Zdrowa władza powinna się godzić na więcej, niż tylko jedną i swoją własną opinię, a krytyka, nawet taka najostrzejsza, powinna mobilizować do dyskusji, a nie deprecjonowania tych, którzy chcą dyskutować.
Kiedy obserwuje się reakcję polityków Platformy Obywatelskiej na inicjatywę trzech lubuskich prezydentów o nazwie „Nowa Umowa Paradyska”, nie ma wątpliwości, że stało się z nimi coś złego. Przed wyborami parlamentarnymi z ich ust płynęły pod adresem tego środowiska głównie uznanie i miłe słówka. Wyglądało to nawet atrakcyjnie. Kilku prezydentów dużych miast i marszałek Elżbieta Polak, zawiązało samorządowe stowarzyszenie "Tak! Dla Polski". Jeździli po kraju i prawili dosłownie o wszystkim: od praworządności, przez system podatkowy oraz politykę klimatyczną, recenzowali rząd oraz parlament.
Sporo się zmieniło od tego czasu, a samorządowcy, którzy chcieliby rozmawiać o województwie lubuskim, mają teraz zamknąć gębę na kłódkę, bo to jest kompetencja posłów. Narracja polityków PO zmieniła się diametralnie i stała się bardziej nachalna oraz jednostronna. Kto nie z nami, ten przeciwko nam, oto jej clou. Prezydenci, burmistrzowie i wójtowie usłyszeli od lubuskich polityków wprost: jak chcecie grać, to według zasad, które ustala casyno, czytajcie, partie polityczne. Jak połączymy kropki, wyjdzie nam, że bardzo boją się wyborów samorządowych. Przez lata gardzili aspiracjami małych gmin, dzisiaj przebierają się w szaty ich obrońców. Nie pozwalają im nawet dyskutować. Nie o wyborach, ale o przyszłości województwa.
Dlaczego zaatakowali z taką siłą? Szukanie odpowiedzi należy rozpocząć od kilku pewników. Po pierwsze, województwem lubuskim od 15 lat rządzi PO z PSL-em i przystawkami. Tłuste koty bronią swojej karmy, bo w wyborczej konfrontacji z samorządowcami, mogą ją stracić. Z tego wynika drugi pewnik. Zagrożenie. Jeśli po kwietniowych wyborach samorządowych, całe to towarzystwo będzie rządzić w regionie dalej, nikt kto nie podziela ich poglądów i opinii, nie będzie mógł liczyć na wsparcie. Huk niemądrych wypowiedzi Sługockiego, Jabłońskiego czy Sibińskiej, to w rzeczywistości odgłos strachu o utratę wpływów.
To nie jest tak, że w Lubuskiem nie może być lepiej. Wiele zależy od tego, czy włodarze miast, gmin i powiatów, a także setki radnych różnych szczebli, zrozumieją powagę sytuacji. Próba zastraszenia ich, to plucie w twarz ludziom. O tym trzeba głośno mówić: nie tylko politycy odpowiadają za Lubuskie.