Przejdź do głównej zawartości

Marszałek Polak dla NW: Zrobiłam dobrą robotę !

Należy skończyć bezsensowne animozje, które nic nie wnoszą, ale często skutecznie paraliżują współpracę w ważnych sprawach. Raport byłego wojewody Jerzego Ostroucha, to niezrozumiałe bzdury, a mieszkańcy Gorzowa mogą być pewni, że radioterapia powstanie.- Ona jest koniecznością ! – mówi w wywiadzie dla Nad Wartą marszałek województwa, deklarując wsparcie dla miasta także w wielu innych obszarach. W marszałkowskim fotelu czuje się pewna, ale liczy się z możliwością odejścia, gdyby w koalicji doszło do perturbacji. - Każdy polityk musi o tym myśleć – mówi Polak.
FOT.: www.lubuskie.pl

Rozmowa z ELŻBIETĄ ANNĄ POLAK, marszałek województwa lubuskiego.

Nad Wartą.: Czuje Pani satysfakcję wizytując gorzowski szpital, który przez wiele lat był przykładem jak być nie powinno, a od jakiegoś czasu, jest przykładem dla innych jak można i jak należy działać w sytuacjach beznadziejnych ?

Elżbieta Polak.: Spadł mi kamień z serca, bo problemy gorzowskiego szpitala były poważnym balastem dla całego województwa. Niestety był to tragiczny przykład niemożności, wręcz nieudolności elit politycznych i samorządowych.

GROŻENIE PALCEM...

NW.: Ale słychać głosy, że szpital może paść ofiarą własnego sukcesu: wzrosły koszty, bo wzrosło zatrudnienie, a te musiały wzrosnąć, aby szpital mógł prawidłowo realizować świadczenia. Audyt Pani urzędu wzrost kosztów i zatrudnienia formułuje jako zarzut, a przedstawiciele szpitala twierdzą, że to było konieczne.

E.P.: Naszą rolą jest monitorowanie sytuacji, bo nie możemy zmarnować tego  sukcesu. Pamiętajmy też, że szpital wciąż ma do spłacenia ogromną pożyczkę w kwocie 80 milionów na rzecz samorządu . Dlatego kontrolujemy i sprawdzamy, bo nie możemy sobie pozwolić na porażkę. Oprócz oddłużenia zainwestowaliśmy tu bardzo dużo w infrastrukturę oraz poprawę dostępności do świadczeń. Zwiększyliśmy również kontrakt, a wszystko to nie po to, by pokazać pani Rafalskiej, że to nie będzie szpital powiatowy, ale po to by on się rozwijał i służył mieszkańcom. Dałam słowo i wiem, że szpital będzie się rozwijał. Nie możemy sobie pozwolić na to, by szpital się zadłużył i dlatego prezesów sprawdzamy...

NW.: ...czyli sprawdzanie i kontrola, a nie grożenie palcem ?

E.P.:  Jedno i drugie, także pogrożenie palcem. Bo złych doświadczeń tu w Gorzowie mamy zbyt wiele i na kolejne nikt już sobie pozwolić nie może, a przypominam, że jest to już trzecie oddłużenie szpitala. Cieszę się, że związki zawodowe działają konstruktywnie i były czujne, dając nam sygnał, że niebezpiecznie wzrosły wynagrodzenia...

N.W.: ...bo lekarzy jest mało, a ci którzy są, chcą zarabiać.

E.P.: I ja nie mam nic przeciwko temu, by lekarze zarabiali dobrze. Wynagrodzenia mają rosnąć, bo lekarzom i kadrze medycznej należy dobrze płacić, ale czy tak dużo ? Pamiętajmy, że głównym zadaniem szpitala jest leczenie i na to powinny być przeznaczane główne środki finansowe, a poza tym żyjemy w Polsce, gdzie premier zarabia 16 tysięcy, a marszałek 12 tysięcy i pewien umiar jest wręcz oczekiwany.

NIECH PAN SURMACZ I RAFALSKA TERAZ COŚ ZROBIĄ

N.W.: Opozycja z PiS często podnosi tezę, że udało się zrestrukturyzować szpital, ale można to było zrobić inaczej – bez przekształcania w spółkę na którą nie ma jednak takiej kontroli.

E.P.: ... nieprawda, nie można było.

N.W.: Wiceprzewodniczący sejmiku z PiS Marek Surmacz uważa, że można było i tak należało zrobić, bo wtedy samorząd wojewódzki miałby większą kontrolę nad szpitalem, który nie byłby spółką prawa handlowego.

E.P.: Pan Surmacz i pani Rafalska mają teraz władzę i mam nadzieję, że wreszcie coś zrobią teraz dla szpitala, a przestaną analizować, co złego zrobiła pani Polak, bo ja zrobiłam tu bardzo dobrą robotę, której nie chciał lub nie potrafił wcześniej wykonać nikt inny. Liczę więc na to, że tak wiele zrobią również obecnie rządzący politycy PiS z Gorzowa.

N.W.: Piach w szprychy rzucali Pani Marszałek również działacze Platformy. Poseł Sibińska pisała listy z prośbami o wyjaśnienia, a Robert Surowiec mówił w wywiadzie: „Polak będzie żałowała”...

E.P.: Nie chcę do tego wracać, bo może tak rozumiano patriotyzm gorzowski, że wszyscy musza być przeciwko marszałek z Zielonej Góry, ale wtedy tutaj prawie nikt nie wierzył w nasze powodzenie… Nawet dyrektor szpitala stracił wiarę i  w punkcie krytycznym ogłosił, że zginęło  pięć tysięcy  faktur.

RADIOLOGIA JEST KONIECZNOŚCIĄ !

N.W.: Trzymając się konwencji szpitalnej. Radiologia – to chyba słowo, które w Gorzowie odmieniane jest przez wszystkie przypadki, ale Pani zarzuca się deklaracje, że gdzieś wpisano, że coś zaplanowano i że ma być, ale w tych wypowiedziach sporo niedowierzania.

E.P.: Nic nowego. Jest jak było z przekształceniem szpitala i podobnie będzie w finale: zrobimy to!

N.W.:...ale to była konieczność, a radiologia...

E.P.: ...jest również koniecznością ! Obecnie dla szpitala w Gorzowie to absolutnie numer jeden bo tu jest najgorsza dostępność do tych świadczeń.  Zadbaliśmy już o to, by została wpisana do mapy potrzeb w zakresie onkologii  a dowód na to znajduje się na stronie 162, gdzie są zapisane dwa akceleratory dla Gorzowa.

N.W.: Pani Marszałek, ludzie lubią konkrety: data, kiedy...

E.P.: Myślę, że do 2018 roku, tak bardzo ostrożnie,  to się nam uda. Pamiętajmy jednak, że teraz Platforma Obywatelska nie rządzi, nie mogę składać wiążących deklaracji, bo nie wiem jak to się będzie wszystko odbywało pod rządami Prawa i Sprawiedliwości. Jest na mapie potrzeb, a więc akceleratory możemy sfinansować z rządowego programu walki z chorobami nowotworowymi. Infrastruktura zostanie sfinansowana ze środków własnych szpitala i Regionalnego Programu Operacyjnego . A wiec radioterapia w Gorzowie będzie na pewno w tej perspektywie finansowej Unii Europejskiej, ale w jakim tempie to się będzie działo, zależy od tempa pracy nowego rządu.

NW.: Radioterapia, to akurat sprawa bardzo ważna. Jak wiele jest w Pani pracy sytuacji, gdy przyjeżdżają samorządowcy i politycy, ale prezentują tylko i jedynie zwykłe „chciejstwo”...

E.P.: Bardzo dobrze, że przyjeżdżają, bo taka jest ich rola. Im ma się chcieć, podobnie jak i mi...

NW.:...dobra, ale ile jest przypadków, że przyjeżdżają deklarując współpracę, bo coś jest dla nich ważne, ale to tylko chcenie, a nie jakaś strategia ?

E.P.: Zdziwię pana, bardzo wiele...

N.W.: ...też z Gorzowa?

E.P.: Oczywiście, zresztą widać to w budżecie na 2016 rok. Mówią: chcemy mieć Instytut Kultury Romskiej i potrzebujemy na to 100 tysięcy – będzie. Inni mówią: niezbędne są środki na Akademię Gorzowską – wpisaliśmy do strategii województwa, Sejmik Wojewódzki to przyjął, a ja wielokrotnie spotkałam się z rektor Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej i rektorem Smorawińskim z AWF. Nie wyszło, ale wyjdzie w inny sposób i bardzo się cieszę, a my daliśmy środki finansowe na infrastrukturę, modernizację budynków czy laboratorium środowiskowe...

NW.: ...właśnie, to ostatnie, gdzie wnioski były wcześniej źle przygotowane. Czy to nie jest przykład tego, że samo chcenie nie wystarczy, trzeba się przyłożyć ?

E.P.: To oczywiste, ale samo kreowanie wizji jest dobre, popieram to, bo trzeba stawiać sobie wysoko poprzeczkę. Mamy to szczęście, ze żyjemy w złotym wieku. Ja pracuję w samorządzie ponad trzydzieści lat i wiem jak było, a jak jest teraz gdy płynie do nas rzeka pieniędzy z Unii Europejskiej. Dzięki temu o 24 proc. wzrósł w Polsce PKB, regularnie rosną w firmach nakłady inwestycyjne, a bezrobocie spadło o połowę. W takiej sytuacji musi się samorządowcom chcieć mieć inicjatywę.

NIE BĘDZIE KASY NA PUSTY POCIĄG !

N.W.: Te inicjatywy wydają się jednak fajne medialnie...

E.P.: ...konkretnie, które ?

N.W.: ...zaraz powiem. Chodzi o przedsięwzięcia nośne w mediach pod które chętnie podczepiają się politycy, a które na koniec okazują się wcale nie takimi ważkimi. Przykład najświeższy, to połączenie z Gorzowa do Berlina, gdzie było wielkie „Hallo, ważna sprawa”, a dane Przewozów Regionalnych po kilkunastu dniach przeczą tej tezie...

E.P.: To jest pilotaż do grudnia tego roku. Chcą mieszkańcy, to ich słuchamy. Dofinansowaliśmy to przedsięwzięcie kwotą miliona złotych, a podczas Kongresu Samorządowego w Krakowie rozmawiałam z prezesem „Arriva” i naciskał na przedłużenie tej umowy, która jest według nich bardzo ważna. Powiedziałam, że dobrze, ale liczymy każdą złotówkę i najpierw musimy być pewni jakie będzie natężenie ruchu.

N.W.: ...tylko co weryfikować, skoro ten projekt wydaje się polityczny od początku: przychodzą politycy, nagłaśniają temat, zbierają pięć tysięcy podpisów pod marketami w mieście i uruchamiają propagandową machinę. Warto ten milion wydawać dla 30 osób dziennie ?

E.P.: ...na pusty pociąg na pewno nie, ale projektowi trzeba dać czas, pracując nad jego promocją. Byłam za nim od dawna. Często spotykałam się z naszymi niemieckimi partnerami m.in. w strukturach komitetu międzyrządowego Polska-Niemcy. Tu na pograniczu  powinniśmy się integrować nie tylko mentalnie poprzez zniesienie granic, ale przede wszystkim komunikacyjnie: chodzi o drogi i właśnie pociągi bezpośrednie. Spotkałam się  niedawno z premierem Brandenburgii, który dziękował mi za te połączenia. Im się to nie udawało przez wiele lat, a nam się udało.

N.W.: Oni za to nie płacą.

E.P.: Chciałam doprowadzić do tych połączeń bezpośrednich bez dopłaty, ale musiałam się ugiąć...

N.W.: ...dopłaty nie mają racji bytu...

E.P.: ...dlaczego ?

N.W.: ...bo 30-40 osób dziennie, a przy promocji 50 osób, to się w żaden sposób nie bilansuje finansowo...

E.P.: ...ale do wszystkich przewozów dokładamy rocznie 44 miliony. Czyli co, mamy wszystkie zlikwidować?

N.W.: No nie, ale racjonalność finansowa tego połączenia do Berlina w tym kontekście jest problematyczna.

E.P.: Oczywiście, musimy to ocenić. Dokładnie analizujemy każdy projekt. Wdrażamy właśnie monitoring czy nam się te przewozy opłacają, bo tu nie chodzi tylko o zadowolenie polityków, ale o zaspokojenie potrzeb zwykłych mieszkańców.

POZIOM LUBUSKICH UCZELNI

N.W.: To jedna zdaje się być często ważne. Proszę powiedzieć, jak ważne u Pani są marzenia gorzowian o Akademii Gorzowskiej – tak samo ważne jak były marzenia zielonogórzan o wydziale lekarskim na Uniwersytecie Zielonogórskim ?

E.P.: Ja nie dzielę mieszkańców, a Akademia Gorzowska jest ważna dla całego województwa, a nie tylko dla Gorzowa. Wszystkie inicjatywy, które są cenne, mądre i wybiegają daleko w przyszłość, mogą liczyć na moje wsparcie, zaangażowanie i akceptacje. Utworzenie kierunku lekarskiego miało tylu samo przeciwników, jak przekształcenie szpitala w Gorzowie. Wcale takiej dużej akceptacji dla kierunku lekarskiego nie było, bo zawsze jak jest coś nowego i konkurencyjnego, to powoduje niepokój. Nie wszyscy są takimi  marzycielami.

N.W.: Wielu zaś uwielbia krytykować i tu w Gorzowie często stawia się zarzut, że jak chodziło o wydział lekarski, to Pani lobbowała, promowała temat i spotykała się z ministrami zdrowia i nauki, a w przypadku Akademii Gorzowskiej było inaczej.

E.P.: Nieprawda ! Byłam w ministerstwach, spotkałam się w Senacie z wiceministrem Nauki i Szkolnictwa Wyższego, zresztą wspólnie z senatorami Komarnickim i Sługockim . A wcześniej z minister Kudrycką. Wiedziałam, że pan zapyta i mogę przekazać całą historię wszystkich wydarzeń w sprawie Akademii Gorzowskiej, bo mam nadzieję, że teraz się to uda.

N.W.: Uda się ? Przy tych wszystkich animozjach pomiędzy PWSZ a AWF-em ?

E.P.: Rozmawiałam o tym z posłem Zasadą, który blisko współpracuje z ministrem Gowinem. Byliśmy za tym, żeby połączyć te uczelnie i ich potencjał, bo nie mury tworzą akademię, lecz ludzie – prawo do doktoryzowania, odpowiednia ilość kadry oraz studenci. Skoro została przyjęta inna droga, to trzeba wokół niej stworzyć poparcie i konsekwentnie dążyć do celu. Będziemy mieli 3 lata na sprostanie wymogom...

N.W.: ...które wcześniej wcale nie były ważne, bo gdyby nie Pani wystąpienie na posiedzeniu Sejmiku Województwa Lubuskiego, to Akademia Gorzowska dalej byłaby jedynie w deklaracjach.

E.P.: Pamiętam tą sesję na której powiedziałam: rozwijamy szpital, jest decyzja o Lotniczym Pogotowiu Ratunkowym, budujemy radioterapię i czas na Akademię Gorzowską . Dlaczego ? Bo tu nie chodzi tylko o Akademię Gorzowską, lecz całe szkolnictwo. W rankingach nasze uczelnie wypadają słabo, mamy małą liczbę studentów i dlatego musimy uruchamiać nowe kierunki, na które jest zapotrzebowanie biznesu. Podsumowując: czas na Akademię Gorzowską, wszystkie ręce na pokład i bardzo się cieszę, że pani Rafalskiej się to udało !

PARZĘCZEW DOLNY I KACZE DOŁY

N.W.: To wszystko jest takie piękne, ale niemal wszystko wiąże się ze środkami europejskimi. Pani oczy wyobraźni dopuszczają sytuację, że w wyniku politycznych zawirowań absorpcja środków europejskich zostanie wstrzymana lub przełożona w czasie ?

E.P.: Nie ma możliwości, byśmy nie mieli tych środków.

N.W.: Nie, chodzi o inną sytuację, gdy Komisja Europejska chcąc wpłynąć na rząd przesunie możliwości korzystania z nich.

E.P.: Wszystko się może wydarzyć w polityce, zwłaszcza gdy jest ona tak dynamiczna i abstrakcyjna, jak ją obserwujemy na szczeblu krajowym. Ewentualne przesunięcia o rok  nie zrobiłoby   większej różnicy. W tym roku mamy rozpisane 43 konkursy i piłka jest w grze. Mamy więc program w trakcie wdrażania, projekty trzeba następnie ocenić, wybrać najlepsze….

N.W.: ...czyli bólu i dramatu nie byłoby ?

E.P.: Na pewno opóźnienie miałoby swoje skutki we wskaźnikach ekonomicznych, które teraz szybują w górę. Bezrobocie zmniejszyło się o połowę, a nakłady w małych i średnich przedsiębiorstwach rosną, rośnie też  PKB. To przedsiębiorcy kreują gospodarkę, a nie tylko pieniądze unijne. Ja znam w regionie wielu przedsiębiorców, którzy mówią iż nie chcą dotacji unijnych, bo to rozliczanie i biurokracja.

N.W.: Jeśli mowa o środkach unijnych – z Północy regionu było ich mniej. To przedsiębiorcy byli inaczej traktowani czy może w poprzedniej perspektywie nie aplikowali ?

E.P.: Pamiętajmy też o tym, że w podregionie zielonogórskim mieszka 650 tysięcy mieszkańców, a w podregionie gorzowskim 350 tysięcy, czyli proporcjonalnie mniej było aplikacji.

N.W.: Środki też będą dzielone według tego parytetu, a więc proporcjonalnie do ilości mieszkańców?

E.P.: Nie, środki były, powinny być i będą dzielone w sposób zrównoważony, a nie tylko pod względem geograficznym, ale też pod względem społecznym - aktywności czy ilości firm. Liczy się jednak przede wszystkim jakość. Nie będzie nigdy według zasady: „Każdemu po równo”, ale według jakości i tu trzeba patrzeć  na cały region. Dobry projekt i dobry pomysł, zawsze będzie miał akceptację.

N.W.: A przedsiębiorcy z Północy wtedy mówią: w Zielonej Górze i wokół jest wszystko, a w Kostrzynie nie ma mostu, który połączy strefę ekonomiczną z europejską siecią dróg...

E.P.: ...a na Południu potrzebują mostu w Milsku i też go nie ma...

N.W.: ...ale to na Północy jest strefa ekonomiczna, która potrzebuje mostu „jak kania dżdżu”.

E.P.: Bedzie most w Kostrzynie bo jest ważny i jest w kontrakcie. Na razie na liście warunkowej, bo nie ma jeszcze dokumentacji, ale rozmawiałam też z wiceministrem Materną o projektach w Polsce Zachodniej, które mają olbrzymie znaczenie dla regionu i dlatego uważam, że w tym kontekście powinniśmy o tych wewnętrznych animozjach i rozliczeniach pomiędzy Parzęczewem Dolnym, a...

N.W.: ...właśnie, aaa ...?

E.P.:  ...Parzęczewem Dolnym a Kaczym Dole... zapomnieć. To jest nieistotne. Trzeba patrzeć na region w skali makro. Polska Zachodnia, to użeglowienie rzek, to współpraca uczelni i ośrodków badawczych, to cała S-3 od Świnoujścia do Lubawki...

FILHARMONIA I BZDURY OSTROUCHA

N.W.: ...dużo pieniędzy, a były wojewoda lubuski Jerzy Ostrouch twierdzi, że były wydawane z poważnymi dysproporcjami dla Północy, gdzie środki krajowe zapisywane były jako środki na tą część regionu. To ten sławny raport.

E.P.: Znam ten raport, widziałam i słyszałam, nie wierząc własnym oczom i uszom, jak można kreować takie dziwne podziały.  Bardzo wiele czynników decyduje o podziale środków: to jest aktywność, czyli trzeba złożyć wniosek. Następnie  autentyczne potrzeby bo  tam gdzie nie biegnie S-3 nie ma takich środków, to prawda. Poza tym, pamiętajmy, o polityce spójności, czyli o tym jakie jest ukierunkowanie wydatków. Pieniądze unijne nie zastępują budżetu państwa czy samorządu, są tylko uzupełnieniem. Tu w Gorzowie prezydent zadecydował, że chce mieć filharmonię i sfinansowaliśmy ją w takim samym udziale jak Centrum Rekreacyjno-Sportowe w Zielonej Górze.

N.W.: A racjonalność wydatkowania na przykładzie Filharmonia Gorzowska, a po drugiej stronie Centrum Sportowe w Zielonej Górze ?

E.P.: To oceniają i ocenili również  mieszkańcy w wyborach.

N.W.: Czyli ?

E.P.: To były pieniądze na poprawę infrastruktury i władza lokalna decyduje, biorąc jednocześnie  odpowiedzialność za swoje projekty.

N.W.: O to właśnie chodzi: czy wszystkie inwestycje były racjonalne ?

E.P.: Ocena jest złożona, a pytanie jest szerokie. W tej perspektywie mieliśmy pięć priorytetów – od infrastruktury po kulturę, nie wszystkie inwestycje przekładały się na wzrost gospodarczy, ale były niezbędne do poprawy życia mieszkańców. Inwestujemy po to, by żyło nam się lepiej i ta infrastruktura społeczna jest również  ważna, bo pyta się o nią każdy potencjalny inwestor. W nowej perspektywie będzie jeszcze inaczej, tu liczyć się będą inteligentne specjalizacje i  innowacyjność.

N.W.: Dobrze, wiele projektów miało być innowacyjnych, ale to są często budynki bez treści...

E.P.: W tej perspektywie, którą zakończyliśmy, były środki na poprawę infrastruktury. Inwestycje  w rozwój gospodarczy są mierzone liczbą osób zatrudnionych czy powstaniem nowych miejsc pracy i ich utrzymaniem w określonym czasie. Już dzisiaj wiem, że wiele firm tej weryfikacji nie przejdzie. Ale generalnie, jako region,  nie będziemy mieli problemu z rozliczeniem bo nasze wskaźniki są wielokrotnie wyższe  niż zakładaliśmy. Prosty przykład, to 2000 hektarów terenów uzbrojonych czy 89 terenów inwestycyjnych. Są np. tereny, gdzie ani jedna firma nie zainwestowała, ale my jako cały  region utworzyliśmy więcej miejsc pracy niż zakładaliśmy.

DOBRE WINO TAKŻE NA PÓŁNOCY

N.W.: Również w obszarze winiarstwa ? To chyba szczególna działka, która swój rozwój zawdzięcza właśnie Pani ?

E.P.: Tu nie chodzi komu, ale po co. Musimy tworzyć tożsamość i markę regionu. Tworzymy warunki do rozwoju gospodarczego, rozwiązując też problemy takie jak szpital, czy dbając o rozwój infrastruktury jak S-3, ale ważny jest też wizerunek regionu. Bardzo często, to o czym mówimy wcale się nie przebija na zewnątrz, bo naszą marką nie są nasze problemy, ale to czym się pozytywnie różnimy od innych regionów. Nigdzie nie ma takiego Szlaku Wina i Miodu ani tradycji, które mają swoje korzenie w XIII wieku. Tu mieszkańcy sami uwierzyli, że można z tego żyć, a dowodem na to jest  prawie 30 winnic na szlaki wina i miodu  i Lubuskie Centrum Winiarstwa w Zaborze.

N.W.: Znów wystąpię jako adwokat Północy. Jest wspaniały szlak winno-miodowy, ale nie rozwinął się na przykład projekt „Lubuskie Mazury” na północy ?

E.P.:  Nic się nie robi samo, Szlak Wina i Miodu jest promowany od wielu lat. I nie jest rozwijany tylko na południu. Bo właśnie  na Północy w Mierzęcinie, jest jedna z najlepszych winnic w Polsce i Europie. Te winnice nie dzielą, ale łączą region, tak jak łączy nas S-3 czy Szlak Cysterski. Jest wiele miejsc, które trzeba pokazać i promować, a ja nie patrzę na nie przez pryzmat północno-południowy, ale jako wartość dodaną każdego z nich.

N.W.: Gorzów ? Mówi się, że miasto wymiera, starzeje się...

E.P.: Podobnie można powiedzieć o Zielonej Górze i dlatego się połączyła. Nie mamy w regionie metropolii...

N.W.: ...a Gorzów jest stolicą jedynie zapisaną w ustawie ?

E.P.: Zielona Góra jest stolica samorządową, a Gorzów rządową i świadczą o tym nie tylko instytucje, ale też powiązania z wieloma organizacjami.

N.W.: A jak Pani patrzy na poszpitalne budynki przy Warszawskiej, to więcej tu myślenia o tym, że w Gorzowie dbają o przyszłość, czy jest jednak inaczej, bo za chwilę minie 5 lat odkąd Urząd Marszałkowski przekazał je na Centrum Edukacji Zawodowej ?

E.P.: Monitorujemy ta sytuację, bo budynki były przekazane Prezydentowi Gorzowa w 2012 r.  a to oznacza ze za rok zegar wybije „godzinę zero”.  Zagospodarowanie budynków i utworzenie Centrum Szkolnictwa Zawodowego leży na sercu Gorzowa i powstał projekt, którego celem jest dostosowanie obiektów poszpitalnych  dla szkolnictwa zawodowego. Są na to pieniądze w ramach tzw. Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych dla Gorzowa.

N.W.: Był na Pani twarzy uśmiech przy temacie filharmonii...że wyborcy ocenili, a czy nie będzie tak za kilka lat w innych gorzowskich tematach: od hali sportowej, przez CEZ, po inne ważne projekty. Znów się Pani uśmiechnie wtedy ?

E.P.: To z Pana strony bardzo złośliwe. Infrastruktura społeczna jest ważna i potrzebna...

N.W.: ...złośliwie, ale chyba zgodnie z Pani teorią, że nie ma zgody dla braku przedsięwzięć nieracjonalnych.

E.P.: Owszem. Nie na wszystko co jest potrzebne były pieniądze. Czy filharmonia w Gorzowie była potrzebna ? Świadczy o tym obecność mieszkańców w tym obiekcie. Ludzie czują piękno i doskonałość. Jeśli jest mistrz, to są ci, którzy wokół niego chcą być i coś tworzyć. Tak jest w przypadku Edwarda Dębickiego wokół którego będziemy tworzyć Instytut Romski. Każdy inwestor pyta, gdzie jego dzieci będą chodzić do szkoły, jaki jest poziom kultury i co można robić wieczorami. To jest na przykład teatr, także ten wspaniały w Gorzowie w który będziemy inwestować w tym roku kolejne 2 miliony, bo to jest perła architektury  i świetnie prowadzona instytucja kultury.

RZECZYWIŚCIE WYGLĄDAŁO ŚMIESZNIE

N.W.: Ile w Polak jest jej samej i samorządowca, a ile jest polityka Platformy Obywatelskiej ?

E.P.: To się znakomicie łączy, bo Platforma Obywatelska jest partią liberalną, ceniącą ludzi kreatywnych i stawiającą na innowacje. Jest też skutecznym ugrupowaniem w realizacji programu, który ja realizuję w Lubuskiem.

N.W.: Dziwnie jednak brzmiały konstatacje działaczy gorzowskiej PO, podczas konferencji w której Pani uczestniczyła w teatrze, a gdy oni po tylu latach mówili: „Teraz będziemy ze sobą rozmawiać i współpracować”. To było Pani Marszałek śmieszne, że oni po tylu latach w Pani obecności oświadczyli, że będą rozmawiać, jakby Pani tu była po raz pierwszy...

E.P.: ...To rzeczywiście tak dziwnie wyglądało i tak też zostało przez media w Gorzowie ocenione. Podobna konferencja miała miejsce w Zielonej Górze, ale przekaz był inny. To chyba zależy od tego, co i kto chce usłyszeć. Jestem marszałkiem z rekomendacji Platformy Obywatelskiej i zawsze z tą partią i z jej członkami będę się utożsamiała zarówno na Południu, jak i na Północy. Mam do wykonania pracę merytoryczną, trochę inną od polityki.

N.W.: Polityka jednak jest obok. Czuje Pani, że może się coś wydarzyć w koalicji i wszystko się rozsypie jak domek z kart ?

E.P.: Każdy polityk musi o tym myśleć, bo żadna funkcja nie jest dana raz na zawsze. Ważne, by robić rzeczy dobre i swoją rolę traktować poważnie.

N.W.: Ale takiej opcji jak we Wrocławiu Pani się nie boi ?

E.P.: Wszystko zależy od nas, a więc od klubu Platformy Obywatelskiej. Jesteśmy jednym i stabilnym klubem, a to oznacza, że jeśli uda nam się utrzymać takie porozumienie wewnątrz to nic nam nie grozi. Jesteśmy lojalni względem naszych szefów i tu w regionie i w Warszawie  ale najważniejsza jest praca dla mieszkańców tu na dole w regionach.

ACH, TEN BABIMOST !

N.W.: Porozmawiamy o lotnisku w Babimoście ?

E.P.: Możemy rozmawiać, nie mam z tym problemu. Owszem są bardzo różne opinie i te połączenia pasażerskie rzeczywiście muszą być przez nas dofinansowywane, ale środowiska polityczne – od lewa do prawa – pomagają mi w tym. Jestem tak zdeterminowana, by to lotnisko się rozwijało, bo jest sens i zgoda wszystkich sił politycznych.

N.W.: Ale czy te inicjatywy jak połączenia bezpośrednie do Berlina czy właśnie lotnisko w Babimoście, gdzie wydaje się miliony bez szczególnego zainteresowania ze strony ludzi, mają w ogóle sens ?

E.P.: Oczywiście, że mają sens. My tworzymy warunki do rozwoju gospodarczego i to co jest dzisiaj krytykowane,  jutro może się okazać niezbędne. Oczywiście, my to wszystko liczymy, podobnie jak liczymy pasażerów do Berlina, natężenie ruchu na autostradzie czy S-3...

N.W.: ...a oponenci liczą pieniądze.

E.P.: I bardzo dobrze, że liczą, bo zapewne policzyli, że my tego lotniska nie musieliśmy budować jak inne regiony za setki milionów, ale je dostaliśmy za darmo od państwa polskiego. To istotna różnica, bo niesprawiedliwie zestawia się to lotnisko z innymi portami, które często wbrew logice zostały budowane za ogromne miliony. My go nie budowaliśmy, ale otrzymaliśmy całkowicie za darmo w zamian za co mamy za zadanie utrzymywać to lotnisko przede wszystkim do operacji wojskowych. A nakłady wcale nie były tak wielkie, bo to zaledwie 16 milionów, dzięki którym jest ono wyposażone i zmodernizowane do tego stopnia, że dziś mogą tam lądować nawet Boeingi. Po stronie niemieckiej wszystkie lotniska są utrzymywane i wcale nie pełnią one roli wielkich hubów, lecz funkcje dla turystyki oraz ruchu lokalnego.

N.W.: Chcę, by Pani dobrze zrozumiała mnie. Nie chodzi o kontestowanie lotniska, lecz takie porównanie: tam w Babimoście rozwija się lotnisko, a w Kostrzynie nie ma mostu, który połączyłby strefę ekonomiczną z siecią europejskich dróg.

E.P.:  Jedno nie wyklucza drugiego. Most w Kostrzynie musi powstać i zapewniam, że powstanie, a taki port regionalny również jest istotny. Ja nie wykluczam, że inaczej zdefiniujemy w przeszłości to lotnisko i będzie ono pełniło rolę głównie biznesową, czy w zakresie cargo.

N.W.: Na Południu pozostawi Pani po sobie Szlak Wina i Miodu, wydział lekarski czy kopalnię węgla, a także wiele innych przedsięwzięć na długie lata, a co na Północy ?

E.P.: Bardzo wiele, bo mamy tu uratowany i świetnie funkcjonujący szpital. Jest piękny teatr, który właśnie dzięki naszym środkom odzyska swój blask. Jest wiele innych instytucji, które udało nam się zrewitalizować: stara biblioteka, odrestaurowane muzeum, ale nie zapominajmy również o bulwarze czy filharmonii. Bardzo często jestem w Stanowicach w Parku Naukowo-Technologicznym, bo to jest ważne miejsce, gdzie będzie odbywał się transfer wiedzy do biznesu.

N.W.: No to mało się Pani chyba chwali, bo tu w Gorzowie wciąż pokutuje opinia, że „władza z Zielonej Góry” nie daje i nie dba.


E.P.: Jak pan widzi, to nieprawda. Być może jednak za mało jest tej promocji, bo nie wystarczy dobrze pracować, ale świat musi się o tym dowiedzieć. Dlatego rozmawiamy!


Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...