Minęło trochę czasu od wyborów samorządowych w 2010 roku a po obiecywanych zmianach, które miały być zauważalne gołym okiem pozostał tylko kurz i wspomnienie. Chociaż w tym przypadku stwierdzenie kurz również jest nad wyraz.
Pamiętamy wspaniałe obietnice wielkich i szybkich zmian w wizerunku Gorzowa, rewitalizację centrum, remonty dróg w szczególności tych osiedlowych, budowę hali widowiskowo – sportowej. Pamiętamy również rozgrzewające do czerwoności liczne debaty na temat rozwoju Gorzowa i takie tam bzdury. No cóż... kurz opadł stołki utrzymane a co dla niektórych nowo zdobyte i..... cisza. Cisza w mojej opinii potrwa jeszcze do połowy 2013 a wtedy rozpocznie się na nowo „gonienie króliczka”. Lubię to stwierdzenie bo pochodzi od jednego z naszych obecnych parlamentarzystów. Mam nadzieję, że obywatele naszego miasta tym razem nie dadzą się nabić w butelkę i zachowają się jak rasowe wilki, które w nowym rozdaniu „pogonią króliczka”. Jak przyjrzymy się bliżej naszym radnym to większość z nich uważana jest za wytrawnych graczy, którzy powinni znać Gorzów jak własną kieszeń. Tym bardziej wiedzieli w 2010 roku, że ich obietnice wyborcze w zestawieniu z budżetem i jego możliwościami są nierealne do spełnienia. Idąc dalej tym rozumowaniem można z całą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że celowo wprowadzili swoich wyborców w błąd a tym samym doprowadzili do niekorzystnego rozdysponowania w tym przypadku ich głosów. Jak wiadomo za oszustwo grozi paragraf. Mówienie w mediach, że nie jesteśmy w stanie realizować programów wyborczych z powodu kryzysu i nadmiernego deficytu budżetu miasta jest niczym innym jak przyznaniem się do bezradności. Populizm widoczny w zapewnieniach byłych kandydatów a obecnych radnych był niesamowity. Wyremontujemy taką a taką ulicę. Wybudujemy nowe chodniki, żłobki, przedszkola, kupimy nowe tramwaje itd... To tak jakbym teściowej obiecał nowe Porsche jednocześnie wiedząc, że w portfelu mam tylko na malucha. Przypominając sobie kilka faktów z 2010 roku już wtedy wiadomo było, że realizowane w owym czasie tzw. wielkie inwestycje wypompują budżet do granic jego możliwości. Proponuję radnym uderzyć się w pierś i wytłumaczyć swoim mieszkańcom dlaczego zamiast mówienia o faktycznym stanie i możliwościach inwestycyjnych uprawiali populizm w czystej postaci. Jak pokazały ostatnie manifestacje przeciwko ACTA młodzi powoli ale skutecznie budzą się z letargu. Jestem pewien, że większość z nich nie chce dalej żyć w mieście bez perspektyw i braku jakiejkolwiek sensownej oferty. Przyjdzie czas, że młodzi coraz bardziej świadomi swojej siły przyjdą po Was i zabiorą Wam Wasze stołki. A tak naprawdę zabiorą Wam Nasze stołki. Bo te stołki macie tylko dlatego, że My wam na to pozwoliliśmy. Brak szacunku dla Nas pozbawia Was mandatu do dalszego reprezentowania Naszych interesów. Pamiętajcie że to właśnie My dajemy Wam na Wasze diety z Naszych podatków a komuna się już dawno skończyła.