Newsem ostatniego tygodnia była informacja, że tzw. „afera budowlana” – choć śmiało już można
ochrzcić ją mianem „afery prokuratorsko -
sądowej”, może zostać zwrócona do prokuratury. Dla zainteresowanego oraz
wierzących w wymiar sprawiedliwości, to żadna nowość – bo dokumenty nie
pozostawiają wątpliwości, ale dla zaangażowanych dziennikarzy, to prawdziwe „koło ratunkowe”…
… które na oceanie dziennikarskiego
zakłamania i cynizmu w tej sprawie, jest jak butelka szampana na pustyni.
Pierwsze ratuje – ale na wodzie – a dziennikarski etos, obiektywizm i umiar w „aferze budowlanej” już dawno zatonęły w
mule prokuratorskich przecieków. Drugie też ratuje, ale głównie wtedy, gdy ma
się dużego kaca – także moralnego, a że jest to szampan, to bąbelki eksplodują
w głowach rozpalonych dziennikarzy z całą mocą.
Susza dziennikarskich argumentów sięgnęła Sahary, wyrok i wypowiedzi sędziego
Janusza Jaromina zwiększyły ich
moralnego kaca, a zaangażowani dziennikarze, postanowili ratować się
mędrkowaniem i gdybaniem. „Jak tak dalej
pójdzie prezydent Tadeusz Jędrzejczak w roli oskarżonego w aferze budowlanej
doczeka emerytury”- pisze w weekendowym wydaniu „Gazety Zielonogórskiej”
red. Zbigniew Borek. To dziennikarz,
który 17 lipca 2011 roku w żenującym tekście użył pod adresem prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka konstatacji,
których dzisiaj – jeśli jest to możliwe – powinien się wstydzić. „Jakim cudem prawie 130 tysięcznym miastem w
europejskim kraju rządzi człowiek, którego sąd uznał winnym działania na szkodę
tego miasta i jego firm ?” – pisał w artykule pt. „W Gorzowie bez układu ani rusz”, a na potwierdzenie i
uwiarygodnienie swoich tez cytował, a jakże – najlepszych spośród informatorów:
prokurator Ewę Cybulską. „Między władzami miasta i przedsiębiorcami
budowlanymi istniał układ. Bez przyzwolenia prezydenta i urzędników korupcja na
taką skalę nie byłaby możliwa” – mamrotała, dziś już wiadomo iż pomawiając,
szczecińska prokurator. „Pilne: Afera budowlana
wróci do prokuratury?” – doniósł niedawno red. Kamil Siałkowski, znany ze swojej „bezstronności” i „obiektywizmu”
w sprawie, czego dowodem jest wręcz chroniczna nienawiść do prezydenta
Jędrzejczaka i bohatera afery „prokuratorsko-sądowej”
w jednej osobie. Całe środowisko, murem
zapijając „moralnego kaca”, ani słowa nie wspomina o treści uzasadnienia do
szczecińskiego wyroku, które nieupolitycznionemu sędziemu Rafałowi Kraciukowi, nie pozostawia wyboru: sprawę powinni ponownie
rozpoznać prokuratorzy, bo była „dmuchana”
już od samego początku, a nawet dnia - w którym jej główny bohater został na
podstawie nieprawdziwych informacji o karalności aresztowany, za co zresztą sąd
pisemnie go przeprosił. „Wierzę w polski
wymiar sprawiedliwości i nie dziwi mnie nic, co prowadzi sprawę do całkowitego
uniewinnienia mnie. Dziwię się iż tyle lat musieliśmy czekać aż ktoś w końcu
zrozumie, że biegła na której oparto oskarżenie i wyrok nie miała pojęcia o
wykonywanej pracy, a inni przeczytali to, co już dawno przekazaliśmy. Widocznie
nie chodziło o prawdę, ale załatwienie Jędrzejczaka” – mówi prezydent. Kiedy
więc dziennikarska narracja przegrała konfrontację z prawdą, redakcyjni „informatorzy”
okazali się hochsztaplerami, a zaangażowani redaktorzy i politycy ponieśli
porażkę wizerunkową, warto pamiętać to – co piszący niniejsze słowa wyraził w „Gazecie
Lubuskiej” już w 2005 roku: „Nie wydajmy wyroków, dopóki ich nie ma (…).Dajmy
prezydentowi prawo do tego, by wykazał swoją niewinność”. Zabrakło tego mec. Jerzemu Synowcowi – który na dzień
przed wydaniem wyroku na łamach 66-400.pl szukał prezydentowi zakładu karnego
oraz szefowi „S” Jarosławowi Porwichowi,
konstatującemu 13 czerwca 2013 roku w Radiu Gorzów: „Z dobrych źródeł wiem, że dzisiaj zapadnie wyrok skazujący(…) i to dobrze
dla miasta”. Należy mieć nadzieję, że dziennikarstwo zaangażowane - pod
przykryciem obiektywizmu- odchodzi do lamusa, a intelektualna susza nie będzie
już zawłaszczać sobie kolejnych audycji i publikacji, chyba iż dziennikarz
powie wprost: jestem stronniczy. „Od
rzemyczka do koniczka” – pisał w 2011 r. red. Borek, a dzisiaj jemu oraz
jego kolegom, można dźwięcznie zanucić: „Oliwa
zawsze sprawiedliwa”…