Charyzmy lidera nie da się kupić, a tym bardziej nie podaruje jej
partia lub komitet wyborczy. Jeśli jest się pełnym kompleksów „plastykiem”, to zostanie się nim do
końca i nie zmieni tego żadna nominacja ani polityczne gremium. Można obecnego
prezydenta lubić lub go nie nienawidzić – bo kandydatem na ołtarze raczej nigdy
nie zostanie - ale nie zmienia to jednego: na politycznym widnokręgu jest jedynym,
który pociąga do działania i sam prezentuje się jak menadżer poważnej
korporacji…
Pisanie o prezydencie Tadeuszu Jędrzejczaku w tonie
pozytywnym – nawet jeśli rzecz dotyczy ważnego Spotkania Noworocznego - jest zajęciem
wielce ryzykownym, bo zawsze znajdą się tacy, co określą to mianem „lizusostwa” lub „klakierstwa”. Jeśli przyjąć iż to zwykła „projekcja” – a’la lokalne środowisko: a więc projektowanie własnych
serwilistycznych zachowań na innych, lub też potwierdzenie tezy jednego z
klasyków, że „łakomczuch zawsze wytyka
innym obżarstwo”, to warto stanąć po stronie prawdy. „Przyjacielem jest mi Platon, ale milsza prawda” – mawiał Sokrates, a prezydent Jędrzejczak powiedział
w piątek po prostu: „Sorry, że mamy świetną
filharmonię(…)Sorry, że mamy PWiK oraz Miejski Zakład Komunikacji. Sorry, że
rozwija się gorzowska podstrefa ekonomiczna, a ludzie mają pracę. Sorry, taki
mamy klimat”. Sporo w tym racji, ale jeszcze więcej w tym, że podczas spotkania
nie przemawiał jak jeden z wielu polityków lub urzędników, słynących w mieście
z dyscypliny pod nazwą „mowa trawa”, ale jak menadżer korporacji pod nazwą „Gorzów”.
„Potrzeba nam synergii(…). Musimy być
konkurencyjni oraz innowacyjni, gdy skończą się środki pomocowe(…). Razem z
moimi przyjaciółmi i współpracownikami będziemy robić wszystko, by miasto się
rozwijało” – to sformułowania człowieka, który wie czego chce i choć Urząd
Miejski oraz podległe mu jednostki, to nie korporacja, świadczą o tym iż miastem
zarządza menadżer. „Nasze inwestycje w
Gorzowie nie byłyby możliwe bez zaangażowania i dobrej współpracy z prezydentem
miasta(…)dzięki czemu co sekundę produkujemy tu jeden telewizor” – mówił podczas
prezydenckiej gali dyrektor generalny TPV Displays na Europę Franz Jurs. Komfort człowieka spełnionego,
który osobiście widzi efekty swojej pracy, to przede wszystkim świadomość, że
faktów nie zakłamie nikt i nic. Pewnie dlatego łatwiej o pokorę i przyznanie,
że inni również mają rację. Postawa godna ludzi z dystansem do siebie, ale nie
polityków opozycji – szczególnie tej spod znaku znikającej z politycznego
widnokręgu Gorzowa Platformy Obywatelskiej. „Przewodniczący
Sobolewski miał rację. Szkoda było tego terenu stadionu Warty(…). Nie zawsze
prezydent ma rację” – skonstatował Jędrzejczak. Lokalne media widzą świat
po swojemu. „<Sorry, nobody is perfect>
– błyskotliwie skomentował przewodniczący” – napisał w „GW” red. Dariusz Barański, ale już nie dodał, że
owa „błyskotliwa” riposta nastąpiła pięćdziesiąt minut później i po naradzie z
wicekuratorem oświaty z PO Radosławem
Wróblewskim. „To chyba nie było po
angielsku” – skomentował lingwistyczny popis przewodniczącego Jerzego Sobolewskiego jeden z
gorzowskich przedsiębiorców. Hipokryzja jest więc wszechobecna i niczym
nieskrępowana. Inaczej nie sposób uzasadnić tego, że najlepszą filharmonię w
tej części Europy czyni się zarzutem, doszukując się problemów w szczegółach i
publicznie proponując – jak zasugerował to mec. Jerzy Synowiec – przekształcenie jej części w halę do hodowli pieczarek,
a zapomina się o poprzedniku Jędrzejczaka – Henryku Macieju Woźniaku, który „wybudował”
fontannę Pauckscha i pozbawił miasto wpływu na swoje spółki, ale krytyki za to się
nie doczekał. Dzisiaj – niczym „paw Gorzowa” obnosi się z tym, co by chciał,
choć każdy wie iż nie będzie miał z kim, bo przy wszystkich swoich licznych zaletach,
jedna wada przewyższa wszystko: ogromne ego, znacznie większe niż rozwijająca
się podstrefa ekonomiczna, a także brak szacunku dla innych – także dziennikarzy,
których najczęściej „używa”, a oni – w przeciwieństwie do piszącego te słowa –
używani być lubią i często owemu „gwałtowi”
się poddawali. „Macie najlepszego
prezydenta i polityka nie przekreśli tego, że miasto się rozwija, a mieszkańcy
to widzą” – powiedział w rozmowie z NW europoseł Bogusław Liberadzki, którego prezydent Gorzowa nazwał w oficjalnym
wystąpieniu – obok przewodniczącego Sejmiku
Wojewódzkiego Tomasza Możejki –
wielkim przyjacielem Gorzowa. Czyli zmienia się wiele. Starość można poprawiać:
lifting, botoks czy modne ciuchy i fryzura, ale krytykanctwa gorzowskich oponentów
Jędrzejczaka poprawić nie można: jest stare, zgrane i nie trzyma się kupy. Opozycja
jest ważna, ale powinna się rozwijać, a zapowiedzi startu w wyborach Marka Surmacza z PiS i Krystyny Sibińskiej z PO, to raczej
zwijanie się. "Gorzów jest wart tego by w nim mieszkać" - powiedział w filharmonii prezydent. Dziwi tylko to, że niektórzy uważają inaczej, choć w pierwszej osobie zawsze mówią o wielkiej miłości do miasta, ale gdy przychodzi do szczegółów, to jest już zgoła inaczej. W mediach padł zarzut, że w spotkaniu udział wzięli głównie urzędnicy. Niech więc sprawująca władzę w Urzędzie Marszałkowskim i Lubuskim Urzędzie Wojewódzkim opozycja z PO zorganizuje podobne - ale inaczej niż wojewoda Jerzy Ostrouch podczas 15 lecia województwa w gorzowskiej bibliotece, bo wtedy pachniało sianem, słomą i zwyczajną wiochą...