnie dziesięć lat, by to dostrzec, że jest tendencja na plus, ale niewiele w tym zasługi polityków, bardziej inicjatyw prywatnych.

Rozmowa z mecenas ANNĄ WICHLIŃSKĄ, radną Rady Powiatu Gorzowskiego, działaczką Nowoczesnej


Nad Wartą: Znana prawniczka i kobieta, pewnie ma pani za dużo czasu, bo aktywność samorządowa jest jednak absorbująca ?

Anna Wichlińska: Czasu mi wiecznie brakuje, ale chodzi o pewną samorealizację i danie siebie innym. W samorządzie znalazłam się trochę przypadkowo, z uwagi na rodzinne związanie z Kostrzynem. Kiedy kandydowałam, zadałam sobie pytanie: czego potrzebuje Kostrzyn od powiatu ? Wyszło mi, że wiele nie potrzebował, bo chodziło o urząd pracy, drugą przeprawę mostową , ale także rozwiązanie kwestii szpitala.

NW.: Udało się coś załatwić ? Bo mostu nie ma, chociaż wydziały Starostwa Powiatowego są.

A.W.: Bardziej chodziło o usprawnienie pracy, bo zdarzało się, że podpisanie dokumentów wymagało, by do Gorzowa jechała cała rodzina. Dzisiaj jest odwrotnie, to dyrekcja Powiatowego Urzędu Pracy przyjeżdża tutaj. Problem szpitala udało się załatwić w tym aspekcie najbardziej ludzkim, względem lekarzy oraz pielęgniarek, i to mnie cieszy. Teraz, jest do rozwiązania problem prawny i księgowy, to nie dotyczy ludzi, ale powiatu, jako jednostki samorządu terytorialnego.

NW.: Mało w pani wypowiedziach polityki, to nudne dla Nad Wartą. Więc pytam: polityka w Powiecie Gorzowskim jest, jest jej dużo, zbyt mało, czy nie ma wcale ?

A.W.: Ja nie jestem politykiem. Nie mam politycznej intuicji, ale też nie mam takiej potrzeby, aby oglądać się za tą polityką. Polityka kojarzy mi się z realną władzą i wynikającymi z tego zobowiązaniami. Ze względu na wykonywany zawód, nigdy nie byłam zainteresowana, aby być w głównym nurcie politycznym. Oczywiście, jest trwała koalicja, ale polityki jako takiej, na szczęście nie ma w powiecie.

N.W.: Z zewnątrz widać, że kiedyś było tej polityki w powiecie mniej. Ot, przykład pierwszy z brzegu, na sesji w sprawie zmian w zarządzie, byli senatorowie Platformy Obywatelskiej: Władysław Komarnicki i Waldemar Sługocki, aktywna jest poseł Krystyna Sibińska...

A.W.: Wcześniej też bywali. To nie jest problem, a ich obecność to wyraz wsparcia. Teraz widać problemy, które są do rozwiązania, stąd więcej sesji o charakterze nadzwyczajnym. Owszem, są grupki wewnątrz Rady Powiatu, ale to chyba w demokracji normalne. Szczególnie, że zbliżają się wybory.

N.W.: Dobra, to inaczej: to że nikt się wami nie interesuje i jesteście całkiem z boku głównego nurtu, to dobrze, czy źle ? Dobrze – bo po pracujecie po cichu, czy źle – bo ważne problemy pozostają bez nagłośnienia ?

A.W.: Rozpatruję problemy radnej, przez pryzmat interesów Kostrzyna, skąd zostałam wybrana. Wymyśliłam sobie, tak na swoje potrzeby, że ten Kostrzyn nie jest za bardzo zależny od powiatu, bo doskonale sobie radzi sam. Jest świetnie zarządzany, a powiat to coś w rodzaju zjednoczenia gmin. Kostrzyn jest jednak z boku, i to nie dlatego, że w ogonie, lecz z powodu dynamicznego rozwoju.

N.W.: Szpital i rozwiązanie tego problemu przez obecne władze powiatu, to jednak ważne wydarzenie. Ta kwestia rezonowała na całe miasto, przez spory czas...

A.W.: Problem był bardzo duży, i bardzo wiele osób dotknął bezpośrednio. Dla tych, którzy w tym szpitalu pracowali, to była ważna sprawa, a zaznaczam, iż w tamtym czasie, był to jeden z większych pracodawców. To rezonowało na mieszkańców miasta. Ten temat był przez wielu polityków zaniedbany, a co za tym dalej idzie, wywoływał sporo emocji.

N.W.: To inaczej, a może powiaty nikomu nie są potrzebne, te kompetencje można rozdzielić pomiędzy gminy, a resztę oddać obecnym powiatom grodzkim, ot Gorzowowi ?

A.W.: Zadania bliższe ludziom spoczywają na gminach. Nie będę hipokrytką, mówiąc, że jest inaczej. Powiat ma swoje jednostki, którymi zawiaduje, ale on sam nie prowadzi działalności generującej dochody, przynajmniej takich, które pozwoliłyby mu się utrzymać. Jest więc w pewnym sensie sztucznym tworem. Zwróćmy jednak uwagę na to, ze jest to samorząd, który ma nieopisane zadanie scalania gmin. Gdyby te zadania rozdzielić, to ten szczebel pomiędzy gminami a samorządem wojewódzkim, byłby niezagospodarowany. My w powiecie mamy 5 gmin wiejskich i dwa miasta, a fakt, że mamy starostę i całą administrację, która pozwala zarządzać sytuacjami kryzysowymi czy rzekami w pewnym sensie, to jest to potrzebne, Samorząd dzisiaj obrywa, nie ma dobrej prasy, i dlatego powiaty są potrzebne.

N.W.: Prawnik widzi w samorządzie więcej – co można zmienić na lepsze, pomijam kwestię pieniędzy, by samorządy funkcjonowały lepiej ?

A.W.: Zacytuję moją bardziej doświadczona koleżankę z Rady Powiatu: mniej polityki, więcej samorządu. Mam na myśli to, że jeżeli samorządowiec decyduje się na bycie radnym, to niech się tam realizuje jako samorządowiec, a nie jako polityk. Nie chodzi o eventy i imprezy, ale dostrzeganie rzeczy do załatwienia: od ścieżek rowerowych po remonty dróg. To powinno być w centrum uwagi radnych, a nie reprezentowanie stanowisk partii politycznych.

N.W.: Pani też należy do partii politycznej ?

A.W.: Ale to nie ma żadnego znaczenia w moim postrzeganiu interesów Kostrzyna, problemów Witnicy, czy współpracy gmin z Gorzowem.

N.W.: Dotykamy kwestii poziomu radnych: jedni zostają nimi, bo chcą działać, inni dla diety, a jeszcze inni leczą kompleksy.

A.W.: Nie będę nikogo oceniać, nie znam proporcji. Myślę, że motywacją powinno być to, aby coś od siebie dać. Dostajemy mandat, który nie jest po to, aby otrzymywać dietę, ale coś konktretnego zrobić. Jeśli to jest ścieżka rowerowa, plac zabaw czy siłownia, to dobrze, ale gdy do pracy samorządu wkrada się zwykłe politykierstwo, to nie wróży to dobrze.

N.W.: Gorzowska Rada Miasta jest już bardziej upolityczniona, to jednak duże miasto o statusie wojewódzkim. Nie kusi pani, by swoje doświadczenie zawodowe i samorządowe, realizować na poziomie miasta ?

A.W.: Ależ kusi, dlatego, iż znam samorząd i mam swoje spostrzeżenia na temat miasta. Gorzów potrzebuje wsparcia, które będzie można zaobserwować od razu, i nie będzie trzeba na to czekać latami. Mówię o terenach zielonych, o drogach, wyglądzie elewacji budynków i wielu innych, takich zwykłych rzeczach, na które zwraca uwagę na przykład Jerzy Synowiec.

N.W.: Tak po prostu, Gorzów się pani podoba ?

A.W.: Podoba mi się średnio, bo byłoby przesadą stwierdzenie, że jest on ładnym i zadbanym miastem. Niestety nie jest. Przyznam jednak, że kibicuję realizowanym obecnie inwestycjom, bo jest ich sporo, a realizowane są z dużym rozmachem. Oprócz tego, potrzebuje takiego zwykłego gospodarza, i gospodarskiego oka.

N.W.: Czyli nie zwija się, jak głoszą przeciwnicy prezydenta Wójcickiego ?

A.W.: Gorzów się rozwija, ale bardziej siłami prywatnymi. Wystarczy popatrzeć na ostatnie dziesięć lat, by to dostrzec, że jest tendencja na plus, ale niewiele w tym zasługi polityków, bardziej inicjatyw prywatnych. Inna sprawa, że Gorzów jest sobie wyspą, i wystarczy pojechać do Poznania, by się o tym przekonać.

N.W.: No tak, bo jest wysysany przez Poznań, Szczecin i Wrocław. To już dzisiaj miasto dla osób starszych, fajne i przyjazne dla tych, którzy chcą tutaj dokończyć żywota...

A.W.: To uproszczenie. Nie jest wysysany, bo posiada swój potencjał, czego najlepszym potwierdzeniem jest Kostrzyńsko-Słubicka Specjalna Strefa Ekonomiczna. Każdego roku przybywają dwie lub trzy firmy, może ich nie widać, ale są i zatrudniają sporo ludzi. Gorzów jest doskonale położony, i posiada piękne miejsca. Był czas, że przy okazji spacerów z psem, obeszłam wszystkie gorzowskie wzgórza i uważam, że mamy atuty, których inne miasta o podobnej wielkości, mogą nam tylko zazdrościć. Mamy ośrodki akademickie, połączenie kolejowe z Berlinem i wiele innych asów.

N.W.: Tylko, że ubywa młodych, a przybywa starszych. Wkrótce nie będzie ludzi do pracy.

A.W.: To jest istotny problem społeczny, ale to jest do zrobienia. Trzeba tylko przestać narzekać, ale zacząć promować to miasto, pokazywać jego pozytywne strony, a nie koncentrować się tylko na tym co jest złe lub gorsze. Mamy AWF i Akademię Gorzowską, nie będę wchodziła w szczegóły i relacje pomiędzy tymi uczelniami, ale i to wymaga promocji, czego mi w Gorzowie brakuje. Nawet porównując wykorzystanie tej płaszczyzny w Zielonej Górze, Gorzów wypada blado- zielonogórskie Bachanalia są tygodniowym świętem miasta i kultury studenckiej, a gorzowskie juwenalia mijają bez echa, niezauważone przez mieszkańców.

N.W.: A są jakieś rzeczy, takie dobre praktyki, które można zaimplementować z duzo mniejszego Kostrzyna do Gorzowa ?

A.W.: Po pierwsze wykorzystanie rzeki, bo ona jest ważna...

N.W.: ...no jest bulwar.

A.W.: To proszę się tam przejść latem. Gdzie są zacumowane jachty, stateczki i gdzie jest to życie, które powinno się koncentrować przy rzece?. Nie ma tego w Gorzowie, a w Kostrzynie to jest. Grupa docelowa jest spora, mam na myśli na przykład Niemców, a i promocja miasta byłaby z tego dobra. Parki ! Niewiele jest miast z takimi terenami, gdzie można uprawiać sport, rekreację czy wyprowadzać psy, z zachowaniem wszelkich standardów sprzątania. Proszę się wybrać do Parku Siemiradzkiego, by zobaczyć, jak ogromny potencjał tego miasta jest marnowany. Pytam dlaczego ? Ludzie przez pół Polski jadą, szukając takich terenów, a my to mamy na miejscu. Potrzeba tylko o to zadbać.

N.W.: Teraz z innej beczki, trochę cięższych gabarytów. Jest pani adwokatem. „Dobra zmiana” jest już w gorzowskim wymiarze sprawiedliwości ?

A.W.: Można nawet mieć pewność. Podam przykład z ostatnich dni. Na korytarzach sądowych pojawiły się ogromne plakaty, z mniej więcej taką treścią: nie ma demokracji bez sprawiedliwości. Widać jedność u sędziów i to, że coś się dzieje. Nie bez znaczenia są też roszady kadrowe, które są przez petentów obserwowane. Kierunek jest taki, żeby z wymiaru sprawiedliwości zrobić „chłopca do bicia” – zbudować wizerunek, że sądy są wrogo nastawione do ludzi. To nie jest prawda.

N.W.: W kancelarii też czuć, na przykład brak zaufania do sądów i sędziów ?

A.W.: Są takie obawy, niestety. W sądzie zawsze jedna strona jest pokrzywdzona, a wtedy szuka się argumentów, dlaczego tak się stało. Zmienia się tez podejście do sądów i do sędziów. Kiedyś była to instytucja, która wymagała tego przysłowiowego garnituru: jak się szło do sądu, to trzeba było wyglądać i zachowywać się. To był urząd, który wzbudzał respekt, nie strach, a dzisiaj zaczyna tego brakować. Mi się to bardzo nie podoba, bo wymiar sprawiedliwości, to nie jest pan i pani sędzia, ale organ orzekający w imieniu Rzeczpospolitej. To jest ten bufor pomiędzy złem i dobrem, obywatelem, a państwem.

N.W.: Dobra zmiana przeminie, ale czy uda się zmienić mentalnie ludzi, którzy nasłuchali się o sędziach, którzy rzekomo kradną spodnie, kiełbaski, i takie tam bzdurne elementy propagandy ?

A.W.: Wierzę w to, że się uda. Myślę, że sędziowie i pracownicy wymiaru sprawiedliwości ogólnie, też zmienią swoje postępowanie w stosunku do tzw. klientów. Sądy też sie muszą zmienić, i to się zaczyna dziać, przy czym nie jest to zasługa rządzących. Niezawisłe sądy są w interesie wszystkich – tych którzy byli kiedyś z nich zadowoleni, ale też tych, którzy wyszli z nich z poczuciem winy.


Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...