Przejdź do głównej zawartości

Radni "wypięli" się na teatr, myśląc iż zrobią "kuku" marszałek Polak...

Wieśniactwo” nie jest kategorią geograficzną, lecz socjologiczną – można być radnym miejskim, ale o mentalności „wsioka” dla którego wydarzeniem kulturalnym jest „potupajka”, darmowa „wyżerka” po Grand Prix, bijatyka lub pożar. To wiedzą już wszyscy. Dlatego nie jest łatwo określić, gdzie w politycznym światku kończą się w Gorzowie retoryczne popisy prowincjonalnych mówców, a zaczynają funkcjonować przejawy głębokiego kryzysu kultury. Trudno określić, kto jako pierwszy powiedział: „Co za dużo, to niezdrowo”, ale pewne jest, że miał rację. Dyskusja gorzowskich polityków na temat wsparcia niewielką kwotą ważnej instytucji kultury - na przekór tematyce i dziedzinie - bardzo mało miała wspólnego z kulturą, a nawet polityczną pragmatyką.


Na próżno wśród większości gorzowskich radnych szukać ludzi oczytanych – stąd roczna dotacja dla biblioteki na zakup książek to jedynie 13 groszy na mieszkańca – ale dziwić powinno, że nie doceniają oni roli teatru i wypowiadają otwartą wojnę marszałek Elżbiecie Polak, której administracja tylko w tym roku przekazała na rewitalizację gorzowskiego Teatru im. Juliusza Osterwy kwotę 2 milionów złotych, a w latach poprzednich od 2013 roku było to ponad 2 565 000 zł.

W teatrze dokonywany jest właśnie istotny remont i pojawił się problem z ogrodzeniem, które należy do miasta. Wiem, że wiceprezydent Radziński spotkał się w tej sprawie z marszałek Polak i chodzi o niewielką kwotę 40 tysięcy złotych, by odnowiony teatr miał również odnowione ogrodzenie. Czy są już jakieś decyzje w tej sprawie ?” – zagadnął pod koniec środowej sesji uznany prawnik, radny i lider Nowoczesnej Jerzy Wierchowicz.
          
         Wyjaśnić ślepcowi rolę kolorów, a głuchemu funkcję nut, nie jest łatwo. Nikogo więc nie powinno dziwić, że postulat radnego Wierchowicza nie spotkał się ze zrozumieniem i entuzjazmem – chociaż 40 tysięcy w konfrontacji z prawie 2 milionami na prezydenckie „potupajki” to kropla w morzu – ale wycieczkami politycznymi, które w niczym miastu na pewno nie pomogą.
  
         „Ogrodzenie jest na terenie teatru, a teatr otrzymał bardzo dużą dotację na remont i jest własnością marszałka. Zapewne z tak dużej dotacji może wyremontować ogrodzenie we własnym zakresie” – wypalił świeżo upieczony wiceprezydent Artur Radziński, a wtórował mu prowadzący obracy wiceszef Rady Miasta Jan Kaczanowski. „Tak, teatr jest marszałka i jak stać ich na finansowanie lotniska w Babimoście, to stać też na remont ogrodzenia” – skwitował Kaczanowski.

 Pochwała postawy wiceprezydenta Radzińskiego i wiceprzewodniczącego Kaczanowskiego, byłaby zaproszeniem do „intrygującego” świata w którym kwitnie w najlepsze prostactwo i buractwo, a w którym z łatwością można dostrzec deficyt chociażby przeciętnej wrażliwości na kulturę i jej potrzeby. Symbolem kulturalnej wrażliwości tych panów, a także nowego stylu w podejściu do dbałości o instytucje kultury, jest bulwarowy „Janusz”, który - wypisz wymaluj- przypomina gorzowskie „elity” i jako ich ikona winien być traktowany.

   Szkoda tylko, że to co nie mieści się z powodów intelektualnych w ich głowach i czego nie rozumieją – a więc sztuki, kultury i teatru – mają najzwyczajniej w świecie w dupie. Teatr jest im potrzebny, ale tylko wtedy, gdy odbywa się tam oficjalna akademia, są media i wymienia się ich z nazwiska. Reszta się nie liczy.

  Takie kulturowe równanie gorzowskiej władzy ku brukowi, zapewne jeszcze wiele lat będzie stanowić składnik gorzowskiej polityki.

  Przewodniczący Kaczanowski zarzuca marszałek Polak finansowanie lotniska w Babimoście, ale co będzie, jak ona zapyta się o wkład miasta w promocję finansowanych przez nią za prawie półtora miliona złotych połączeń kolejowych do Berlina ?



Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...