Przejdź do głównej zawartości

PiS-owskie polowanie na samorządowców. Jabłoński, Tyszkiewicz, Kaliszuk, Ejchart, Brachmański...

Kilka miesięcy przed wyborami, zauważalna jest aktywność instytucji, które powinny pracować w ciszy. Pewnie dlatego, że słowa:  „podejrzenia”, „zarzuty”, „akt oskarżenia” lub „oskarżony”, zawsze budziły respekt i zainteresowanie. Po sędziach, nie ma środowiska bardziej znienawidzonego przez „dobrą zmianę”, niż samorządowcy. Nic na nich nie mając, podległe PiS-owi służby, próbują deprecjonować ich wizerunek, a także niszczyć reputację.


Kiedyś furorę robiły służby na trzy litery, dzisiaj czarną robotę wprost i bez ogródek, wykonują prokuratorzy. W efekcie, bardzo trudno jest odróżnić propagandę od prawdy. Jest jak w VII Księdze Platonowskiego „Państwa”, gdzie w jaskini i w ogromnych ciemnościach, widząc jedynie cienie odbite blaskiem światła, podejmowane są próby zrozumienia rzeczywistości.

To się nazywa <efektem zmrożenia>. Wiadomo, że zarzut, akt oskarżenia lub nawet zatrzymanie kogoś na kilkanaście godzin, nie mają żadnego sensu, ale wywołują odpowiednie reakcje na obserwujących to” – komentowała podobne sytuacje, podczas spotkania z gorzowianami, była Rzecznik Praw Obywatelskich Ewa Łętowska.

Prawda jest taka, iż politycy mający wpływ na prokuratury, policję lub sądy, zawsze kręcili i kłamali, by pogrążyć silniejszych przeciwników. W przypadku lubuskich polityków, widać to aż za bardzo.

To wyjątkowa kampania produkowania kłamstwa, żeby z zasłużonego i popularnego prezydenta Nowej Soli Wadima Tyszkiewicza, zrobić podżegacza do przestępstwa, zarzucając mu na podstawie anonimów, że dopuścił się przestępstwa, bo wyraził komuś prywatnie swoją opinię. „Pójdę siedzieć? Może nie?(...). Samo postawienie mnie w roli podejrzanego po pięciu latach jest bardzo wymowne” – skomentował absurdalne oskarżenia pod swoim adresem na portalu społecznościowym.

Oskarżyciele nie muszą się niczym martwić, liczą na to, iż „dobra zmiana” będzie trwała wiecznie. Właśnie dlatego, zarzuty i akt oskarżenia, wystosowali również przeciw byłemu wojewodzie oraz marszałkowi województwa, a nawet wiceministrowi odpowiedzialnymi za policję, staroście Marcinowi Jabłońskiemu. Durnowaty zarzut ? Wynajął agencję ochrony, by wyprowadzić ze Starostwa Powiatowego uzurpatora Piotra Łuczyńskiego, nasłanego i ochranianego tam, przez PiS i podległe jej służby. „O sprawie poinformowano mnie przez media społęcznosciowe, przez radnego opozycji, który wiedział o niej przede mną” – komentował sprawę Jabłoński, który swoje racje potwierdził już przed wszystkimi sądami administracyjnymi.

Te „afery”, podobnie jak akcja Centralnego Biura Antykorupcyjnego przeciw wiceprezydentowi Zielonej Góry Krzysztofowi Kaliszukowi, wymierzona de facto przeciw prezydentowi Januszowi Kubickiemu, to prostackie i chamskie ogrywanie społeczeństwa. Zagrywki, by kosztem niszczenia wizerunków skutecznych samorządowców, wypromować później swoich. To nic nowego, i wiele w tym analogii do antycznych igrzysk, gdzie lud potrzebował głów i krwi, a rządzący odwracali w ten sposób uwagę od innych ważnych spraw.

Orwellowska metamorfoza znaczenia słów, to dzisiaj standard. Słowo „kontrola” w czasach PiS-u, nie oznacza już nadzoru nad procedurami i administracją, ale ma brzmieć jak wyrok. Tak było z kontrolą w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Lubuskiego, w trakcie której żadnych nieprawidłowości nie wykryto, ale przekaz w mediach narodowych był klarowny: coś jest nie tak, a może nawet sprawy Lubuskiego są na granicy nieprawidłowości lub przestępstw. Radny Marek Surmacz, właśnie odwołany z funkcji komendanta OHP, ścigał się na liczbę prymitywnych wypowiedzi i interpelacji, ścigając lepszego od siebie ekswicemarszałka Sebastiana Ciemnoczołowskiego. Po dwóch latach od kontroli w urzędzie, wiadomo, że nic na marszałek Elżbietę Polak nie znaleziono, choć bez trudu można w gorzowskim szpitalu znaleźć dowody win, z okresu, gdy służbą zdrowia zarządzała w województwie ekswicemarszałek z PiS Elżbieta Płonka.

Oberwało się też lewicy, nie bez winy, ale mocno na wyrost. Najpierw kulą w płot – a więc bezpodstawnie - oskarżając eksministra Andrzeja Brachmańskiego, a ostatnio: zarzutami względem burmistrza Sulęcina Dariusza Ejcharta, oraz starosty Patryka Lewickiego. Wina Ejcharta, to raczej powód do jego „kanonizacji”, a sprawa Lewickiego dziwnym trafem nabrała tempa dopiero teraz. Wcześniej, prokuratorzy, mimo licznych zapytań Nad Wartą, niemal spali.

Takie czasy - koniunkturalni prokuratorzy i policjancji, agenci różnych służb na trzy litery, umiejętnie korzystają z dyletanctwa zwykłych ludzi, podlizując się przy tym decydentom. Przeciętny konsument telewizji, radia, gazet i portali społecznościowych, nie rozumie procedur prawnych, i nie wie w jaki sposób działa prawo w odniesieniu do podejrzanych lub oskarżonych. W połączeniu z realiami czasów współczesnych, gdzie wszystko odbywa się niemal „online”, a więc na oczach obserwatorów, trudno odróżnić fałsz od faktów. I jeszcze te polskie charaktery. Były wojewoda ? „Dobrze mu tak”. Eksminister? „Aaaa, widzicie, on też kręcił”. Młody starosta ? „Od młodego złodziej” I tak dalej.

Zachwyt nad narzędziem propagandy, który polega na pokazywaniu innych na krawędzi upadku, to metoda stara jak świat.

 Przez „dobrą zmianę” opanowana do perfekcji. Niby to para w gwizdek, dziwne ataki na oślep, niepotrzebne angażowanie wariantów „atomowych” do sytuacji przeciętnych, lecz w politycznym teatrze, właśnie to przyciąga uwagę. Paranoja łatwo tu przekracza Rubikon, i przed ostatecznym wyrobieniem sobie o kimś zdania, lepiej poczekać, dać umyslowi odpocząć, a argumentom dojrzeć. Przepaść między tym co słyszymy, widzimy i czytamy, a rzeczywistością, jest ogromna.


Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...