Do wyborów jeszcze sporo czasu, ale już dzisiaj wyczuwalny jest powiew
wiatru, który dla jednych zapowiada dobrą pogodę, a innym przyniesie wszystko
co najgorsze. Gdy ogłoszony zostanie werdykt oburzonych rządami
Platformy Obywatelskiej wyborców, trup będzie się w lubuskiej polityce ścielił
gęsto. Polityków tej partii czeka polityczne „tsunami”, nie
tylko w administracji rządowej, ale przede wszystkim tej samorządowej o
charakterze wojewódzkim...
...która jest zasobniejsza w intratne i eksponowane posady,
możliwości wspierania „swoich”, a także będzie decydować o wydatkowaniu setek milionów
złotych ze środków Unii Europejskiej.
Kształt śmiercionośnej fali jest już widoczny, a niektórzy
po cichu wiosłują w bezpieczne miejsca, by w momencie jej uderzenia w Urząd
Marszałkowski, nie dostać po głowie walącymi się konstrukcjami, a przede
wszystkim – nie ubrudzić się wylatującymi przez okno „zwłokami”.
„Sądzę, że jeszcze w
tym roku, będą jakieś – nie tylko w województwie lubuskim – rozmowy dotyczące
pewnych zmian i dostosowania władzy regionalnej do nowej władzy w Warszawie” – to wypowiedź przewodniczącego Sejmiku Wojewódzkiego Czesława
Fiedorowicza z PSL. „Dzisiaj nie
będziemy dyskotować na ten temat, bo nie wiemy jakie partie wejdą do
parlamentu. Rozmowy o możliwościach koalicji i koalicji, to jest temat nawet na
pierwsze dni po wyborach, ale nie na dzisiaj” – to już opinia przewodniczącej lubuskiej Platformy
Obywatelskiej Bożenny Bukiewicz.
Układanie nowej koalicji będzie dosyć łatwe, bo możliwych
konstelacji jest kilka i każda ma wśród radnych swoich zwolenników.
Na dzisiaj pewne są dwie rzeczy.
Po pierwsze – jeśli Władysław Komarnicki nie zostanie
senatorem, to będzie liderem zmian w województwie. „On powiedział wprost, że jak nie będzie senatorem,
to rozpieprzy ten szkodliwy układ” – mówi NW radny
wojewódzki. Gdyby jednak – co jest bardzo prawdopodobne, a nawet graniczy z
pewnością – mandat senatorski zdobył, to w jego miejsce wejdzie Maciej
Nawrocki: lojalny względem przewodniczącej PO B. Bukiewicz, ale przede
wszystkim zaangażowany gorzowski patriota.
„Oni z Możejką mogą
wszystkim wywinąć numer. Maciek powodów nie ma, tylko chęć bycia skutecznym
radnym dla Gorzowa, ale już Możejko ma powody, by pokazać co potrafi” – mówi polityk PO spoza sejmiku, ale w ścisłych władzach
partii. Sporo w tym racji, bo Tomasz Możejko wielokrotnie dał dowody lojalności i oddania, był zaangazowany
jak mało kto, ale po ostatnich wyborach został potraktowany mało elegancko.
Dzisiaj rozmawia ze wszystkimi i chyba częściej niż jego partyjna szefowa B.
Bukiewicz.
Do odwołania obecnego zarządu województwa potrzebne jest 16
głosów, a do powołania nowego 18 głosów. Scenariusze są co najmniej trzy.
Pierwszy wydaje się najbardziej prawdopodobny, ale
polityczna rzeczywistość wielokrotnie potwierdziła teżę, że to co najbardziej
pewne - raczej realizowane nie jest.
Zgodnie z tym scenariuszem – niby już dogadanym i
odpowiadającym powyborczemu scenariuszowi w kraju - to układ radnych Prawa i
Sprawiedliwości, Polskiego Stronnictwa Ludowego i Lepsze Lubuskie. Brakującą ilość
radnych, którzy są niezbędni do powołania nowego marszałka województwa,
zagwarantują m.in. Anna Synowiec, Sebastian Ciemnoczołowski i Klaudiusz
Balcerzak z klubu radnych PO, a także Tadeusz Jędrzejczak z SLD, ale
o mandat senatorski ubiegający się z ramienia PSL.
Pikanterii może dodawać fakt, że w klubie Platformy
Obywatelskich zwolenników poparcia nowego rozdania jest więcej – rozsądną zmianę
mogłby poprzeć takze asekurancki i mocno koniunkturalny Mirosław
Marcinkiewicz, a także były szef klubu PO Tadeusz Pająk.
„Albo będzie zgoda
na zmianę w partii, czyli odejdzie Bożenna, albo powołamy nowy klub i wtedy
rzeczywiście będziemy rozmawiać” – mówi samorządowiec.
W tym scenariuszu - na grubo ponad miesiąc przed wyborami - wiadomo, dla kogo w nowej konfiguracji nie
będzie miejsca. Niechęć do marszałek Elżbiety Polak, a także jej
apodyktycznego sposobu sprawowania władzy, osiągnęła takie rozmiary, że nikt
nie wyobraża jej sobie w żadnym układzie i w jakimkolwiek charakterze.
Mylą się jednak ci, którzy uważają, że celem zasadniczym
gotowych na samorządową rewolucję jest zmiana marszałek E. Polak. Drugi scenariusz zakłada bowiem mało realną –
wręcz egzotyczną i politycznie patologiczną - koalicję tylko niektórych działaczy PiS, PO, LL
oraz PSL. „Wcale nie jest tak,
że marszałek musi być zmieniona, bo może wystarczyć zmiana otoczenia” – mówi samorządowiec zaangażowany w rozmowy, który bardzo
by nie chciał, aby w ewentualnej koalicji uczestniczyło Polskie Stronnictwo
Ludowe.
Ten scenariusz chcieliby zrealizować radni niekoniecznie kochający b. minister
pracy i szefową PSL Jolantę Fedak. „Fedak nie jest do zaakceptowania nawet u nas” – dodaje polityk PSL. Chociaż nie jest tajemnicą, że po
wyborach to właśnie PSL będzie miało klucze do gabinetu marszałka województwa i
w obu scenariuszach: zdobyciu przez Fedak mandatu posła lub nie zdobyciu
mandatu posła, będzie ona postacią pierwszoplanową.
„Nie wiem jak to
będzie dalej przebiegało, ale na pewno nastąpi jakaś próba sił po wyborach
parlamentarnych, jak się ukształtuje nowy rząd, bo na pewno będzie nowy rząd,
nawet może w podobnej koalicji” – uważa Fiedorowicz, a
Bożenna Bukiewicz – pokazując realną siłę Sojuszu Lewicy Demokratycznej i
Bogusława Wontora – wręcz kpi z jego scenariusz koalicyjnych: „Znam w województwie
takich polityków, którzy od trzech lat już układają nową koalicję. To jest taka
skłonność niektórych: ja lubię działać, a inni gadać”.
Najbardziej realny scenariusz jest jednak taki, że głównym
rozgrywającym będzie J. Fedak – która w zależności od wyborczego wyniku będzie
posłem lub marszałkiem województwa – a koalicjantami PiS, Lepsze Lubuskie oraz
nowy klub składający się z części działaczy PO: S. Ciemnoczołowskiego. K.
Balcerzaka, A. Synowiec i T. Jędrzejczaka. Jeśli Fedak mandat zdobędzie,
marszałkiem będzie Stanisław Tomczyszyn.
„Stasiu ma
doświadczenie i jest mocno poirytowany stylem marszałek Polak” – mówi polityk PSL.
Inaczej mówiąc – zmiany są pewne, utrata pełni wałdzy przez
PO jeszcze pewniejsza, ale przyszły układ jest mocną niewiadomą. Już dziś krąży
jednak po mediach lista urzędników, którzy na pewno straca pracę.
Północna część województwa mogłaby skorzystać tylko w jednym
scenariuszu: Komarnicki zostaje senatorem, Jędrzejczak przestaje udawać „niewinną dziewicę” i konkurować z prezydentem Jackiem Wójcickim - a co
za tym dalej idzie - wchodzi do gry, natomiast Marcinkiewicz wreszcie przestanie „kombinować” i
udawać: że cokolwiek chce i potrafi, ale weźmie się do pracy.
O Nawrockiego bać się nie trzeba, bo jako radny wojewódzki
już raz pokazał, że chce, potrafi i nawet mu to wychodzi...