Nikt już nie powinien mieć żadnych
wątpliwości co do tego, że Akademii Gorzowskiej z udziałem Akademii Wychowania
Fizycznego z Poznania nie będzie. Nastąpił ostateczny koniec tworzenia Akademii
Gorzowskiej według strategii czysto administracyjnej. Przez ostatnią dekadę lat
nie nastąpiło nawet na moment zbliżenie w gorzowskim środowisku akademickim. Inaczej mówiąc – wzbogaciła się poznańska
uczelnia, ale Gorzów nie zyska, a w dalszej perspektywie straci...
To moje
wnioski po spotkaniu rektora AWF prof.
Jerzego Smorawińskiego z pracownikami
gorzowskiego wydziału oraz jego publicznym wystąpieniu. Teraz wszystko jest
jasne – Akademii Gorzowskiej z udziałem AWF nie będzie.
Jest to duży,
osobisty sukces prof. Smorawińskiego
i jedna z największych porażek sfery politycznej i samorządowej w Gorzowie.
Rektor poznańskiej uczelni wykorzystał swoje
nieprzeciętne walory intelektualne, talent dyplomatyczny i doświadczenie akademickie
do wzbogacenia uczelni, którą od kilku lat kieruje w Poznaniu.
Kiedy obejmował stanowisko rektora, w
Gorzowie działał zamiejscowy wydział ze sporym dorobkiem, systematycznie
rozwijający się w kierunku samodzielnej uczelni. Wiele zakładów naukowych i
katedr miało większy potencjał niż podobne na wydziale w Poznaniu. Spora liczba
studentów pozwalała na utrzymanie stabilnej kadry wykładowców i pracowników
administracyjnych. W Zachodniej Polsce - od Koszalina po Jelenią Górę - gorzowski
ośrodek studiów wychowania fizycznego i sportu był absolutnym liderem.
Dzisiaj liderem już nie jest, studentów ubywa szybciej
niż wynika to ze zmian demograficznych, kadra ulega stopniowemu rozproszeniu, a
majątek kurczy się szybciej niż powstawał. Warto w tym momencie postawić pytanie
dlaczego w innych miastach udaje się zrealizować podobne przedsięwzięcia, a my
dajemy się ogrywać.
Każdy kto choć trochę interesuje się życiem miasta,
utożsamia się z nim, zadaje pytanie:
dlaczego tak się dzieje ?
Gdybyśmy byli
społeczeństwem obywatelskim, szukając recepty na nasze problemy
analizowalibyśmy to jakie procedury lub prawo zawiodło. Niestety, musimy się
skupić na ocenie decyzji pojedynczych osób. Nie jest to łatwe, bo w ostatnich
latach nie było chyba lokalnego polityka, który nie obiecywał otwarcia Akademii
zaraz po zakończeniu kampanii wyborczej. Najczęściej stała za tym wyłącznie
prosta kalkulacja polityczna, bo korzystne spotkać się z profesorem Iksińskim i
ogłosić potem na konferencji prasowej kilka
pustych obietnic.
Nastąpił ostateczny
koniec tworzenia Akademii Gorzowskiej według strategii czysto administracyjnej.
Przez ostatnią dekadę lat nie nastąpiło nawet na moment zbliżenie w gorzowskim
środowisku akademickim.
Próbowano tworzyć struktury zarządzania „od góry”, najczęściej pomijając zmiany
funkcjonalne.
Przykładowo, nie stworzono ułatwień dla
studentów studiowania na dwóch kierunkach w obydwu uczelniach, nie próbowano
łączyć działań naukowych, bibliotek, lektoratów, wydawnictwa, klubów
studenckich, klubów sportowych. Kiedy w PWSZ powstawał ambitny wieloletni plan
rozwoju, wtedy w AWF likwidowano administrację, powiększała się niepewność
wśród wykładowców i studentów.
Doszło w ostateczności do sytuacji braku
zaufania po obu stronach.
Nie bez
negatywnego znaczenia było stanowisko prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka, który bezwarunkowo wsparł AWF, nie kryjąc
przy tym niechęci wobec strategii tworzenia Akademii przygotowanej i
konsekwentnie realizowanej w PWSZ. Po co było podważanie, deprecjonowanie,
wręcz obrażanie środowiska PWSZ? Komu to służyło?
Przegraliśmy
po raz kolejny, bo dominowało chciejstwo polityczne nad wiedzą i zdrowym
rozsądkiem. Poznańska uczelnia w tym czasie wzbogaciła
się w porównaniu do wydziału w Gorzowie.
Pierwsza większa korzyść dotyczyła pozyskania
kilkudziesięciu milionów, na nowy budynek dydaktyczny w Poznaniu, staraniem
między innymi premiera Kazimierza
Marcinkiewicza, w zamian za obietnicę zgody na odłączenie wydziału
gorzowskiego. Drugi raz 7,5 miliona, na ratowanie przed upadkiem finansowym
uczelni spowodowane niegospodarnością przy przebudowie tzw. budynku
fizjoterapii, w zamian za obietnicę „wsparcia
idei” tworzenia Akademii Gorzowskiej. Dzisiaj jak wiadomo obie obietnice
były gruszkami na wierzbie. Oprócz słownych obietnic nie ma realnych działań i
efektów.
W Gorzowie wielu myślało naiwnie, że
negocjacje w sprawach uczelni rządzą się innymi prawami niż w biznesie.
Towarzyszyło temu złudne przeświadczenie, że można prostymi decyzjami i
słownymi umowami stworzyć uczelnię akademicką.
Pozostaje nam
tylko mieć nadzieję, że po raz trzeci nie damy się nabrać. Być może latem lub
jesienią, przed wyborami padnie kolejna propozycja „nie do odrzucenia” zakupu
pozostałych budynków i odnowionego klinkierowo - granitowego obiektu
fizjoterapii. Oby słowa Stanisława Wyspiańskiego z „Wesela” - „Miałeś, chamie, złoty róg, miałeś, chamie, czapkę z piór ...” nie
były adekwatne.
Dr MICHAŁ
BAJDZIŃSKI