Przeżycia zgromadzonych na spotkaniu z liderem KOD-u wydają się być
bardzo szczere, wyrażane emocje troski o Polskę gorące jak wulkan, a
determinacja i radykalizm ludzi pokolenia 50+ zawstydziłyby wielu młodych. To
się jednak nie może udać, bo na obecnym etapie rozwoju, organizacja ta jest
jeszcze mieszaniną ludzi autentycznie niepokojących się o los kraju i „politycznych spadów”. Dobrze zrobiła
organizacji wymiana w Gorzowie liderów, ale nie wróży jej dobrze zaangażowanie
się byłego lidera Platformy Obywatelskiej w Lubuskiem, który metody
Kaczyńskiego wdrażał w swojej partii na długo przed „Dobrą zmianą”...
![]() |
FOT.: Gorzow24.pl |
...i trzeba
przyznać, że w szczytowej fazie swojej kariery Tomasz Możejko skutecznie pielęgnował w partii antydemokratyczność,
karność i rygor, a także nie liczył się z opinią publiczną, nie gorzej i nie
mniej spektakularnie, niż w skali kraju czyni to Jarosław Kaczyński. Tym bardziej dziwi jego obecność w komitecie
organizacyjnym przyjazdu Mateusza
Kijowskiego do Gorzowa, a takze sama obecność na tym spotkaniu.
Dlaczego ? Bo jeśli jest w regionie ktoś od kogo Kaczyński mógł czerpać inspirację w czasie, gdy o władzy marzyć raczej nie mógł, to jest to bez wątpienia były szef Sejmiku Wojewódzkiego i ekssekretarz lubuskiej PO.
Komitet
Obrony Demokracji jest obecnie organizacją nijaką, która chciałaby ciasteczko
zjeść i dalej je posiadać – porwać Polaków do obrony demokracji, ale pozostać „polityczną dziewicą”. Wygląda trochę
tak, jakby tą „dziewicę” chcieli grupowo
"przelecieć" politycy, a ona sama zresztą do tego mocno zachęca, bo po „grze wstępnej” wie już, że później może
być jeszcze fajniej.
Pytanie - czy
to ma sens i cokolwiek się z tego urodzi.
„Wszyscy politycy chcą przychodzić na nasze marsze, ale niekoniecznie
wszyscy oni chcą współpracować długofalowo(...)Polityka jest w Polsce słaba,
ale my nie chcemy robić partiom konkurencji, lecz pomagać im w tworzeniu
programów. Będziemy namawiali ludzi, zeby wstępowali do partii, ale sami w
wyborach nie weźmiemy udziału” – mówił podczas spotkania z sympatykami KOD-u
Mateusz Kijowski.
Jego zdaniem, nie
bez winy są politycy, którzy sprawowali władzę zanim objęło ją Prawo i
Sprawiedliwość, choć oczywiście w żaden sposób nie usprawiedliwia to
autorytarnych zapędów tej partii. „Nie ma
powrotu do tego co było przed wyborami, bo było wiele nadużyć i
nieprawidłowości. Kiedyś łamano reguły, a teraz zmienia się reguły. Kiedyś
kradli, a dzisiaj zalegalizowano kradzież” – uczciwie diagnozował sytuację
Kijowski, ale jego słowa podobały się nielicznym, bo na sali „czuć było proch” nie tylko w przenośni,
ale również w oficjalnie werbalizowanych oświadczeniach.
„Po godzinie tego spotkania jestem
sfrustrowana, bo jest mur, a ja chciałabym go wysadzić w powietrze, a KOD
przypomina kółko egzegezy Pisma Świętego” – mówiła jedna z uczestniczek, po
czym dodała: „Jest rozwiazanie: Lech
Wałęsa dostał Nagrodę Nobla, a Nobel wymyślił dynamit”. Tu jednak lider
KOD-u zareagował szybko i stanowczo: „Nobel
nie chciał propagować dynamitu, ale odwrotnie i dlatego ufundował nagrodę swojego imienia. Jeśli chcemy bronić pewnych zasad i reguł, to sami nie możemy
ich łamać”.
Mimo zaklinania
przez Kijowskiego rzeczywistości, że to się zmienia, problemem KOD-u jest brak
ludzi młodych oraz język komunikacji ze społeczeństwem.
„Dlaczego
nie potrafimy zaprezentować naszych celów atrakcyjnym marketingiem, co udało
się PiS-owi w hasłach <Dobrej zmiany> czy <500 Plus>” –
dopytywał jeden z uczestników, a lider KOD-u stawał się, wobec podobnych konstatacji,
z każdą minutą bardziej bezbronny.
Jest przy sterach
władzy rzesza generałów, pułkowników i szeregowych janczarów, którzy dobrze się
czują w polityce typu„hard” i za nic nie mają
szacunku dla tych, którzy chcieliby jeszcze popróbować „soft". Oni
doskonale wyczuwają słabości – co widać na poletku gorzowskiego Ratusza – i liczą
się tylko z graczami twardymi, słabymi pogardzając.
Opozycja musi być
radykalna w słowie, atrakcyjna dla ludzi młodych i nie przeintelektualizowana,
co w mediach KOD-u staje się niestety normą. Powinna być wyważona w czynach,
ale na pewno nie zachowawcza. Nie pokona się propagandowej machiny PiS-u i jego
regionalnych „bulterierów” bez
przekazu, który trafi nie tylko do odpowiedzialnych ludzi w wieku średnim i
więcej, ale do „żołnierzy demokracji”
Politycy Prawa
i Sprawiedliwości – ci krajowi i ci regionalni - do perfekcji opanowali tajniki
organizowania się, propagandy, manipulacji oraz wywierania wpływu, ale opozycja
nie jest bezbronna, tylko przez lata „ciepłej
wody w kranie” uśpiła w sobie instynkt walki, a wyostrzyła instynkt
samozachowaczy. Utraciła też zaufanie, które byłoby „magnesem” dla tych, którzy manipulacją i skuteczną propagandą
przeciw PiS-owi także potrafią się posługiwać, nie gorzej niż ludzie „od mokrej roboty” w PiS-ie.
Mateusz
Kijowski woli jednak straszyć czarnymi wizjami. „Spodziewamy się represji, ale dobra wiadomość jest taka, że w Polsce
więzienia są przeludnione i nie dla wszystkich wystarczy miejsca” – perorował,
choć jest to wizja mocno przejaskrawiona, bo rządzący dysponują znacznie
silniejszym arsenałem możliwości: od zawodowej banicji dla niepokornych, po
wykluczenie w wyniku publicznych oskarżeń.
Nie groźba
więzienia, ale właśnie te „niewinne”
instrumenty, szybko pokażą, kto chce o demokrację i swobody obywatelskie walczyć
– choć wcześniej nie zawsze go one interesowały - a kto chce się po prostu „załapać”.
Pewne jest,
że formuła KOD-u jako nadbudowy dla partii politycznych nie ma sensu, a sama
opozycja jest jeszcze zbyt zajęta sobą, by w najbliższym czasie mógł powstać
sensowny i skuteczny ruch, który skupiać będzie kogoś więcej niż przegranych,
karierowiczów oraz pozbawionych wpływów politycznych i biznesowych.
Dobrą zmianą
jest powierzenie funkcji koordynatora gorzowskiego KOD-u Leszkowi Pielinowi oraz pozbycie się Artura Stojanowskiego – jeszcze niedawno w SLD i Bartosza Karpińskiego – działacza PO. Stawka
w tej grze jest bardzo wysoka i nie ma to nic wspólnego z „zabawą w politykę”, dlatego rola lidera jest bardzo ważna, a L.
Pielin zdaje się posiadać nie tylko życiowe doświadczenie, ale również autorytet
i szacunek.
Prawdziwym zagrożeniem dla KOD-u jest w istocie nie propaganda PiS-u wycelowana w powstający ruch, ale ludzie do niego wstępujący. Błędy popełniane w regionach, gdzie centrala zajęta jest sobą w Warszawie, szybko mogą doprowadzić do poczucia, że wiara w nową jakość oraz spontaniczny wymiar KOD-u była bez sensu i wyszło jak zawsze.