Przejdź do głównej zawartości

Media: liderzy "klikalności" i ośrodki realnego wpływu. Nie wszystkie...

Słusznie twierdził Platon, że światem rządzą ci, którzy potrafią spójnie o nim opowiadać, a w czasach mediów umiejętność ta jest szczególnie ważna dlatego, iż opowiadających jest bardzo wielu. W morzu redakcji i portali, a także oceanie newsów, trzeba umieć wyłowić te najciekawsze. Dziennikarstwo w formie jaką znaliśmy kilkanaście lat temu staje się pewnego rodzaju anachronizmem: słowo „dziennikarstwo” pochodzi od słowa „dziennik”, a ten rodzaj gazety powoli odchodzi do lamusa...

...choć przykład „Gazety Lubuskiej” zdaje się temu przeczyć, bo choć jej wersja papierowa nie ma już tylu czytelników, co w latach dziewięćdziesiatych, to wciąż jest ona najpoważniejszym dziennikiem i trzyma pozycję lidera także w Internecie.

 Ze średnią dzienną sprzedażą papierowych egzemplarzy na poziomie 20 tysięcy egzemplarzy i ponad 20 tysiącami unikalnych uzytkowników na redakcyjnym portalu – to dane branżowego portalu speedtest.pl – jest to medium z którym liczyć się muszą wszyscy. Ilość odsłon i nakładu jest tu wprost proporcjonalna do dziennikarskich indywidualności, których w całej redakcji jest niezliczona liczba. Dość napisać, że w Gorzowie nazwisk Jarosława Miłkowskiego czy Tomasza Ruska przypominać nikomu nie trzeba, a zielonogórski dziennikarz Zdzisław Haczek jest przez znawców kultury w regionie odmieniany przez wszystkie przypadki.

To oni wskazują nowe elity, nowy społeczny, sportowy, polityczny, kulturalny czy gospodarczy „mainstream”, nawet jeśli osobom publicznym wydaje się, że gdy występują w radiu lub są „lajkowani” na portalu społecznościowym, to świat staje w miejscu.

Politycy nie rozmawiają i nie spotykają się publicznie po to, by się czegoś dowiedzieć lub coś sobie wyjaśnić, ale głównie w tym celu, aby zostało to zauważone i przekazane dalej przez środki masowego przekazu. W tym kontekście, lokalna telewizja, rozgłośnie radiowe oraz portale internetowe, są dla polityków tym, czym dla ryby woda – bez nich nie istnieją, a im większa siła oddziaływania medium lub poszczególnych dziennikarzy, tym większa szansa na dotarcie do poszczególnych grup społecznych.

Czym mierzyć siłę mediów ?

Media krajowe rządzą się innymi prawami niż te regionalne i krajowe. Tu faktycznym i właściwie jedynym obiektywnym kryterium oceny, czy dany portal, rozgłośnia lub telewizja są potrzebne i warto się z nimi liczyć, jest oglądalność lub słuchalność, a w przypadku portali internetowych kluczowa jest tzw. „klikalność”, która nie jest tym samym czym liczba unikalnych użytkowników – a więc pojedynczych numerów IP.

Oczywiście, są jeszcze kryteria jakościowe - czyli jakość informacji, ich zawartość merytoryczna lub atrakcyjność graficzna, kontrowersyjność oraz grupa docelowa. Lepiej, by odbiorcami było tysiąc urzędników, polityków, działaczy, przedsiębiorców oraz samorządowców – a więc tak zwanych liderów opinii – niż dwa tysiące przeciętnych mieszkańców. Choć i to jest nie do końca prawdą, gdyż oni mają już najczęściej zdanie wyrobione, a w wyborach głosują zwykli mieszkańcy.

          Ludzie głosują klawiaturami komputerów, pilotów oraz telefonów, wszystko jest do zmierzenia i dlatego dane branżowej strony speedtest.pl mogą być dla wielu zaskoczeniem, a nawet powodem do frustracji. Są przynajmniej dwa powody, dla których warto mieć sporo odsłon na portalu internetowym: wpływ na opinię oraz pieniądze, które wynikają z faktu, iż z tego pierwszego będą chcięli skorzystać ci, którzy je mają.

         Absolutnym wirtuozem mediów oraz osobą z z największym „czuciem społecznym” okazał się weteran gorzowskiego dziennikarstwa i sprawny przedsiębiorca medialny Marcin Kluwak, który uczynił liderem nad Wartą nie tylko portal gorzowianin.com – który posiada blisko półtora tysiąca unikalnych użytkowników -  ale również najmłodsze ze wszystkich rozgłośni w Gorzowie - Radio GO. W badaniach słuchalności plasuje się ono w dwóch grupach wiekowych: 25-44 (22,1 procent słuchalności) oraz 15-75 (16,2 proc.) na pozycji wyższej niż Radio Gorzów(6 proc. i 12,2 proc.), Radio Plus (6 proc. i 13,8 proc.) i Radio Zachód (0,2 proc. i 2,5 proc.), oddając pola jedynie „hegomenowi” Radiu Eska. Inaczej mówiąc, kierowane przez Kluwaka media odnoszą sukcesy, choć nie są „łakomym kąskiem” dla polityków, którzy lubią głównie gadać i lansować się, a tam nie mają możliwości lub pytań nie da się ustalić przed audycją.
                


           „Staramy się wychodzić naprzeciw słuchaczom oraz czytelnikom. Myślę, że wiemy, czego oni oczekują” – mówi dziennikarz, który wraz z red. Anną Warchoł jest także producentem materiałów dla ogólnopolskiego TVN-u, co czyni ich jednymi z najbardziej wpływowych dziennikarzy w mieście.

Dużym zawodem i rozczarowaniem, jest zapewne katastrofalny – może nawet świadczący o zmierzchu tej anachronicznej formy dziennikarstwa - wynik portalu egorzowska.pl, który według speedtest.pl posiada dziennie 79 unikalnych użytkowników.

Publikowane w nim teksty, subiektywnie wydają się być często osobistymi porachunkami autorki z osobami i sprawami. Ich forma udaje więc grzeczność i bezinteresowność, ale mało kto się na to nabiera, wiedząc, iż w wielu przypadkach genezy ich powstawania należy szukać tam, gdzie „quazi dziennikarskie” oferty zostały przyjęte lub odwrotnie – tam, gdzie zostały odrzucone. Nie dziwi więc, że portal odwiedza garstka czytelników, a liczby odsłon są tak samo „oszołamiające”, jak liczba wyborczych głosów, które jego redaktor naczelna uzyskuje jako partyjna kandydatka do samorządu – choć tak mocno „pozorocelebruje” swoją „niezależność”. Dane i wycena speedtest.pl są dla tego portalu tym, czym g-stringi dla chcącej się dobrze prezentować nieatrakcyjnej kobiety: prawie niczego już nie zakrywają, a iluzje nie chcą się stać faktami.

Dane za speedtest.pl z dnia 09.01.2016

Nie powalają statystyki echogorzowa.pl, dla którego 533 unikalnych użytkowników – a więc kilka tysięcy odsłon dziennie – to nie jest wynik zadowalający.

Na ten portal i jego wpływ na opinię publiczną należy jednak spoglądać także w kontekście jego oferty papierowej. Miesięcznik „EchoGorzowa”  dociera do tych mieszkańców - a stanowią oni w Gorzowie jeszcze bardzo dużą grupę - którzy z Interentu nie korzystają wcale lub sporadycznie, a na płatne gazety ich nie stać. Najmocniejszą stroną echogorzowa.pl jest kulturalna publicystyka Renaty Ochwat oraz sportowe reportaże Roberta Borowego, który potrafi ciekawie pisać oraz dociekliwie indagować również w innych obszarach tematycznych. Słabością jest to, co doskwiera także innym prywatnym mediom – brak niezależności kapitałowej, co powoduje, iż portal o niektórych rzeczach pisać musi lub powinien, a inne świadomie pomija.

Mocną pozycję ma w Lubuskiem i w Gorzowie „Gazeta Wyborcza”, której sprzedaż papierowych egzemplarzy spadła, ale w internecie jest to medium wciąż najbardziej opiniotwórcze, bo tworzone przez jednych z najlepszych dziennikarzy prasowych. Cykl Kamila Siałkowskiego pt.: „Siałkowski pisze z sądu”, czy opisy miejskich spraw przez Dariusza Barańskiego oraz polityczne analizy Artura Łukasiewicza, to wciąż „creme de la cereme” lubuskiej publicystyki

Podobnie ma się rzecz z pierwszym i najstarszym gorzowskim portalem Gorzów 24.pl, który trzyma fason i profesjonalny poziom. Niespełna tysiąc unikalnych użytkowników nie czyni go medium masowym, ale nikt nie odbierze mu opiniotwórczości.

Redaktora Adama Oziewicza nie interesuje kto „pierdnął” lub „napluł  do zupy”. On wie, że choć dane „klikalności” są ważna dla reklamodawców, to czytelnicy nie zawsze są mądrzejsi od kogoś takiego jak on – który dopyta, zbada, zweryfikuje i wyciągnie własne wnioski. Zdaje sobie sprawę, że „analfabeci” chcieliby często krytykować lokalnych pisarzy, „muzykalnie głusi” recenzować prof. Monikę Wolińską, a „artystyczni ślepcy” oceniać prace artystów Magdaleny Ćwiertni czy Zbigniewa Sejwy.

       Słabo wyglądają dane portalu Radia Gorzów, ale ta rozgłośnia nadrabia słuchalnością, podobnie zresztą jak Telewizja TELETOP – mniej oglądana w internecie, ale wciąż popularna w sieci kablowej. Radiu Gorzów nie pomaga PiS-owska „propaganda” i wciąż ten sam zestaw rozmówców politycznych, choć postawa dziennikarzy Marcina Sasima czy Bogdana Sadowskiego budzi szacunek – potrafią w tej „dobrej zmianie” dociekliwie pytać i poruszać wątki kontrowersyjne dla polityków tej opcji, czego nie można powiedzieć o tendencyjnych i prorządowych słowotokach Andrzeja Pierzchały, który słowem operuje sprawniej, niż kowal młotem.

Problemem wielu portali – najbardziej dotyczy to bloga Nad Wartą, który jednak nie ma większych aspiracji idących w konkurencję z „Gazetą Lubuską” czy „Gazetą Wyborczą” – jest to, że nie chcą wyjść poza grupę 5-7 tysięcy osób żyjących w regionie polityką, interesujących się nią oraz uznających informacje polityczne za ważne. Wychodząc z tego świata, można dotrzeć – co pokazuje przykład gorzowianin.com – do kolejnych tysięcy, którzy interesują się wieloma innymi rzeczami lub po prostu sensacją.

Inną kategorią są blogerzy i tu nie sposób nie wymienić autorów stoliknumer1.pl: Piotra Steblin-Kamińskiego, Andrzeja Trzaskowskiego, Moniki Twarogal i Katarzyny Milczał, którzy piszą pięknie i subtelnie, przyciągając bardzo różnych ludzi, a przy tym emanując doświadczeniem oraz rozwagą. Tu nie liczy się czas i  ilość, bo skuteczność przekazu gwarantuje jakość.

Reasumując – odkąd nowoczesne technologie dają dobre narzędzia telemetryczne, nawet amatorom tego typu badań, wiadomo kto ma „klikalność”, a kto jej nie ma - który portal dociera do jakich grup społecznych i jaki mają one później wpływ na resztę społeczeństwa.


Łatwo ocenić, że Jerzy Synowiec ciągnie „kliki”, a Robert Surowiec powoduje wręcz „zamrożenie internetu”. Nie inaczej z portalami, które mogą służyć w dotarciu do osób decyzyjnych lub są bez żadnego wpływu, jak egorzowska.pl. Można z tym dyskutować, ale dziś Steblin-Kamiński, Milczał, czy Leszek Sokołowski i showmen Roman Błaszczak z „Fabryczna 19”, mają większy wpływ na rzeczywistość, niż pół roku wpisywania czegoś na beznadziejnym portalu.

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...