Przejdź do głównej zawartości

Mecenas Łopatowski: liczy się jakość usług, a do tego niezbędna jest wiedza !

Twierdzenie, że usługi prawnicze są zbyt drogie nie odpowiada rzeczywistości i standardom wolnego rynku. Zawsze można iść do tańszego prawnika. Podobnie jak można kupić markowe spodnie, ale można też zaopatrzyć się w zwykłe. Tyle tylko, że chcąc wykonywać taki zawód, trzeba posiadać odpowiednią wiedzę i doświadczenie zawodowe...



Rozmowa z KRZYSZTOFEM ŁOPATOWSKIM, byłem prokuratorem, a obecnie znanym i cenionym adwokatem z Gorzowa Wielkopolskiego.

Robert Bagiński: Ciekaw jestem czy pamięta pan jeszcze swoją aplikację prokuratorską i jakie ma pan wspomnienia z okresu, gdy poznawał tajniki zawodu, który później był przez pana wykonywany?

Mec. Krzysztof Łopatowski: Pamiętam ten czas bardzo dobrze i wspominam go bardzo miło. Aplikację rozpoczynałem w Sądzie Okręgowym w Poznaniu, a następnie przeniosłem się do prokuratury. To był rok 1983 , całkiem inne czasy. Aplikowałem w prokuraturze w Środzie Wielkopolskiej. Pamiętam mojego patrona prokuratora Andrzeja Jóźwiaka, który później został naczelnikiem wydziału ds. przestępczości zorganizowanej w Prokuraturze Okręgowej w Poznaniu i ustąpił ze stanowiska po słynnej aferze z tygodnikiem „Wprost”. To świetny prokurator. Nauczył mnie bardzo wielu rzeczy.

R.B.: Był pan prokuratorem, a potem szefem prokuratury, ale w pewnym momencie zmienił pan miejsce na sali sądowej oraz togę prokuratorską na adwokacką. Można w ogóle porównywać te dwa zawody w kontekście – komfortu pracy, finansowej stabilności czy wreszcie niezależności?

K.Ł.: To jest temat rzeka. Zacznijmy od tego, dlaczego część prawników przechodzi z sądów i prokuratur do Palestry. Powiedzmy uczciwie, moim zdaniem kierują się oni głównie względami merkantylnymi, a więc tym, że w zawodzie sędziowskim i prokuratorskim zarabia się – lub właściwie zarabiało się – zdecydowanie mniej. Czasy o tyle się zmieniły, że adwokaci ze znanymi nazwiskami, renomą i dużą ilością klientów, zarabiają w miarę dobrze. Dzisiaj jednak kierowanie się głównie względami finansowymi jest błędem, bo spora liczba adwokatów nie zarabia już nawet takich pieniędzy, które otrzymuje się w sądach i prokuraturach. Jest ich po prostu zbyt wielu, a klientów relatywnie mało. 

R.B.: Porównanie jest w ogóle możliwe ?

K.Ł.: Zawody są diametralnie różne i nieporównywalne. Wykonuje się w nich zupełnie inne czynności, choć nie ukrywam, że doświadczenie z prokuratury i sądu, bardzo przydaje mi się w pracy adwokata. Przede wszystkim pozwala dostrzec szereg błędów, które popełniają prokuratorzy i sędziowie, a nie muszę mówić, że bezwzględnie wykorzystujemy te potknięcia. Mamy poczucie satysfakcji, kiedy pismo procesowe czy środek odwoławczy przynoszą zamierzony efekt. To daje znaczącą przewagę nad adwokatami, którzy mają za sobą tylko i wyłącznie aplikację adwokacką. Kiedy ja odchodziłem z pracy w organach ścigania to z sądów i prokuratur odchodzili ludzie o najwyższych kwalifikacjach, którzy nie obawiali się stawić czoła rynkowi.

R.B.: Dzisiaj jest inaczej?

K.Ł.: Zupełnie inaczej, bo w sadach i prokuraturach jest określona liczba etatów. Prokuratorzy i sędziowie mają pewien komfort i poczucie finansowej stabilizacji, chociaż wysokość ich wynagrodzenia pozostawia wiele do życzenia. Do tych zawodów wybiera się najlepszych, zostają w nich tylko ci, którzy egzaminy zdają z najwyższymi notami, a ci słabsi odchodzą , niestety po to, aby często wykonywać zawód adwokata lub radcy prawnego.

R.B.: Tymczasem modne jest od kilku lat słowo „deregulacja”, która miała być kluczem do otwarcia zawodu adwokata. Ministerialne rozporządzenie miało dać szansę młodym i zdolnych prawnikom, ale niektórzy uważali i uważają, że to zbyt szeroko otwarte drzwi dla osób, które nie zagwarantują odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa prawnego ?

K.Ł.: Kolejny szeroki i społecznie nośny temat. Deregulacja oznaczała wpuszczenie do zawodu wszystkich chętnych ludzi i to nie kłóciło się z zasadniczą linią rynku i powszechnego dostępu do zawodu. Jednocześnie, twórcy tych nośnych pomysłów, znacząco obniżyli poprzeczkę. Surowe dotychczas wymogi, aby zostać adwokatem lub radcą prawnym zostały znacząco złagodzone. Nie towarzyszył temu już tak trudny egzamin jak niegdyś.

R.B.: Były już minister sprawiedliwości twierdził, że to pięcioletnie studia powinny gruntownie przygotowywać absolwenta do wykonywania zawodu adwokata lub radcy prawnego, a więc problem tkwił – według eksministra Gowina – w jakości szkolnictwa wyższego na wydziałach prawa…

K.Ł.: To jest całkowicie mylny pogląd i wynika również z tego, że minister nie był prawnikiem i praktykiem, a to już jest poważny problem. Ten człowiek kompletnie nie rozumiał instytucji, którą kierował, a także ducha prawa. Nie chcę na ten temat nawet dyskutować, bo zaraz padnie zarzut, że jestem znanym adwokatem i członkiem korporacji i tylko dlatego krytykuję byłego już ministra , który przecież walczył z korporacjami.

R.B.: Były szef Naczelnej Rady Adwokackiej mec. Rafał Dębowski powiedział  kiedyś, że: „Amber Gold to zderegulowany bank”. W domyśle – łatwy dostęp i dla wszystkich do zawodu adwokata może się skończyć katastrofą.

K.Ł.: Ja nie zawsze i nie do końca zgadzam się z moimi kolegami, którzy pracują w samorządzie adwokackim. Jestem zwolennikiem pełnego dostępu do zawodu adwokata. Nie wolno nikomu bronić dostępu do wykonywania wolnego zawodu. Tyle tylko, że chcąc wykonywać taki zawód, trzeba posiadać odpowiednią wiedzę i doświadczenie zawodowe. Nie da się tego osiągnąć inaczej, jak tylko zaliczeniem trudnego egzaminu, poprzedzonego kilkuletnią aplikacją w czasie której nabywa sie odpowiedniej praktyki. Możemy dywagować na temat tego, czy ktoś będzie dobrym adwokatem, ale nie możemy nikomu blokować dostępu do zawodu po spełnieniu wyśrubowanych , co podkreślam , wymogów prawnych.

R.B.: To od czego zależy to, czy ktoś będzie skutecznym adwokatem ?

K.Ł.: Przede wszystkim od predyspozycji indywidualnych…

R.B.: To …ale od czego konkretnie: od wiedzy, umiejętności retorycznych czy praktyki ?

K.Ł.: Wiedza jest oczywiście elementem bardzo istotnym, bo na wiedzy opiera się cały warsztat. Do tego wszystkiego trzeba mieć jeszcze odpowiednie predyspozycje. Obserwuję takie zjawisko, że osoby, które zdały egzamin z wynikiem wyższym niż przeciętny, nie zawsze są dobrymi aplikantami, a następnie adwokatami. Trzeba mieć owe coś, a więc trzeba przede wszystkim potrafić rozmawiać z klientem oraz umieć komunikować się z sędziami czy prokuratorami. Nie zawsze jest tak, że były sędzia będzie dobrym adwokatem, takim który odetnie się od tego , ze kiedyś "rządził " na sali sądowej i był panem sytuacji, a teraz jest po prostu stroną - podmiotem zabiegającym o to, by przekonać i przeforsować swoje stanowisko. Nie każdemu to się udaje.

R.B.: Jest taka opinia i jest ona dość powszechna nawet wśród stanowiących prawo, że usługi adwokatów oraz radców prawnych są zbyt drogie. Z drugiej strony, przedstawiciele Palestry odbijają pałeczkę twierdząc, że rządzący powinni dążyć do wzrostu zamożności obywateli, a nie obniżania cen usług. Jest tutaj jakiś złoty środek ?

K.Ł.: Nie ma tu złotego środka. Te sprawy kształtuje rynek. Są rożni klienci –  jedni chcą jeździć mercedesem, inni samochodem średniej klasy, a jeszcze inni samochodem małolitrażowym. Na rynku są adwokaci, którzy proponują bardzo zróżnicowane stawki i w tym zakresie istnieje konkurencja. Zawsze można iść do tańszego prawnika. Podobnie jak można kupić markowe spodnie, ale można też zaopatrzyć się w zwykłe. Twierdzenie, że usługi prawnicze są zbyt drogie nie odpowiada rzeczywistości i standardom wolnego rynku...

R.B.: ...nie rozumiem ?

K.Ł.:  Są to hasła bardzo nośne społecznie i politycznie, ale w rzeczywistości mają one odwrócić uwagę od innych istotnych problemów: między innymi " łupienia" społeczeństwa wysokimi podatkami i nękania go przez rozbudowaną biurokrację. Kiedy politycy nie radzą sobie z bieżącymi problemami, to odwracają uwagę ludzi wskazując, na przykład, że prawnicy za dużo zarabiają. Inwencja polityków w tym zakresie nie zna granic. Dla przykładu pan Ziobro chciał kiedyś ograniczyć wolny rynek usług prawniczych i zarobki adwokatów oraz radców prawnych, poprzez ustanowienie cennika usług maksymalnych. To nie ma nic wspólnego z działaniem na rzecz zwykłych ludzi.

R.B.: Jeśli o pieniądzach, to chciałbym słowo na temat obrony z urzędu. Na ile jest prawdą, że takiemu adwokatowi opłaca się sprawę przegrać, bo dzięki temu zapłaci mu Skarb Państwa, aniżeli wygrać i później dochodzić swoich należności od osób często niewypłacalnych?

K.Ł.: To prawda i tak się dzieje w sporach cywilnych z urzędu. Są to sprawy intratne, bo to właśnie od wartości przedmiotu sporu uzależnione jest wynagrodzenie adwokata czy radcy prawnego. W sytuacji, gdy przegrywa on proces, to Skarb Państwa wypłaca mu wynagrodzenie, a kiedy ją wygrywa, to musi je egzekwować od strony we własnym zakresie. Dopiero wtedy, gdy wykaże, iż egzekucja okazała się bezskuteczna, może dochodzić tych pieniędzy od państwa. Ta droga się wydłuża i proszę sobie odpowiedzieć samemu – którą drogę by pan wybrał ? Oczywiście, że ta pierwsza jest łatwiejsza, ale to wszystko to konsekwencja istniejących regulacji prawnych.

R.B.: To teraz przenieśmy się na sam środek sali sądowej. Pan przygotował do zawodu wielu adwokatów, ale proszę powiedzieć, jak czuje się tak doświadczony prawnik, gdy wchodzi na salę sądową, a tam o wszystkim decydować będzie trzydziestoletni sędzia?

K.Ł.: Trzydzieści lat ? 

R.B.: Dokładnie...

K.Ł.: Rozumiem, że mówi pan o wieku, a nie doświadczeniu zawodowym. Akurat ja takim doświadczeniem zawodowym dysponuję . Wracając do pytania – ja nigdy nikogo nie lekceważę. Zetknąłem się z młodymi sędziami o ogromnej wiedzy i takimi którzy zupełnie nie mieli pojęcia o tym, jaki zawód wykonują i z czym wiąże się sądzenie ludzi. Staram się młodszym kolegom prawnikom – adwokatom, radcom, prokuratorom czy sędziom przekazać to, że do wykonywania ich zawodu, poza wiedzą merytoryczną, niezbędne są dwie rzeczy: rozum i serce. Trzeba mieć świadomość, że na sali sądowej mamy do czynienia z człowiekiem, z ludzkimi dramatami. Sędzia powinien być człowiekiem życiowym. Powinien znaleźć w katalogu kar, taką karę, która pozwoli ocenić sprawę rozumnie  i zachowaniem wszelkich standardów . 

R.B.: Tak powinno być, ale czy jest ?

K.Ł.: Niestety spotykam się często z takim bardzo szablonowym oraz mechanicznym sądzeniem. W szczególności dotyczy to młodych sędziów, którzy są nauczeni pewnych schematów i w ramach tych schematów się poruszają . Starają się pisać uzasadnienia swoich orzeczeń, dostosowując je do wymogów przełożonych. Wychodzą z założenia, że będą oceniani przez swoich przełożonych, ze od tego jak postąpią zależeć będzie ich kariera zawodowa. Sędziowie często boją się podejmować trudne decyzje. Powiem Panu, cenię tych sędziów, którzy podejmują decyzje trudne i odważne, a przede wszystkim życiowe. Niestety, stwierdzam to z przykrością, takich sędziów jest coraz mniej.

R.B. Skoro o prokuratorach, to proszę powiedzieć na ile dzisiaj prokurator jest osobą niezależną, a na ile urzędnikiem państwowym podległym… politykom ?

K.Ł.: Stworzono pewną niezależność prokuratorów, ale proszę zauważyć, że odkąd obdarzono ich tą niezależnością, to prokuratura podlega coraz częstszym atakom politycznym. Prokuratura jest wygodnym narzędziem do ścigania politycznych wrogów. Taka była prokuratura w czasach PRL-u, ale również taka była za rządów kolejnych opcji politycznych, a w szczególności wtedy, gdy rządził PiS. Uważam , że to jest kwestia stworzenia odpowiedniej procedury. Gdybyśmy mieli instytucję sędziego śledczego, a więc osoby, która prowadzi śledztwo, gromadzi materiał dowodowy, a następnie przekazuje tylko ten materiał prokuraturze do oskarżenia. Prokurator reprezentuje wówczas rzeczywisty, a nie polityczny interes państwa. Wtedy mielibyśmy zdecydowanie lepszy system, ale jaki polityk zechce dobrowolnie pozbawić się narzędzia, którym od lat jest prokuratura. Politycy Platformy Obywatelskiej tego już nie ukrywają, a ci z Prawa i Sprawiedliwości mówili o tym od dawna i bez ogródek .

R.B. Na dziś mamy sytuację, że sprawa toczy się dwa lata, może pięć, a nawet dziesięć i za każdym razem na sali pojawia się inny prokurator, choć adwokat wciąż ten sam ?

K.Ł.: To jest kwestia funkcjonowania prokuratury. Na drobne sprawy mogą chodzić różni prokuratorzy i dzieje sie to bez szkody dla sprawy. To w istocie nie stanowi większego problemu, bo w poważnych sprawach występują z reguły autorzy aktów oskarżenia, a oni świetnie znają swoje sprawy, będąc dla nas godnymi przeciwnikami. W pytaniu poruszył pan kwestię długotrwałości trwania procesów, ale taki stan rzeczy jest następstwem złej procedury. Konieczne są prace nad lepszą procedurą, która nie będzie powodowała, że dwukrotnie przeprowadza się to samo postępowanie: raz w prokuraturze, a potem w sądzie. To największa bolączka. Podejmowane są próby uproszczenia procedury. Podjęto szereg działań – poprzez instytucje dobrowolnego poddania się karze, a na mediacji kończąc – ale przed nami bardzo wiele do zrobienia. Procedura wciąż jest zbyt zawiła i trudna, a i prawo materialne czyli kodeks karny także wymaga pewnych zmian.

R.B. On jest przedmiotem bardzo wielu zmian. Co kadencja, opcja lub minister, to inne priorytety. Kodeks karny ewoluuje częściej niż jakikolwiek inny katalog praw.

K.Ł.: Kodeks karny i tak zwana polityka karna często budzą moje zdziwienie . Uważam, że należy zwrócić uwagę na to żeby wzmocnić ochronę zdrowia i życia ludzkiego. W tym obszarze często zapadają pobłażliwe wyroki zaś za przestępstwa przeciwko mieniu bardzo represyjne. Stosuje się represje karne niewspółmierne do wartości tych dwóch dóbr. Niestety cześć sędziów tego nie rozumie i stosuje przy ocenie takich spraw pewien niedozwolony moim zdaniem automatyzm. A przecież chodzi o to, by zmusić sprawce przestępstwa przeciwko mieniu do wyrównania szkody, a dopiero wtedy, gdy ktoś nie chce tego lub nie może tego uczynić, powinien iść do więzienia. Inaczej mówiąc – nie chcesz zapłacić i oddać tego co zniszczyłeś lub ukradłeś, to idziesz do więzienia. To jednak jest temat rzeka .

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...