Bo w opinii polityków jest tak, że to nie bohaterowie głośnych tekstów i audycji na różnych poziomach polityki działają na szkodę społeczną, ale ci wszyscy śmiałkowie, którzy mają czelność o tym mówić oraz pisać. To nie złe zarządzanie jednostką samorządową, chamska postawa polityka i prawnika, czy wreszcie niekompetencja samorządowca lub jego zamiłowanie do luksusu, podważają zaufanie społeczeństwa do spraw publicznych. To nie wina działaczy sportowych, że lubią zaszaleć na egzotycznej eskapadzie, ale tych wszystkich, którzy o tym piszą. Dziennikarze i publicyści, tudzież blogerzy, zamiast tworzyć materiały pisane wątrobą, powinni budować zaufanie Polaków do ludzi działających publicznie. Niektórzy takie „salto mortale” wykonują, ale przyzwoici trzymają fason.
Bardzo bym chciał, aby wolnych mediów w Lubuskiem nie organizowali ci sami, którzy komunikację z nieprzychylnymi im dziennikarzami kończyli, kończą lub rozpoczynają od straszenia pozwami. Mamy w Lubuskiem bardzo dużo niewyjaśnionych sytuacji, gdy dziennikarz stawał oko w oko z politykiem, będąc przywoływanym do tak zwanego „porządku”. Dla własnego dobra nikt tego nie potwierdzi.
To nie dziennikarze są zepsuci, ale politycy wywierający na nich wpływ; oni mają w Lubuskiem nazwiska i adresy, wciąż pełnią swoje funkcje. Swoich wpływów używają w sposób formalny, ale o wiele groźniejsze jest zwykłe zastraszanie. Pomiędzy Nysą Łużycką a Wartą, doświadczyło tego bardzo wielu, wielu w mediach już nie pracuje.
– Państwo w radiu, będziecie musieli się
wyprowadzić z województwa. Komunistów nie ukarano, ale drugi raz tego błędu
nikt nie popełni – to nie są słowa polityka PiS, ale lubuskiej Koalicji
Obywatelskiej. Można to uznać za uwerturę do tego, co wydarzy w ciągu kilku tygodni. Politycy fałszywie uważają, że dziennikarze zadający im trudne
pytania, czynią to na zlecenie. Jedynym sposobem wyjaśnienia takiego myślenia
jest zjawisko psychologicznej projekcji: łakomczuch wytyka innym, że dużo
jedzą, a złodziej mówi, iż inni kradną.
Ktoś kto raz próbował złamać
dziennikarzowi kręgosłup, będzie uważał, że podobnie robią jego polityczni
przeciwnicy. Ktoś, kto dziennikarzom płacił, bo znalazł takich, myśli, że biorą wszyscy. To nieprawda.