Przejdź do głównej zawartości

Problem SLD z Domaradzkim i vice versa ...

Zdolnym i ambitnym nie jest w polityce łatwo, ale „konwertyci” też powinni mieć w sobie dozę pokory i samoograniczenia. Na dzisiaj pewne jest jedno – liderzy Sojuszu Lewicy Demokratycznej testują młody „nabytek” z Platformy Obywatelskiej, a sam bohater chciałby więcej, ale dystans z jakim traktują go bonzowie może mu wyjść tylko na dobre...

Zdolny i ambitny, ale dla własnego dobra powinien nauczyć się cierpliwości ...
…a mowa o rzeczniku gorzowskiego SLD i prezesie miejskiej spółki Gorzowski Rynek Hurtowy Mariuszu Domaradzkim, który chciałby być politykiem i aktywnym samorządowcem, ale jednocześnie pełnić dotychczasową funkcję. „Niech wybierze czy liczy się dla niego stanowisko prezesa GRH i związane z nim pieniądze, czy gotów jest poświęcić to na rzecz aktywności dla  miasta w samorządzie” – ironizuje jeden z ważnych działaczy SLD, sugerując przy tym, że to dla M. Domaradzkiego swoisty „test” i „sprawdzian”. Sprawdzian czego ? Działacze lewicy nie pozostawiają wątpliwości, że chodzi o weryfikację tego, czy odszedł z Platformy Obywatelskiej, bo nie zgadzał się z polityką tej partii, czy chodziło o coś więcej – osobiste ambicje. „Jeśli chce być menadżerem w czym radzi sobie doskonale, to wie co zrobić, ale jeśli chce być politykiem, to wiele mu jeszcze brakuje i powinien uzbroić się w cierpliwość, a przy tym bardziej słuchać starszych” – mówi rozmówca NW. Fakty są takie, że M. Domaradzki ma problem z SLD – bo partia nie chce go umieścić na liście do Sejmiku Wojewódzkiego, a ten napisał nawet w tej sprawie oficjalny protest do przewodniczącego Bogusława Wontora, a SLD ma problem z Domaradzkim – bo jest osobą zdolną, medialną oraz cieszącą się zaufaniem prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka, ale nie chce pogodzić się z faktem, że … „szybko to się łapie tylko pchły”. Ujmując rzecz w konkretach politycznych, sprawa wygląda tak, że gdyby M. Domaradzki chciał wejść w politykę „na ostro”, to powinien najpierw ubiegać się o miejsce w Radzie Miejskiej. Tutaj problemy są dwa: przegrał wybory w 2010 roku i mandat nie jest pewny oraz w przypadku wygranej musiałby zrezygnować z funkcji prezesa GRH. Zamiana stanowiska w administracji z wynagrodzeniem sięgającym kilku tysięcy złotych na posadę radnego za 1500 złotych, to dla zdolnego i ambitnego ekonomisty żaden awans. Wyjściem mógłby być wariant, który zastosował prezes PWiK Bogusław Andrzejczak i kierownik USC Mirosława Winnicka, kandydując i będąc wybranymi do Sejmiku Wojewódzkiego, ale tutaj Domaradzki – mimo najszczerszych chęci – nie ma szans, choć mocno liczył na to iż wstawi się za nim prezydent Tadeusz Jęderzejczak. „Powiedział, że dla niego najważniejszy jest prezydent i my to rozumiemy. Niech więc kandyduje z naszej lub jego listy do Rady Miasta” – mówi NW polityk SLD, zdając sobie sprawę iż Domaradzki musiałby być ideowcem lub idiotą, by zamienić funkcję szefa miejskiej spółki na mandat jednego z wielu radnych. „No to jasne, że nie o idee tu chodzi” – dodaje działacz. Nie da się zjeść ciasteczka i mieć ciasteczko, a jeśli chce się być w polityce kimś znaczącym, to trzeba wiedzieć o jednym: każda decyzja może kosztować, a koszty dotyczyć całej rodziny. Bywa tak, ze lepiej się nie wychylać, ale czekać na swój czas. „Niech się określi co chce” – mówi rozmówca NW. „Cokolwiek by się działo, będę z prezydentem Jędrzejczakiem” - zapowiadał na spotkaniach SLD M. Domaradzki. A prezydent potrzebuje dobrych urzędników i menadżerów, ale nie politykierów. Co z Domaradzkim ? Pewnie musi się uczyć, przyglądać, być najlepszym w swoimjk segmencie oraz poskromić ambicje polityczne. "W wojsku nie był, bo to nie ten rocznik, ale w szeregu mógłby czekać i nie ważne w jakiej armii" - puentuje rozmówca NW.

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...