Przejdź do głównej zawartości

Problem polityki: brak inteligencji !

Łatwo jest ubolewać nad intelektualnym poziomem społeczeństwa, ale o wiele bardziej niebezpiecznym zjawiskiem jest zakorzenienie się ćwierćinteligenckich nawyków i zachowań wśród naszych polityków, a więc – całkowicie teoretycznie – „najlepszych z nas”. To tutaj do sukcesu prowadzi – nie odwaga i awangarda w myśleniu – lecz unikanie myślenia. Śmiem twierdzić, że niebezpieczeństwem dla Gorzowa nie jest to, że ten czy tamten - poseł, senator, prezydent czy radny – jest lub będzie mniej skuteczny i aktywny, ale to iż jest pozbawiony inteligencji...


...jaką chcielibyśmy, by obdarzeni byli nasi najbliżsi: mąż, żona, partner, dzieci czy znajomi. Zawsze lepiej się spotkać i wypić butelkę wina, albo zjeść z kimś dobry obiad, kto intryguje i prowokuje do myślenia, a nie z nudziarzem powtarzającym zasłyszane w tramwaju lub telewizji truizmy.

Tymczasem mistrzami naszych polityków są ich telewizyjni liderzy, partyjni stratedzy „od bajeru”, a nie autorzy wielkich dzieł, współcześni intelektualiści ekonomiści oraz myśliciele.

Nikomu to dzisiaj nie przeszkadza, bo brak wiedzy historycznej, oczytania, nieznajomość najgłośniejszych tytułów oraz teorii polityki, nie powoduje tego, że znajomi nie będą chcieli komuś podać ręki.

Tak jest przynajmniej w Gorzowie – gdzie kandydat na posła lub senatora przychodzi do radia i w wyuczony – wręcz bezczelny - sposób czyta z kartki do mikrofonu rzekomą „odpowiedź” na pytanie, a dziennikarz i koledzy dalej traktują go poważnie.

Więcej...tak go przedstawiają w swoich materiałach.

Łatwo więc w takich warunkach i przy takiej pobłażliwości mediów, ubrać bezmyślność w szaty rozsądku, cwaniactwo w buty skuteczności, prywatę otulić szalem pragmatyzmu, a wszystko  przykryć czapką bezinteresowności – najlepiej „niewidką”.

Każdy zainteresowany polityką, szukając synonimu dla sformułowań: „wybrańca narodu” czy „nasi wybrańcy”, od razu sięga myślami po polityków: posłów, senatorów, czy radnych. Problem w tym, że to mocno nieaktualne, a co za tym dalej idzie – trzeba szukać zamienników. Mamy więc alternatywę: zamiast „wybraniec” – mozemy powiedzieć „wstawiony na listę”. Tak czy inaczej wybrany wolą ludu, a wiec tłumu, który z polityki najczęściej rozumie tyle, ile narysują mu na ekranie stacje telewizyjne lub na pierwszej stronie tabloidu, doskonale rozumiejący nierozumnych czytelników redaktorzy.

To co w lubuskich politykach uderza najbardziej, to ta sama choroba, która od lat pożera kolejne części politycznego ciała: brak prawdziwej dyskusji i sporu o rzeczy ważne, powtarzanie zgranych regułek, traktowanie słuchaczy, telewidzów i czytelników jak durni.

Obserwując kampanię wyborczą, obawiam się najgorszego: nasi politycy - z kilkoma wyjatkami o których z powodu ciszy wyborczej pisać nie można - są po prostu mało inteligentni. Jako, że blog jest jednak gorzowski, warto skonstatować prawdę jeszcze bardziej okrutną: ci gorzowscy są jeszcze mniej inteligentni niż ci zielonogórscy.

Ten deficyt inteligencji nie jest może widoczny w lokalnych mediach – bo one zostały z niej wypłukane już dawno – ale w myśowej pustce, która staje się udziałem ich rozmówców w chwili, gdy wyłączone zostaną mikrofony i kamery.

Gorzowscy politycy pokazują się wówczas w pełnej krasie – nie są już tak inteligentni jak na antenie, tacy światli jak w trakcie odczytywania odpowiedzi na pytania i błyskotliwi, gdy „dokopywali” rozmówcy z którym po audycji „przybiją sobie piątkę” i w następny weekend znów spotkają się w jakimś studiu.

Błyskotliwość nagrań z restauracji „Sowa &Przyjaciele” mocno na plus odbiega od tego, co usłyszelibyśmy w prymitywnych i pozbawionych sensu, dyskusjach w Gorzowie.

Z gorzkim odczuciem obserwowałem jak mój dawny kolega, a dzisiaj kandydat na posła uśmiechał się i przytakiwał, gdy banda ogolonych na łyso „narodowców” krzyczała w sprawie uchodźców: „Zabić ich ! ”. Z satysfakcją doszedłem do wniosku, że 11 lat temu dokonałem słusznego wyboru – zresztą nie ja sam, lecz uczynili to za mnie inni – by dać sobie spokój z polityką, bo ona „odmóżdża”, żaslepia, ogranicza horyzonty i – w tym towarzystwie – nie daje szans inteligencji.

Owszem, ludzie mało inteligentni mogą być sprawnymi i skutecznymi politykami, ale uzurpowanie sobie przez nich prawa do wypowiadania się w każdej dziedzinie – a takze traktowanie ich przez dziennikarzy jako ludzi predyscynowanych do artykułowania mądrych konstatacji – jest poważnym nadużyciem.

Jest wypowiedzeniem wojny inteligencji !

Co zrobić, gdy bycie „cool” stawiane jest wyżej niż bycie gościem na poziomie. Oznaką tego są problemy zagubionych w polityce, których życiowa filozofia oscyluje pomiędzy koniunkturalizmem, a alkoholizmem.

Należy sobie życzyć, by środowiska ceniące inteligencję, miały swoich przedstawicieli także w polityce, a kulturowe pikowanie polityków w stronę intelektualnej przepaści, mogło być zatrzymywane już na poziomie wyborczej urny. 

W przeciwnym razie, politycy znani i skuteczni - ale mało inteligentni - zdominują scenę polityczną i będą stanowić bolesny skałdnik naszego publicznego dyskursu. Niepotrzebnie - nikt z głupcem nie idzie na piwo, na obiad, do łóżka - czy po prostu nie traci czasu. 

To dlaczego ich wybieramy ?


ROBERT BAGIŃSKI


Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...