Przejdź do głównej zawartości

Ostrouch zrezygnuje ! Nikt nie chce mu pomagać w kampanii

Był przekonany, że jest znany tak bardzo jak Rowan Atkinson z „Jasia Fasoli” lub chociażby Paweł Kozioł – wójt, senator i szef partii z serialu „Ranczo”. Ten ostatni – choć jest postacią fikcyjną – okazał się bardziej komunikatywny i otwarty na ludzi, choć o dużo mniejszych predyspozycjach intelektualnych, niż były wojewoda lubuski. Wniosek z tego taki, że nie wystarczy mieć wiedzę, bo dzisiaj liczy się – także lub przede wszystkim - umiejętność jej przekazania...


...lub stworzenia iluzji, że w ogóle się ją posiada. Niestety ekswojewoda i nowy nabytek Nowoczesnej Polski Jerzy Ostrouch w tym względzie zawsze był na drodze „nadmiernego deficytu”, a co za tym dalej idzie – inflacja strategii oraz pomysłów, nie szła w parze z umiejętnościami komunikowania się.

Efekt jest taki, że w przyszłym tygodniu złoży oficjalną rezygnację z ubiegania się do Sejmu z list Nowoczesnej Polski, a wszystko dlatego, że strategia kampanii w oparciu o byłe kontakty z okresu pełnienia funkcji wojewody lubuskiego, legła w gruzach wraz z pojawieniem się na listach wyborczych Platformy Obywatelskiej Krystyny Sibińskiej.
          
      Bez wątpienia jest postacią w polityce tragiczną: ma wiedzę, kompetencje oraz bogaty życiorys, ale nigdy nie zbudował wokół siebie środowiska, a jeśli na chwilę udało mu się to w okresie pełnienia funkcji wojewody, to była to - z punktu widzenia jego partnerów - tylko „koalicja taktyczna”: pomagali, informowali o ważnych sprawach z zewnątrz, podpowiadali, ale tylko do czasu, gdy było im to na rękę i mieli z tego korzyść.

Dzisiaj został sam i podjął nawet decyzję o przyszłotygodniowej rezygnacji z kandydowania.

Trudno mu się dziwić, zaprzepaścił wyjatkową i niepowtarzalną okazję mocnego zaistnienia na lubuskiej scenie politycznej.

Pełniąc funkcję wojewody lubuskiego pławił się komplementami otoczenia, a krytykę traktował jak atak. Mógł budować środowisko, a zaczął popełniać te same błędy, co w okresie wojewodowania z czasów Akcji Wyborczej Solidarność: nie ufał nikomu spoza grona klakierów, izolował się od działaczy partyjnych chcąc się wybić na niepodległość, a także – co najważniejsze – wciąż był przekonany iż „wie najlepiej” i żadna komunikacja nie jest mu potrzebna.

Pomylił profesjonalną „komunikację” z występami na leśnych śmietnikach oraz „okienkami” w radiu i telewizji.

A przecież tak nie musiało być, a jako kandydat do Sejmu mógł na liście Nowoczesnej Polski zdominować Jerzego Wierchowicza...

...bo jest osobą o ponadprzeciętnej inteligencji oraz umiejętności grania na kilku szachownicach jednocześnie.

Zgoda, nie ma w polityce przywódców sympatycznych – bo większość to chamy, cynicy lub koniunkturaliści – ale J. Ostrouch nawet nie próbował być kiedykolwiek sympatyczny, otwarty i komunikatywny. O ile prezydent Jacek Wójcicki, to „baby face hitman” – zabójca o twarzy dziecka, w przypadku Ostroucha jest odwrotnie: ma twarz zabójcy i polityczną naiwność niemowlaka...


Kto za Ostroucha ? Najbliższe dni pokażą ...


Popularne posty z tego bloga

Error. Rzecz o polityce

Rozważając temat polskiej polityki i zachodzących w niej procesów, razem z moim rozmówcą, z wykształcenia informatykiem, zwróciłem uwagę na pewne analogie do działania komputera. W obu przypadkach kluczowym zjawiskiem jest proces. Zarówno w funkcjonowaniu polityki, jak i w systemie komputerowym, procesy są niezmiernie liczne. Procesor nie obsługuje ich jednocześnie, ale przełącza się z procesu na proces, co pozwala na skoordynowanie działań i umożliwia użytkownikowi wykonywanie określonych zadań. W polityce, rolę procesora pełnią politycy, a użytkownikami są obywatele. To oni w wyborach przekazują władzę politykom, aby w określonych procesach, wykonywali powierzone im zadania. Mój rozmówca, informatyk, zwrócił uwagę na fakt, że oprócz procesora, kluczowym elementem w komputerze jest system operacyjny. Dzięki niemu możemy realizować bieżącą kontrolę nad procesami. Jest dla komputera tym, czym dyrygent dla orkiestry: ustala tempo i harmonię między różnymi instrumentami. W komputerze, s...

Hardcorowo w Fabryczna 19

To rozmowa dla ludzi o mocnych nerwach: nie ma w niej żadnej struktury i tego wszystkiego, co w normalnych wywiadach być powinno. Poza dyskusją, tu nic nie było udawane, a całość,  to prawdziwa uczta dla ludzi potrafiących zachować dystans. Odczujecie smak ironii, usłyszycie dźwięk śmiechu, zobaczysz błyskotliwe spojrzenia. Ta rozmowa jest symfonią różnorodności, humoru i inteligencji. Ale uwaga! Nie wszyscy powinni to oglądać... Nazwisk nie wymienię...

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...