Jest sporo
racji w powiedzeniu, że: „Nie wszystko
złoto, co się świeci”, a politycy wiedzą doskonale, że najbardziej
niebezpiecznym dla nich okresem – gdy konkurencja lub wrogowie wyciągają nie
ich atuty oraz mocne strony, ale słabości, niepowodzenia, błędy lub zwykłe
przekręty - jest kampania wyborcza. Tak też się stało w przypadku dwóch
kandydatów Platformy Obywatelskiej do Sejmu i Senatu ...
...którzy stali się bohaterami dziennikarskiego
śledztwa w wydawanej w Żarach i Żaganiu „Mojej Gazety”, która w tekście pt. „Przyjaźń za 11 milionów” zarzuciła Władysławowi Komarnickiemu i Wacławowi Maciuszonkowi zmowę
przetargową oraz przekroczenie uprawnień. Regionalne media tematu nie podjęły z
przyczyn oczywistych – konkurencja, ale sprawa jest poważna.
„Dlaczego rok temu ówczesny burmistrz Żar
zgodził się przyjąć fuszerkę budowlaną, za którą podatnicy zapłacili ponad
jedenaście i pół miliona złotych? Dotarliśmy do dokumentów, z których jasno
wynika, że powód był prosty. Największe miejskie zlecenie budowlane wykonała
spółka kontrolowana przez politycznego przyjaciela Wacława Maciuszonka.
Człowieka o bardzo ciekawej biografii” – pisali dziennikarze, którzy
powołując się na posiadane dokumenty postawili politykom bardzo poważne
zarzuty, które w poniedziałek trafiły do Prokuratury Rejonowej w Żarach.
Chodzi wart 11 milionów remont
szkoły nr 2 w Żarach w okresie, gdy Wacław Maciuszonek – dzisiaj radny Platformy
Obywatelskiej w Sejmiku Wojewódzkim – pełnił funkcję burmistrza.
Przetarg - z niespotykaną nigdzie indziej
ilością 100 punktów - wygrała firma kontrolowana przez innego polityka PO:
obecnie wiceprzewodniczącego Sejmiku Wojewódzkiego i kandydata tej partii do
Senatu. Problem w tym, że całość okazała się „fuszerką”, którą burmistrz Maciuszonek od swojego kolegi oficjalnie
przyjął jako wykonaną prawidłowo, cho ć później się tłumaczył, że "fuszerka" była zaplanowana.
Zawiadomienie złożył przedsiębiorca
z Żagania.
„Zawiadamiam o
możliwości popełnienia przestępstwa zmowy przetargowej, które mogło zaistnieć w trakcie organizacji
przetargu publicznego na remont szkoły nr 2 w Żarach, co wyczerpuje znamiona art.
305. § 1 i § 2 Kodeksu Karnego(...) Ponadto, zawiadamiam o możliwości
zaistnienia przestępstwa przekroczenia uprawnień na szkodę publiczną o znacznej
wartości, określonego w art 231 § 1. i § 2 Kodeksu Karnego(...) W obu
przypadkach ewentualnego przestępstwa na zasadzie zmowy, nie wyłączając
ewentualności zaistnienia wątku korupcyjnego, mogli się dopuścić Władysław Komarnicki oraz Wacław Maciuszonek” –
można przeczyta ć w zawiadomieniu, które przesłał do NW.
Fakt
prokuratorskiego zawiadomienia potwierdził NW redaktor naczelny „Mojej Gazety” Artur Guzicki.
„Sprawdzaliśmy informację o tym zawiadomieniu w żarskiej prokuraturze i
będziemy o tym w najbliższym numerze pisać” – skonstatował w rozmowie z NW.
To
stawia lubuską Platformę Obywatelską w bardzo niekorzystnej sytuacji, bo Władysław
Komarnicki już wielokrotnie krytykowany był za brak etyki w swojej działalności
biznesowej. Gdy media ujawniły, że jako szef klubu „Stal Gorzów”, kontrolowana
przez niego firma, wystartowała w przetargu na budowę za miejskie pieniądze
stadionu żużlowego, wielu myślało iż to koniec takich dwuznaczności w jego biznesowej aktywności.
Tymczasem okazuje się, że żarski problem, to dopiero
początek jego kłopotów.
Wątpliwości budzi sprawa inwestycji w Gorzowskim Ośrodku dla Dzieci z Autyzmem, na którą jako
wiceprzewodniczący Sejmiku Wojewódzkiego, słusznie i osobiście organizował
środki finansowe w budżecie województwa, a także lobbował u prezydenta Tadeusza
Jędrzejczaka, ale nie wiedzieć dlaczego, inwestycję zrealizowała
kontrolowana przez niego firma.
Wygląda to tak, jakby organizował środki dla kontrolowanej przez siebie firmy.
„Są
pieniądze i szybciutko będziemy chcieli te pieniądze racjonalnie wydać” – mówił 29 grudnia 2014 roku na antenie Radia Gorzów, gdy Sejmik
Wojewódzki przeznaczył na remont tego ośrodka 500 tysięcy złotych, a miasto
Gorzów kilka tygodni wcześniej - drugie tyle.
Problem w tym,
że to sytuacja analogiczna do inwestycji stadionowej: wiceszef samorządu
organizuje środki na inwestycję lub zabiega o jej wykonanie ze środków
publicznych, by potem kontrolowana przez niego firma inwestycję wykonała.
Inaczej mówiąc – taka „filantropia” nie za swoje.
„Ja jestem takim miniOwsiakiem” – mówił o sobie 18 marca 2014 roku, ale chyba różnice są zasadnicze i
nie tylko wizualne.
Teraz ruch należy do Prokuratury Rejonowej w Żarach,
która ma 30 dni na podjęcie decyzji o wszczęciu postępowania. Póki co, oficjalnego zarzutu lub oskarżenia nikomu stawia ć nie można, a nawet z przyzwoitości - nie powinno się.
Dziennikarze "Mojej Gazety" trzymają się twardo swojej tezy: "Mamy dokumenty"...