Najgorsze, co może spotkać wyborców, to „spadochroniarz” z innego regionu: będzie udawał aktywnego i „swojaka” przed wyborami, ale po
ewentualnej elekcji wypnie się plecami. „Spadochroniarz
z Warszawy”, to już zło absolutne, a regionalni politycy wspierający jego
ambicje, powinni zadać sobie pytanie: komu i czemu służą, bo przecież nie
regionowi. Owszem, na to jest zgrabne wytłumaczenie: Parlament Europejski, to
coś innego niż Sejm lub Senat …
Gdyby potwierdziły się
doniesienia Polskiej Agencji Prasowej, to pierwsze miejsce na liście wyborczej Twojego
Ruchu do Parlamentu Europejskiego w okręgu wyborczym, który składa się z
województw: lubuskiego i zachodniopomorskiego, otrzyma były prezydent Warszawy
i dawny polityk Unii Wolności oraz Platformy Obywatelskiej Paweł Piskorski. Mylą się jednak ci, którzy sądzą, że to z zamiłowania
do lubuskich winnic oraz czystości tutejszych jezior. Zdecydowanie bliższe jego
sercu jest województwo zachodniopomorskie, a i to nie z powodów politycznych,
ale głównie biznesowych. To tam kupił 300 hektarów ziemi, zalesił je, a
następnie – będąc jednocześnie deputowanym do Parlamentu Europejskiego –
pobierał za to unijne dotacje. „Kupił ziemię,
posadził las i na ten obszar wziął płatności z Unii Europejskiej. Za 20 lat
zarobi bardzo dużo pieniędzy” – mówił jednemu z dzienników w sierpniu 2013
roku Tadeusz Szymańczyk,
przedstawiciel branżowych związków rolniczych w Komitecie Monitorującym PROW
2007-2013. Sprawa z ziemią potencjalnego kandydata Twojego Ruchu była powodem
wyrzucenia go w 2005 roku z Platformy Obywatelskiej, ale zainteresowanie
województwem zachodniopomorskim wyrażał już dużo wcześniej. „Gdy rozpoczęła się w 1998 roku dyskusja na
temat podziału Polski na okręgi wyborcze, to pan Piskorski wyrażał szczególne
zainteresowanie okręgami wyborczymi w województwie zachodniopomorskim. Gdy już
wszystko zostało zasadniczo uzgodnione, pan Piskorski bardzo nastawał na inne
ułożenie okręgów wyborczych” – mówił kilka tygodni temu w wywiadzie dla NW
były wiceminister spraw wewnętrznych i późniejszy wojewoda lubuski dr Jan Majchrowski. Sam polityk część
ziemi pod Białogardem już sprzedał, a publikowane dane wskazują, że zrobił na
tym interes życia. „Za ziemię wartą wtedy
750 tysięcy, dostał w 2008 roku 1,9 miliona”–powiedział „Głosowi
Szczecińskiemu” przedstawiciel zachodniopomorskiej ARiMR. Szczęście chodzi
parami, a więc warto powtórzyć manewr jeszcze raz: dostać się do PE z listy TR,
kupić ziemię i będąc europosłem już z tego regionu, po prostu deala dobrze
pilnować. Można się tylko cieszyć, że kandydatem z lubusko-zachodniopomorskiego
okręgu nie będzie bohater „Afery Rywina” Robert
Kwiatkowski, a silna pozycja zasłużonego dla Gorzowa i Zielonej Góry prof. Bogusława Liberadzkiego z SLD jest
niezagrożona – także za sprawą takich posunięć, jak to z P. Piskorskim. „Stoimy po stronie lewicy oraz najsłabszych,
a nie tylko tych, którzy sobie radzą w każdych warunkach. Aleksander Kwaśniewski godząc się na
przystąpienie do Europy Plus Piskorskiego, stanął po stronie liberałów” –
uważa rzecznik SLD Krzysztof Gawkowski.
Jednego bezużytecznego i szkodliwego spadochroniarza w regionie lubuskim już
mamy, a kolejny potrzeby nie jest. Pożytek z posła Stefana Niesiołowskiego jest mniej więcej taki, jak z niewidomego w
wieży lotów, a przecież Platforma Obywatelska szykuje nam jego „kalkę” w osobie Jacka Rostowskiego. Niech lubuscy politycy zrobią sobie z nim zdjęcia
w trakcie kampanii, bo potem przez lata już go tutaj nie zobaczą…