- W Gorzowie powstał klimat rodem z południa Włoch – uważa były poseł i wiceminister spraw wewnętrznych. W wywiadzie dla tygodnika 66-400.pl odsłania kulisy biznesowej sitwy, która – jego zdaniem – kreuje gospodarczą rzeczywistość Gorzowa.
To mocne oskarżenie b. wiceminister sformułował na łamach tygodnika 66-400.pl i nie ma wątpliwości, że cos jest na rzeczy. „Mimo wielu zaprzeczeń, wielu udawanych konfliktów i teatralnych gestów ze strony prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka i Władysława Komarnickiego, łączy ich bardzo wiele” – uważa Marek Surmacz, który jeszcze kilka lat temu odpowiadał w MSWiA za policje i służby specjalne. Jako przykład podaje fakt, że gdy w Gorzowie „rozpisuje się przetarg na jakąś inwestycję, to z góry wiadomo, kto ją wygra”. Jako przykład podaje przetargowe rozstrzygnięcia na budowę bulwaru nadwarciańskiego oraz Filharmonii Gorzowskiej. „To nie tylko osobista przyjaźń, to osobiste związki” – uważa były wiceminister, a dziś radny. Jego zdaniem dochodzi do tak paradoksalnych sytuacji, że na przetargi w Gorzowie nie staje żaden poważny wykonawca z zewnątrz. „Startuje jedna firma, która wygrywa, a druga jest tylko zającem” – mówi Surmacz. Sam nie wyklucza iż będzie w najbliższych wyborach kandydował na prezydenta Gorzowa, a na pytanie o to, czy w gorzowskim PiS-ie nie ma lepszych od niego odpowiada bez kompleksów: „To jest oczywista oczywistość”. W niezwykle ciekawym wywiadzie odniósł się również do sprawy procesu i apelacji obecnego włodarza miasta, podkreślając przy tym, że czytał uzasadnienie wyroku I instancji. „To jest rzadkie doświadczenie czytania wprost myśli śledczego, który na papier wyłożył motywację takiej, a nie innej kary” – stwierdził polityk.