Przejdź do głównej zawartości

One trzy i wiele innych...

To najsilniejsza „broń” gorzowskiej opozycji wobec „dobrej zmiany” w przyszłorocznych wyborach samorządowych.Trudno się dopatrywać w ambicjach tych kobiet czegoś nadzwyczajnego, bo – choć działają w różny sposób i w bardzo różnych obszarach, a nawet nie mają „parcia na szkło”, jak radna Kunicka – są do partycypacji w polityce wprost stworzone. Nawet jeśli na udział w wyborach się nie zdecydują, to już dziś mają na swoim koncie sporo sukcesów, których mogą im pozazdrościć obecni radni. Ich znakiem rozpoznawczym są: bezinteresowność, orientacja na efekty oraz poszukiwanie kompromisu za wszelką cenę.

FOT.: TV TELETOP/Twitter/Facebook

Kiedy więc partie w całym kraju na siłę szukają w swoim gronie, zdolnych i ambitnych kobiet, które można by było wysłać na odcinek samorządowy, w Gorzowie nowe liderki ukształtowały się same – albo inaczej: ukształtowała je sytuacja oraz miernota lokalnej sceny politycznej. Nazwisk zdolnych i ambitnych pań w mieście jest wiele, ale te trzy: Katarzyna Milczał, Monika Twarogal oraz Urszula Niemirowska, to absolutny „hit sezonu”, choć obecne są w życiu społecznym od dawna.

Nie były i nie są uczestniczkami partyjnych przejażdżek na karuzeli posad w administracji, bo swój status oraz miejsce w którym się obecnie znajdują, zawdzięczają nie politykom, ale samym sobie. Tylko ktoś umyślnie ślepy mógłby nie dostrzec, że to zmiana nie tylko pokoleniowa, społeczna, ale również jakościowa, bo motywacja wszystkich pań jest całkiem inna, niż pierwszego z brzegu działacza płci męskiej.

Do działalności motywuje mnie walka o sprawiedliwość oraz prawdę, a w politykach, których dotychczas poznałam, wkurzało mnie to, że jak już osiągnęłi mandat lub pozycję, to zapominali o ideałach” – mówi NW jedna z liderek KOD-u M. Twarogal, której marsz do miejsca, gdzie jest obecnie i cieszy się tam ogromnym uznaniem, trwał długo i był najeżony mnóstwem przeszkód. Zaczynała w Ruchu Palikota, by później zaliczyć polityczny romans z komitetem prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka, a następnie związać się z reanimowanym i na siłę podtrzymywanym przy życiu Sojuszem Lewicy Demokratycznej. „Nie znoszę polityki w której układy i układziki stają się ważniejsze, niż sprawy ludzi, a działacze służą tylko jako <mięso armatnie> i nie traktuje się ich poważnie” – konstatuje.
          
         Wydaje się, że w końcu znalazła swoje miejsce w życiu publicznym, a w samym KOD-ie oraz na oficjalnych manifestacjach przyjmowana jest wyjątkowo ciepło. Wykonuje w tej organizacji gigantyczną pracę, wyrastając na naturalnego lidera, a przy tym sporo ryzykuje jako pracownik państwowej Poczty Polskiej i nie jest tajemnicą, że jest „solą w oku” PiS-owskich patałachów z Hawelańskiej i Borowskiego. „O tej kobiecie będzie jeszcze głośno, bo parę ciekawych rzeczy srobi” – celnie ocenił ja w swoim autorskim programie „Fabryczna 19” red. Roman Błaszczak. To co wyróżnia ją najbardziej, to brak patosu oraz unikanie „mowy trawy”, która wśród gorzowskich polityków jest chlebem powszednim.
   
         Całkiem inną drogę aktywności obrała Urszula Niemirowska, aktywna w Platformie Obywatelskiej, ale znana głównie jako prezes Fundacji „Pozytywka” oraz aktywistka na rzecz społecznosci Zawarcia i Zakanala.

 „Mieszkańcy nie są aktywni, bo często powstrzymuje ich myśl, co pomyslą inni. Obywatelska aktywność dopiero zaczyna nad Wartą raczkować” – mówi. Dotychczas unikała mielizn gorzowskiej polityki, ograniczając się do cichego członkostwa w Platformie, ale nie jest tajemnicą, iż swoją energię, pomysły oraz doświadczenia, chciałaby wykorzystać także w charakterze radnej. Nie będzie łatwo, bo samorządowa konkurencja na Zawarciu jest ogromna, ale aktywność Niemirowskiej znacznie wykracza poza tą dzielnicę, a poza tym – w przeciwieństwie do innych - ma na swoim koncie konkrety: w fundacji, a wcześniej w Stowarzyszeniu św. Eugeniusza de Mazenoda. „W Gorzowie jest tak dziwnie: jeśli się nie bywa na tzw. salonach, ale goni do rodziny oraz po cichu działa dla innych, lecz bez specjalnego rozgłosu, to jest sie powietrzem. Polityka mnie nie interesuje, bo wolę merytoryczne rozmowy i działanie, niż zwykłe lanie wody” – podsumowuje.

Mieszkańcy chcą mieć w wyborczej ofercie produkty pełnowartościowe.

Głosowanie na Ludzi dla Miasta było głosem na „półprodukty”, bo wszyscy widzieli atrakcyjne opakowanie, lecz nieznana była zawartość, która z wyjątkiem Marty Bejnar-Bejnarowicz i Grzegorza Musiałowicza – oraz tych, którym do Rady Miasta nie udało się dostać - okazała się towarem z krótkim terminem ważności. Niemirowska, to produkt jakości najwyższej. „Podziwiam ją za cierpliwość i determinację, a także to wszystko co robiła w stowarzyszeniu oraz jako szefowa rady rodziców w 10-ce”- mówi NW były prezes Gorzowskiego Rynku Hurtowego Mariusz Domaradzki, a mało kto wie, że nie jest jej łatwo, jako matce czwórki dzieci oraz osobie pracującej zawodowo.

Tylu wybitnych polityką się brzydzi i od niej stroni, a tyle miernot triumfuje. Na szczęście w mieście nad Wartą bywa też tak, w życiu publicznym pojawiają się osoby piękne, a przy tym ponadprzeciętnie inteligentne.

 O ile więc mandat miejskiego rajcy pasuje do Haliny Kunickiej z PO czy Aleksandy Góreckiej z Gorzów Plus, jak siodło do krowy, to Katarzyna Milczał – blogerka, aktywistka, członek Nowoczesnej oraz jedna z liderek w Ośrodku Wsparcia Ekonomii Społecznej – jest wręcz modelowym przykładem osoby, która radną być powinna. „To zabrzmi zabawnie, ale moją działalność publiczną zawdzięczam Jackowi Wójcickiemu, a raczej poczuciu rozczarowania” – mówi NW i wylicza ciąg błędów prezydenta, które spowodowały, że zdecydowała się wyjść z pozycji obserwatorki na pozycję aktywnego uczestnika. Zadebiutowała spektakularnie, głośnym wywiadem oraz aktywnością w obronie Placówki Wsparcia Dziennego, którą władze miasta chciały zlikwidować. „Wkurzyła mnie buta i przedkładanie partykularnych interesów nad sprawy Miasta i mieszkańców. Celebracja i narcyzm. Brak jakiejkolwiek chęci do współpracy i kompromisu” – dodaje.

Znam kaśkę jeszcze z czasów szkoły średniej i ona była taka zawsze, więc dla mnie jest czymś naturalnym, że dzisiaj jest aktywna na szerszą skalę” – mówi NW Domaradzki, który razem z K. Milczał działa w strukturach Nowoczesnej. Dzisiaj jest Milczał pełno wszędzie, przy czym jest to „pełnia” konstruktywna i zawsze szukajaca porozumienia, nawet wtedy, gdy wszyscy są przeciw. Taki jej urok.

Tych aktywnych kobiet w Gorzowie jest więcej, może nawet więcej niż kiedykolwiek wcześniej.

Rozmówcy Nad Wartą nie mają w większości żadnych wątpliwości – najbliższe wybory samorządowe będą należały do kobiet. Tych opisanych w tekście, ale także wielu innych, znanych mniej lub bardziej – ale posiadających wiarygodność oraz rekomendacje pozapolityczne. Kiedy mężczyźni popełniają w polityce „harakiri” – zamieniając się w ciagle dbających o swój wygląd oraz prezencję w lokalnych mediach narcyzów, one robią swoje: w stowarzyszeniach, fundacjach, na osiedlach czy organizaując przestrzeń dla innych. To dobry scenariusz dla Gorzowa.


Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...