Przejdź do głównej zawartości

Komarnicki zawalił ? Tak umiera sztucznie wykreowany mit o wszechmogącym "Władku"...

Miał być silnym głosem „politycznego jastrzebia” w partnerskich relacjach z władzami województwa, a okazał się „pisklakiem” bez głosu, który trzęsie się na widok zielonogórskich wron i kruków. Właśnie zawalił sprawę „Stali Gorzów”, a wrony finalizują projekt wyrzucenia go z gniazda w którym de facto był tylko wirtualnie. Oddala się także perspektywa kandydowania do Senatu z poparciem Platformy Obywatelskiej...
Senator  Dowhan  raczej  unika  wywiadów - inaczej niż wiceprzewodniczący
i prezes Komarnicki - ale dzięki  temu nikt nie ma obaw, że jak będzie sukces,
to ojciec sukcesu będzie tylko jeden. W Gorzowie  jest  inaczej,  a "Stali"  nie
pomogło nawet to, że jej były prezes jest jedną z 10 najważniejszych osób w
samorządzie wojewódzkim...

Można by więc za za Stanisławem Wyspiańskim napisać: „Miałeś, chamie, złoty róg. Miałeś, chamie, czapkę z piór(...)Ostał ci się jeno sznur”, ale byłoby to niesprawiedliwie obraźliwe, bo prezes honorowy „Stali Gorzów” i wiceprzewodniczący Sejmiku Województwa Lubuskiego Władysław Komarnicki, znany jest jako człowiek niezwykle kulturalny i szarmancki...

...do tego stopnia...

...że z obawy o swoją polityczną przyszłość nie odważył się w sprawie żużlowego klubu na bezpośrednią konfrontację z marszałek województwa Elżbietą Polak.

Inaczej mówiąc -cytat oddaje ducha sprawy: Komarnicki nie potrafił dopilnować nawet tak prostej rzeczy jak równe traktowanie „Stali Gorzów” i zielonogórskiego „Falubaz”-u, a mógł dzięki temu udowodnić, że nie jest popularnym „kamerdynerem”, ale adwokatem spraw – jeśli nie Gorzowa, to chociaż gorzowskiego żużla.

Będzie wsparcie władz województwa dla <Stali Gorzów> i to udało się załatwić” – mówił nie dalej jak dwa miesiące temu w rozmowie z red. Sebastianem Górnym w Telewizji „Teletop”.

Tymczasem w piątek - rzeczywisty, a nie medialny, twórca ostatnich sukcesów „Stali Gorzów” - prezes Ireneusz Maciej Zmora, ogłosił na swoim społecznościowym profilu: W związku z dzisiejszymi wydarzeniami dotyczącymi traktowania Stali Gorzów przez urzędników Urzędu Marszałkowskiego pozwólcie, że nie będę komentować załączonego pisma”.

Pismo zaś rozwiało wszelkie wątpliwości – nie będzie wsparcia dla „Stali Gorzów”, ale jedynie „konkurs ofert na realizację działań publicznych polegających na promocji regionu poprzez sport”.

Przy okazji białoruskie Radio Gorzów pokazało swoje prawdziwe oblicze: krytyczna pod adresem Urzędu Marszałkowskiego opinia prezesa Zmory zniknęła ze stron internetowych rozgłośni dwie godziny po jej emisji. „Czy w Lubuskim wprowadza się białoruskie standardy” – zapytał głośno prezes „Stali”, a Komarnicki zamilkł.

 Jest szansa, że wyda oświadczenie iż jest to sprawa „trzeciorzędna” – jak to było w sprawie wojewody lubuskiego - po czym podpisze się za niego ktoś inny.

 Należałoby postawić pytanie, czy ktoś kto do dzisiaj jest w Platformie Obywatelskiej, błagającym o miejsce na listach do Senatu „petentem”, a nie „partnerem” – nawet pomimo dobrego wyniku wyborczego – cokolwiek znaczy, cokolwiek może i na cokolwiek ma wpływ. Można odnieść bowiem wrażenie, że wiceprzewodniczący Komarnicki tyko „chojraczy”, ornamentując swoje działania patetycznym stylem, który ma się do jego możliwości tak, jak efekt pracy ściennego malarza do Kaplicy Sykstyńskiej.
  
 Gorzowskie struktury Platformy Obywatelskiej cierpią na to samo co Komarnicki – bezsilność, indolencję, niemożność przebicia się oraz marginalizację – ale poszczególni politycy mają nad nim sporą przewagę i wynika ona z sumy indywidualnej inteligencji, biografii, politycznych talentów oraz szacunku jakim się cieszą. Nie wszyscy mają intelektualny polot Witolda Pahla, urzędnicze doświadczenie Mirosława Marcinkiewicza, wiedzę Jerzego Ostroucha, „czucie miastaJerzego Synowca czy polityczny spryt Roberta Surowca, ale nikt też nie uprawia polityki tak, jakby to było wyrabianie betonu w DDR-owskiej betoniarce.

Nie dziwi więc, że proste zestawienie niektórych wypowiedzi Komarnickiego, musi przyprawiać o atak pustego śmiechu nawet ćwierćinteligentów. Jest bowiem cienka granica między śmiesznością, a postawą żenującą. Nikt i nigdy w Gorzowie – łącznie z piszącym te słowa – nie przekraczał jej tak często, w tak krótkim czasie i w tak kuriozalny sposób.

Przykład pierwszy z brzegu to wypowiedzi na temat byłego i przyszłego wojewody lubuskiego.

„Nie traktuję poważnie takiego wojewody, który dziwnie biega za strażakami i policjantami(...)bawi się z dziećmi. Nowy wojewoda powinen stanąć jak Rejtan przy prezydencie Wójcickim i nawet walnąć pięścią w Warszawie i powiedziec: <No jak to, to są te pieniadze na rozkwit naszego miasta ?>. Tu powinien być wojewoda, który zwróci się do prezydenta Wójcickiego i powie: <Mamy problem i razem coś zróbmy>. O takim wojewodzie marzę” – to wypowiedź z czasu po odwołaniu J. Ostroucha, która różni się od tej, którą sformułował w telewizji „Teletop” po nominowaniu Katarzyny Osos: Jesli dobrze się wsłuchalem, to pani Osos jest radcą prawnym po aplikacji i wiem, że tego typu ludzie mają szerokie horyzonty(...). Jakiś tam drobny dorobek ma”.

Zdaje się, że owe niekonsekwencje dostrzeżono już w Zielonej Górze, czego skutek jest natychmiastowy: w sprawie „Stali Gorzów” raczej się nie wychyli.

„Stosowna uwaga od Eli w sprawie lotniska została mu zwrócona,  ale nie o to chodzi. Trudno będzie namówić zarząd regionu i radę regionu do głosowania za jego kandydaturą do Senatu. Przecież Hatka się sprawdza, a gorzowskie miejsce do Sejmu należy się Wierchowiczowi” – mówi ważny polityk zielonogórskiej PO.

Jego zdaniem opór wobec Komarnickiego jest różnie motywowany – także kwestiami natury sportowej – ale jak nic innego w Platformie Obywatelskiej, ma jeden wspólny północno-południowy mianownik: nikt nie che, by Komarnicki kandydował.

Co prawda od wtorku jest już jedną nogą w gorzowskiej PO, a za kilka dni zaaprobuje go Zarząd Regionalny, ale do kandydowania to nie wystarczy.

Koniec końców – jest gorzej niż na dworze w Bizancjum: tam każdy eunuch także bardzo chciał, lecz z oczywistych powodów nie mógł, ale przynajmniej wszystkie cesarskie urzędy stały dla niego otworem. Inaczej niż na dworze Województwa Lubuskiego – tutaj słabych się nie szanuje, niepotrzebnymi gardzi, a mocnych strąca w polityczny niebyt.


Komarnicki był potrzebny w wyborach samorządowych, mocny był dopóki nie stał się „petentem”, a jego słabości nie są nikomu potrzebne.

Często próbował recenzować senatora i prezesa „Falubaz”-u Roberta Dowhana, ale różnice na korzyść zdolnego polityka z Zielonej Góry są tak ogromne, że jakakolwiek analiza porównawcza byłaby wręcz nieuczciwa. 

        Obaj panowie mogli się wczoraj spotkać na sportowej gali w gorzowskim hotelu „Gracja”, ale Dowhan wydawał się tam gościem o wiele milej widzianym niż prezes honorowy „Stali Gorzów”, który - mimo marszałkowskich zapowiedzi na stronach internetowych - nie pojawił się. Trudno się temu dziwić, skoro należy do grupy "morderców piłki nożnej", a poza tym - nie upilnował spraw ukochanego przez siebie żużla, to nie upilnuje też spraw piłkarzy...

Tak umiera mit, który media stworzyły dla "Władka", a "Wałdek" stworzył go dla nich...

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...