Przejdź do głównej zawartości

Wielkie ptaki gonią "dobrą zmianę"...

Nie wiadomo jeszcze, czy „ptasia grypa” będzie skutkowała amputacją chorych organów rządowej władzy w Lubuskiem, ale poza dyskusją wojewoda Dajczak ewidentnie sobie nie radzi, a konsekwencje działań podległej mu bezpośrednio lub pośrednio administracji, mają wpływ na to, iż groźną dla ptaków chorobę wypuszczono poza województwo. Gdyby nie parlamentarny kryzys, byłby to główny temat i paliwo do uzasadnionej krytyki „dobrej zmiany”, ale realne problemy przegrywają z politycznym „biciem piany” o wycieczkę lidera Nowoczesnej. „To dyletanci, którzy nie mają pojęcia o walce z tą grypą” – mówi jeden z rozmówców Nad Wartą biorący z ramienia wojewody udział w akcji walki z "ptasią grypą"...


...podkreślając niekompetencję wojewody Władysława Dajczaka, dyletanctwo dyrektora generalnego Lubuskiego Urzędu Wojewódzkiego Romana Sondeja oraz opisując konsekwencje działań obu „Misiewiczów”.  Fakt, że panowie nad niczym już nie panują, potwierdza były dyrektor Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego w LUW  Waldemar Kaak.

W tekście przesłanym do Nad Wartą nie pozostawia wątpliwości, że sytuacja mogła zostać opanowana, ale zabrakło wiedzy i strategii. „Wydział Zarządzania Kryzysowego pod moim kierownictwem z pewnością nigdy by nie zaliczył takich wpadek. Wiele działań mojego poprzednika dyrektora Śliwińskiego i moich, a także wielu fachowców, trafiło na śmietnik zbudowany przez ignorantów” – napisał do NW eksdyrektor Kaak.

Tymczasem wojewoda Dajczak, prezentując twarz niezmąconą myśleniem w Radiu Zachód oświadczył: „Wszystko jest oponowane, ale zdajmy sobie sprawę, że to jest największe ognisko grypy w Polsce i dotyczy sześciuset tysięcy ptaków hodowlanych. My realizujemy te wszystkie działania, które powinny być realizowane. Decyzja jest taka, że te wszystkie ptaki powinny być uśmiercone i wywiezione. To jest około siedem tysięcy ton, które trzeba wywieźć”.
          
           Gdyby przyjąć wypowiedź wojewody Dajczaka w kategoriach matematycznych, oznacza to, iż walczą z naprawdę ogromnymi ptakami – może są to nawet osobniki bardzo niebezpieczne dla „dobrej zmiany” -  które zagrażają również ich zyciu. Przyjmując bowiem średnią wagę kurczaka na 2 kilogramy, a indyka na około 18 kilogramów, oznacza to iż wywożą prawdziwe mutanty o średniej wadze 19 kilogramów, co zapewne nie pozwala im dobrze spać.
    
        Co ciekawe, swoją niekoniecznie pozytywną rolę w walce z „ptasią grypą” ma również Pierwszy Strażak Powiatu Jacek Wójcicki, którego głupawe komentarze i uwagi spowodowały, że z funckji odwołany został po 18 Powiatowy Lekarz Weterynarii Józef Jagódka. „Jacek z tymi swoimi strażakami opowiadał tak głupie rzeczy, że wszystko poszło falą” – mówi rozmówca NW.

   
           A przecież wszystko jest jasne – gdyby ptasia grypa była szkodliwa dla ludzi, reprezentant „dobrej zmiany” w terenie W. Dajczak miałby na swoim koncie w Lubuskiem więcej trupów, niż jakikolwiek terrorysta na  świecie. Bezsensowne zmiany na stanowisku lekarza weterynarii w ciągu zaledwie dwóch tygodni – o co dziennikarze mediów narodowych nie pytają – podobnie głupie zmiany w wydziale zarządzania kryzysowego i likwidacja kryzysowego magazynu, to wystarczające argumenty, by powiedzieć temu "sołtysowi województwa": „Do widzenia !”.

         Te "ptasie wielkoludy" będą go prześladowaly przez lata, zwłaszcza, iż najbardziej skrzywdzeni zostaną rolnicy...


Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...