Przejdź do głównej zawartości

Witold Pahl: polityk spełniony !

Społeczeństwo najczęściej nie oczekuje od polityków więcej niż przyzwoitości i umiaru. Kończący swoją parlamentarną karierę polityk Platformy Obywatelskiej był nie tylko przyzwoity i zawsze zachowywał zdrowy umiar, ale przede wszystkim – pozostawia po sobie spory dorobek legislacyjny, opinię iż można w polityce grać „fair play”, osiągać sukcesy w stolicy i nie zapominać o wyborcach w okręgu. Jest dowodem na to, że nie politycznym hałasem i  propagandową „grą pod publiczkę”, ale skromnoscią i rzetelną pracą, też można osiągnąć szczyty...


...a przynajmniej zawodową satysfakcję, uznanie środowiska oraz przekonanie, że czyniło się rzeczy dobre i pożyteczne dla Polski i jej mieszkańców.

 Z polityki dr Witold Pahl odchodzi nie dlatego, że musiał lub został do tego zmuszony, ale w momencie, gdy uznał iż na dzisiaj wystarczy, a już ta postawa czyni go osobą na lubuskiej scenie politycznej wyjątkową.

Nie zdarzyło się dotychczas, by polityk mający niemal pewną reelekcję, decydował się zrezygnować z ubiegania o mandat poselski w sytuacji, gdy do kontynuowania parlamentarnej misji namawiali go premier Ewa Kopacz, czy minister spraw zagranicznych Grzegorz Schetyna.

Podjąłem decyzję o niekandydowaniu w sposób bardzo świadomy” – oświadczył w rozmowie z red. Andrzejem Pierzchałą z Radia Zachód.

Nie wiadomo, jak potoczyłyby się jego losy, gdyby nie decyzja nauczyciela, który podczas omawiania „Niemców” Leona Kruczkowskiego, nauczyciel nie powierzyłby mu roli adwokata. „Miałem pełną świadomość, ze ów bohater przez swoją postawę moralną nie zasługiwał na uwolnienie od zarzutu kolaboracji z systemem, a mimo to udało mi się przekonać, ze był niewinny” – wspominał Pahl w jednym z wywiadów.

To wtedy, bedąc w klasie maturalnej, zdecydował o zmianie wcześniejszych planów i zamiast studiować historię, wybrał prawo na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. „Poczułem, ża ta dyscyplina daje ogromną przestrzeń intelektualną i wielkie pole do kreatywności” – wspomina poseł.

Proste to wcale nie było, bo brak partyjnej legitymacji – której Pahl nie posiadał, a której dzisiaj wielu się wypiera, choć bez niej byliby robotnikami w „Przemysłówce” lub nauczycielami historii w „Mechaniku” - mocno komplikował sprawę. Podobnie z inteligenckim pochodzeniem, które  w tamtych czasach było wadą, a nie zaletą.

Skończył studia i przyszedł czas na przygotowanie się do stosowania prawa – wybrał aplikację sądową. Adwokatura była w sferze marzeń i zarezerwowana jedynie dla osób z koneksjami oraz partyjno-towarzyskimi układami. Radcą prawnym również nie chciał zostać, gdyż kojarzyło mu się to z pracą urzędniczą, a dodatkowym argumentem za byciem sędzią były rady wuja – uznanego radcy prawnego i byłego przewodniczącego gorzowskiej Rady Miasta ś.p. dr Jana Korola.

Łatwo nie było – najpierw delegowano go do Sądu Rejonowego w Gorzowie, a następnie w Słubicach. Kiepskie wynagrodzenie, rozłąka z rodziną i zwykłe problemy z utrzymaniem domu sprawiły, że porzucił togę sędziowską, a swoją aktywność ukierunkował na działalność radcowsko-konsultingową.

Kilka lat później zapisał się do swojej pierwszej partii politycznej – Platformy Obywatelskiej. „Uważałem i nadal tak uważam, ze Gorzów zasługuje na dużo więcej. Po prostu nie godziłem się na to, żeby to miasto wyglądało jak z obrazów w serialu <Ranczo>” – konstatuje Pahl.

Kilka lat później został radnym Rady Miasta, szefem gorzowskiej Platformy Obywatelskiej i wreszcie posłem na Sejm RP.

Bardzo zabiegał o stworzenie w Gorzowie systemu porad prawnych udzielanych przez młodych aplikantów. Poza tym, nawet jako poseł, nie przestał interesować się sprawami korporacji: inicjował spotkania, przekazywał najnowsze pomysły zmian w przepisach o radcach prawnych czy w kodeksie etyki, a także słuchał naszego środowiska” – mówiła w jednym z wywiadów dla ogólnopolskiej gazety Grażyna Kamerduła, wicedziekan Rady Okręgowej Izby Radców Prawnych w Zielonej Górze.

 Jako polityk ceniony był bardziej w Warszawie niż wśród politycznych kolegów i koleżanek w regionie, którzy uważali często, że jak „podłożą mu nogę” i „będzie kulał”, to oni będą lepiej chodzić.

Bezskutecznie – nawet gdy cztery lata temu najbliżsi współpracownicy zakulisowo doprowadzili do zmarginalizowania go na liście wyborczej, dostał się do Sejmu z 17 miejsca.

Tutaj patrzono na niego z zazdrością i zawiścią – bo nie pasował do ogólnego standardu: nie wchodził w bezsensowne dyskusje, wypowiadał się tylko wtedy, gdy miał coś do powiedzenia i nie uprawiał polityki opartej na prymitywnym lansie, podgryzaniu przeciwników oraz obecnosci w mediach za wszelką cenę.

W Sejmie za to, dał się poznać jako jeden z najaktywniejszych parlamentarzystów, zawsze znajdując się w czołówce rankingu najlepszych posłów, który co roku przygotowuje tygodnik „Polityka”. Gdy Krzysztof Kwiatkowski został prezesem Najwyższej Izby Kontroli, przejął po nim fotel w komisji ds. zmian w kodyfikacjach.

To jeden z najlepszych i najbardziej zasłużonych w dziedzinie tworzenia polskiego prawa poseł” – mówił niedawno w Radiu Zachód były marszałek Sejmu i psoeł PSL Jóżef Zych. „Jego brak w Sejmie będzie odczuwalny” – dodał po chwili polityk, który blisko z Pahlem współpracował.

Nie podróżował jak koledzy i koleżanki – na koszt podatników - po świecie, ale tygodniami pracował w komisjach, a także przygotowując się do wystąpień przed Trybunałem Konstytucyjnym. Dość powiedzieć, że liczba 67 wystapień przed Trybunałem czyni go absolutnym rekordzistą w historii polskiego parlamentaryzmu.

Do tej ilości zbliżył się jedynie obecny minister sprawiedliwości Borys Budka.

Często reprezentował Sejm w rozmowach na temat inicjatyw ustawodawczych prezydenta Bronisława Komorowskiego. Wyjątkowe przygotowanie merytoryczne i jeszcze lepsze opinie o Pahlu jako o człowieku i polityku, sprawiły, że był wymieniany kilka razy jako kandydat do Trybunału Konstytucyjnego lub na ministra sprawiedliwości.

To byłby rewelacyjny minister” – komentował pojawienie sie Pahla na giełdzie kandydatów w kwietniu 2015 roku w Radiu TOK FM polityk i prawnik Ryszard Kalisz. Nie odmówił za to udziału w Krajowej Radzie Prokuratury, a ostatnio w Krajowej Radzie Sądownictwa.

On sam emanuje skromnością. „To jedynie medialne spekulacje. Sprawdzam się w Sejmie i nie wiem czy funkcja kierownicza by mi odpowiadała. Z tych samych powodów odmawiałem kandydowania na prezydenta Gorzowa” – mówił w rozmowie z „Dziennik Gazeta Prawna” (11-13.10.2013).

Skromny był także wtedy, gdy po cichu i bez rozgłosu studiował, a następnie obronił doktorat z prawa konstytucyjnego. Kiedy więc wielu polityków traktuje posłowanie jako czas w którym cofnęłi się intelektualnie – co zresztą widać najczęściej gołym okiem - poseł Pahl zrobił milowy krok do przodu, a teraz zastanawia się nad habilitacją.

Zanim to jednak nastąpi, zapewne jeszcze w listopadzie, obejmie ważną i prestiżową posadę, która – jak mało które miejsce w Polsce – dla prawnika i byłego polityka o nieposzlakowanej opinii, umożliwi mu wykorzystanie wszystkich dotychczasowych doświadczeń oraz zdobytej wiedzy.


Oby to nie były ostatnie decyzje Witolda Pahla, bo Gorzów bez jego aktywności będzie po prostu słabszy, a silniejsi będą ci, którymi w życiu najzwyczajniej się brzydził: karierowicze, politykierzy, ludzie bez zasad i właściwości.

Z czego – oprócz pracowitości i przygotowania – wynika sukces dr Pahla ? 

Może z tego, że tak naprawdę on nigdy nie był politykiem z krwi i kości, ale po prostu mądrym człowiekiem w polityce. Niestety takich jest z każdym kolejnym sezonem mniej, a w cenie są ci, którzy nie potrafią sobie ułożyć życia bez polityki. W poniedziałek pojawią się nowi, ale prawda, ze "zły pieniądz wypiera dobry pieniądz" - nie jest nowa ...




Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...