Przejdź do głównej zawartości

Wiceprezydent Kunicka ? To nie żart...

Ubolewając nad jakością i stanem miejskiej polityki pod światłym przywództwem „Sokratesa z Deszczna”, warto się zastanowić, czy wyczerpał on już wszystkie zasoby personalnych absurdów i politycznych niedorzeczności, czy może ma coś jeszcze w zanadrzu. Jeśli plotki się potwierdzą i staną politycznym faktem, a ekscentryczna radna otrzyma nominację na wiceprezydenta Gorzowa, cieszyć się będą co najwyżej właściciele podmiejskich stadnin. Oznaczać to będzie bowiem, że w Gorzowie zapanowały zwyczaje wprost z czasów cesarza Kaliguli, który senatorem uczynił swojego konia Iniciatusa. Teraz – pod panowaniem prezydenta z Deszczna - polityczna kariera stanie otworem także przed lubuskimi końmi...


...bo skoro jednym z najważniejszych urzędników w ponad stutysięcznym mieście może zostać radna nijaka, bez szczególnych kwalifikacji i doświadczenia w zarządzaniu dużymi zespołami ludzkimi, to zwyczaj wytyczony przez cesarza Kaligulę w Rzymie, winien zostać przeniesieny nad Wartę z pełnym radykalizmem w jego realizacji na wszystkich szczeblach samorządowej administracji.

Takie są fakty - ale wtajemniczeni w negocjacje z prezydentem Jackiem Wójcickim modlą się o to, aby informacja, że wiceprezydentem odpowiedzialnym za kulturę, sport i sprawy społeczne zostanie Halina Kunicka, okazała sie jedynie plotką, złym snem i czymś nieprawdopodobnym nawet w myślach.

Radna pasuje do urzędu jak olej do wody. Jej ambicje polityczne znacznie wykraczają poza mozliwości intelektualne.

Na dzisiaj wiadomo tyle, że wiceprezydentem najprawdopodobniej nie zostanie jednak działacz Platformy Obywatelskiej i ceniony wykładowca PWSZ Sławomir Szenwald. Decyzje jeszcze nie zapadły, ale poseł Krystyna Sibińska spotkała się popołudniu na rozmowach ostatniej szansy z prezydentem Wójcickim.

Kierujący gorzowską Platformą Obywatelską nie lubią przesadnie promować w samorządzie lepszych od siebie.

A zatem, ziarnem na którym urósł ów głupi pomysł mianowania na ważny urząd merytorycznie beznadziejnej radnej Kunickiej, jest strach nieudolnych liderów z tak zwanej grupy „S-3” (Krystyna Sibińska, Robert Surowiec i Jerzy Sobolewski), że rekomendując Wójckiemu kandydata bystrzejszego i bardziej inteligentnego od nich samych - co nie jest intelektualnym wyczynem wymagającym szczególnego poziomu IQ – wyhodują sobie konkurenta: do przywództwa w partii, zabierania głosu w imieniu PO czy jako kandydata w wyborach.


Ciekawsze jest co innego – jeśli radna Kunicka zostałaby wiceprezydentem, to mandat po niej w Radzie Miasta obejmie Michał Wlaźlak, a jego wstąpienie do klubu Platformy Obywatelskiej jest bardzo mało prawdopodobne. Tego zapewne „demiurgowie” platformerskiej polityki nad Wartą nie przewidzieli, a on im tego nie powie. Więc mogą to przeczytać i jeszcze zareagować.

Smutne jest co innego, a mianowicie to, że Wójcicki uległ lobbingowi politykierów i nie dostrzega, że żaden z nich nie życzy mu dobrze, o czym przekona się w ostatnim roku kadencji.

Inna sprawa, że wielu rozmówców po prostu nie chce z nim pracować, bo zauważają iż logika rządząca jego decyzjami jest niezrozumiała, a on sam zachowuje się tak, jakby ośrodek decyzyjny znajdował się poza Urzędem Miasta, a klucz do niego posiadała dyrektor Agata Dusińska, tudzież zwana „żoną sponsora”.

Prezydent Jacek Wójcicki, rzucając co jakiś czas swoje nowe pomysły – od zakupu budynku „Przemysłówki”, przez zamknięcie Sikorskiego, a na nowych instytucjach typu Dom Historii Miasta kończąc - a także żonglując współpracownikami jak cyrkowymi piłeczkami, nurza się w codziennej grotesce, budując wokół siebie  „pałac absurdu” do którego rozsądek przebija się nie często i bardzo wąskimi szczelinami. Powierzając funkcję wiceprezydentów Arturowi Radzińskiemu i Halinie Kunickiej, a marginalizując osoby pokroju Łukasza Marcinkiewicza lub nie dostrzegając wielu innych oddanych i kompetentnych urzędników – jak na przykład wiceprezydent Jacek Szymankiewicz - buduje kontrast w którym chce wyglądać ładnie i dobrze, bo jak w przysłowiu stoi: wśród ślepców jednooki jest królem.

 I będzie królem – takim „nagim” z baśni Hansa Christiana Andersena, który myślał, że ma fajną szatę i wszyscy go w tym utwierdzali, a był goły jak poborowy na badaniu odbytu...


Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...