Przejdź do głównej zawartości

Kto będzie wojewodą lubuskim?

Przesadne skupianie się na tym temacie, może być rozczarowujące w tym tygodniu. Do całości obrazu dodajmy, że drugi raz w historii, tą funkcję obejmie ktoś bez znaczenia. Tak było w 2014 roku, gdy odwołano Jerzego Ostroucha…


Fot.: Tym tekstem, red. Maja Sałwacka mocno się skompromitowała. Nie pierwszy, ale też nie ostatni raz...


Będziecie zdziwieni, bo przedstawienie, jakie obserwują Lubuszanie od kilkudziesięciu dni, to czysta amatorszczyzna. Taki też będzie wojewoda, czy też wojewodzina, jak to się teraz fajnie mówi. Autor scenariusza przedstawienia pt. „
Wojewoda lubuski”, jest anonimowy, a reżyserzy mają z niego niezły ubaw. W samej partii brak recenzentów. Nikt się nie odważy.


Kluczowym słowem do odkrycia komu w poniedziałek lub wtorek premier Donald Tusk wręczy nominację, jest słowo „wpływ”.  To znaczy, ów nominat wpływów nie będzie miał żadnych, ale na niego wpływ będą mieli wszyscy. Trzeci garnitur, no dobra, garsonka. Idźmy dalej, skoro nie będzie miał wpływów, to o co chodzi ze słowem „wpływ”? Ano o to, że wpływ na nią, albo tym razem odmiennie – na niego, musi mieć ta, która wojewodą być chciała, ale jej na to nie pozwolono.

Właśnie zawężałam krąg do maksimum 2-3 osób. Bawimy się dalej? To będzie osoba z Gorzowa, bo inaczej, odrzucona posłanka będzie poirytowana. Więcej, musi pochodzić z kręgu jej najbliższych współpracowników, ale być na tyle sprawdzona w boju, aby zaakceptowali ją decydenci – szczególnie posłowie Elżbieta Polak i Waldemar Sługocki. Nie chodzi o kwalifikację, siłę charakteru lub pozycję polityczną. Odwrotnie! O brak tego wszystkiego.

Ok, wiadomo, są pewne minima. Wyższe wykształcenie, staż w partii i chociaż kilka lat doświadczenia w „zarządzaniu” zespołami ludzkimi. To ostatnie, najlepiej, aby ów osoba zdobyła w Urzędzie Marszałkowskim i wcale nie musi to być budynek w Zielonej Górze. Ten jegomość, albo ta pani, musi być na tyle nijaki lub nijaka, aby nikt nie wyczuł, że może się odkleić, pomyśleć o samodzielności, a tym bardziej nie może umieć cokolwiek więcej, niż ci, którzy go w Warszawie promują.

Łatwo zgadnąć, że nie może to być Radosław Wróblewski, Tomasz Gierczak, Robert Surowiec czy Jerzy Ostrouch. Owszem, łapie się na to radny Jerzy Sobolewski, ale bez przesady, nowy wojewoda będzie słaby, lecz nie może być śmieszny. Nawet, jeśli na poważnie potraktujemy oświadczenie Władysława Komarnickiego i Jerzego Synowca z 2014 roku, że funkcja wojewody lubuskiego jest bez znaczenia. Otóż ma znaczenie, pod warunkiem, że pełni ją poważna osoba.

Takie mamy w Lubuskiem elity, które nie są elitą, a jedynie grupą największego wpływu politycznego. Kiedy w tym województwie mówi się o elicie, to zazwyczaj w kontekście tego, że we wszystkich społeczeństwach, od tych najbardziej prymitywnych po najpotężniejsze, istnieją tylko dwie grupy: ta rządząca i ta, którą się rządzi. Pierwsza jest zazwyczaj mniej liczna, a druga, odbiera od niej rozkazy, bo jest przez nią rządzona.

Zwykły człowiek nie ma wpływu na to, kto zostanie wojewodą, ale może nim zostać, jeśli pełnił funkcję asystenta, a potem radnego u kogoś, kto ma na to wpływ. Lojalnie wykonywał polecenia, a także dał się poznać decydentom z Zielonej Góry. Pewnie już wiecie… Jeśli nie, to w poniedziałek wszystko stanie się jasne. Jedno jest pewne od wielu lat - skoro marszałkiem jest Marcin Jabłoński, to jego rządowym odpowiednikiem, może być tylko ktoś na miarę jego asystenta lub asystentki.

Póki co, wszyscy zastanawiają się, jak to możliwe, że dzień po dniu, w lokalnej „Gazecie Wyborczej”, pojawiły się dwa oryginalne teksty. Pierwszy, raczej krytyczny o Radosławie Wróblewskim, a drugi, bardzo cukierkowy, na temat Roberta Surowca. Ten ostatni na pewno nie ma z tym nic wspólnego, bo nie ma go w kraju…

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...