Dziennikarz,
publicysta lub komentator, nie może być kimś, kto pragnie by wszyscy się z nim
zgadzali. Przeciwnie, akurat w tym przypadku - niezgoda jest bardziej
interesująca. Na palcach jednej ręki z dużym zapasem, można policzyć w regionie
dziennikarzy, którzy nie boją się mówić tego co myślą i potrafią zadawać najmniej
wygodne pytania. Publiczne media są już w rękach żołdaków „dobrej zmiany”, ale za prywatne nowa władza próbuje się wziąć po
swojemu i nie przebiera w środkach...
...a ma ku temu możliwości, bo
nie od dziś wiadomo, że spora część reklamowego tortu podlega w Polsce bezpośrednio
lub pośrednio partii rządzącej. Tymczasem partia rządząca nie bierze jeńców,
bierze wszystko i to w duchu: „Jesteś z
nami lub przeciwko nam”. Jeśli ktoś myślał, że naciski będą miały miejsce
tylko w Warszawie, to jest w grubym błędzie, bo im niżej i bliżej prowincji,
tym wywieranie wpływu na media lokalne odbywa się skuteczniej.
Boleśnie przekonał się o tym tyleż
kontrowersyjny, co niezwykły, autor programu Telewizji TELETOP i Radia PLUS "Fabryczna 19" Roman Błaszczak, który odważył się
zażartować z minister Elżbiety
Rafalskiej, za co ta postanowiła odwdzięczyć mu się pięknym za nadobre.
Inaczej mówiąc – najpierw działacze PiS-u
dostali zakaz uczestnictwa w audycji Romana Błaszczaka, a teraz do redakcji
telewizji i radia ślą mniej lub bardziej oficjalne sygnały, że program „Fabryczna
19” nie jest tym, który będzie pozytywnie wpływał na współpracę z nową władzą.
Owszem, to nie te czasy, że minister Rafalska
lub komendant Marek Surmacz
zadzwonią do właściciela z oświadczeniem: „Wicie,
rozumicie”, ale po takim sygnale jak w stosunku do Błaszczaka, żaden
odpowiedzialny biznesmen nie będzie obojętny. Wszystko odbędzie się więc „aksamitnie”
i nie od razu – redakcje będą grały na „obiektywizm”, a więc lawirowały pomiędzy
zdrowym rozsądkiem, a ograniczeniem ewentualnych strat w postaci reklam,
ogłoszeń oraz płatnych audycji.
Błaszczak, przy wszystkich
swoich wadach, był dotychczas uosobieniem niezależności, ale to się szybko
skończy, bo obejmując swoimi mackami miasto, Prawo i Sprawiedliwość ma
narzędzia wpływu nie tylko na grupę EUROZET - do której należy Radio Plus - ale
także na Telewizję TELETOP w ktorej władze miejskie pozostawiają wcale nie małe
środki.
Przy okazji sytuacji z
Błaszczakiem, w sposób zawoalowany przekazano jego mniej niezaleznym kolegom z
portali i gazet sygnał, że nie będzie tolerowany humor w którym z „Królowej Matki” robi się „głodnego Kopciuszka”. Inna sprawa, że to
kolejny już krok w upajaniu się lubuskich PiS-owców wpływem na media i większą
niż oczekiwana uległością tych spośród dziennikarzy, którzy jeszcze rok temu
nie pozostawiali na nich suchej nitki.
Wszystko dzieje się w
momencie, gdy lokalne media w województwie lubuskim nie cierpią na nadmiar
wizji, prognoz i odwaznych analiz, lecz ich poważny deficyt, który zamyka się w
dwóch czarodziejskich słowach: „copy”
i „paste”.
Smaczku dodaje fakt, że gdy
Błaszczak zaczynał w mediach – jeszcze w Radiu GO – Rafalska i Surmacz byli
mało komu znanymi działaczami „Solidarności”, której legendą z
antykomunistycznej opozycji i regionalnym szefem, był jego dzisiejszy teść Bronisław Żurawiecki. Kiedy Błaszczak
działał w zwalczajacym komunistów Ruchu Młodzieży Niezależnej, minister
Rafalska należała do satelickiego wobec PZPR Stronnictwa Demokartycznego, a
komendant Surmacz od wielu lat nosił mundur Milicji Obywatelskiej.
Gorzowski PiS wiele na
polowaniu na Błaszczaka straci, przede wszystkim twarz, która w małych
środowiskach jest cenniejsza niż polityczny sukces. Polityczna kariera się
skończy, a ludzie z dobrą pamięcią będą wielu dzisiejszych działaczy PiS-u
omijać szerokim łukiem i prowadzać swoje psy na ich groby, by nie musiały
załatwiać potrzeb na trawie.
Media się obronią, bo współczesne technologie powodują iż prezentacja opinii oraz poglądów w sieci jest skuteczniejsza niż w mediach tradycyjnych, ale pamięć o tych, co nie mają dystansu oraz nie znoszą krytyki, zabije wszystkie ich największe sukcesy w polityce. Rafalska chciałaby być zapamiętana jako twórczyni programu "500 Plus", ale jest na najlepszej drodze do tego, by - przynajmniej w regionie - zostać zapamiętaną jako przykład największego "odlotu" w polityce.
Krytykę można powstrzymać, podobnie jak ukryć starość, ale nie zmienia to faktu, że wszystko ma swój koniec. "Zrobiony" wizerunek polityka nie ukryje tego, że "dobra zmiana" jest bardzo złą zmianą...