Przejdź do głównej zawartości

Prezes "Władziu Bis" jedzie po bandzie...

Zostać wybranym do Rady Miasta – to wyczyn, nie zatracić w politycznej działalności zasad i potrafić odmówić wpływowemu w mediach klubowi – to jak przejść po linie nad Wartą w trakcie burzy z piorunami. Jedną z charakterystycznych cech ludzi bez właściwości jest pazerność wycelowana w miejsca i cele, gdzie bardziej przydałaby się przyzwoitość. Sytuacja z obdarowywaniem radnych darmowymi wejściówkami VIP na żuzlowe zawody, pokazuje jak w soczewce ich żenujący poziom – za darmowy bilet na prestizowy turniej, kanapkę z tanią wędliną i szklaneczkę wódeczki na „krzywy ryj”, gotowi są spełniać dla klubu rolę „pożytecznych idiotów”...

FOT.: Gorzowianin.com/Facebook M.Bejnar-Bejnarowicz

   ...którzy swoją obecność w lożach honorowych, traktują jako parawan dla samorządowej kontrproduktywności oraz lekarstwo na małomiasteczkowy prowincjonalizm i kompleksy.

        Na szczęście wśród stada czarnych baranów, są także białe owce, podkreslając biel służby publicznej pozbawionej kumoterstwa i prywaty.

       „Pełnienie zaszczytnej funkcji radnego nie powinno być źródłem uzyskiwania żadnych korzyści. Radnych winno być stać na zakup biletów” – ogłosili w specjalnym oświadczeniu radni Nowoczesnej Jerzy Synowiec, Jerzy Wierchowicz oraz Krzysztof Kochanowski, a radna Marta Bejnar – Bejnarowicz na portalu społecznościowym dodała: „Dziękuję, ale jestem w tym czasie z rodziną na wakacjach. Mogę oddelegować Alinę Czyżewską”.

  Problem w tym, że w Gorzowie żużel to „świeta krowa” - rodzaj „złotego cielca” chronionego przez klubowych arcykapłanów i całowanego w d...ę przez próżnych radnych. Ów ironiczna i lapidarna konstatacja radnej Bejnar–Bejnarowicz mocno poirytowała prezesa „Stali Gorzów” Ireneusza Macieja Zmorę, który do sprawy rozdawnictwa VIP-owskich karnetów na Grand Prix odniósł się  na antenie Radia Gorzów.

  „Ona próbuje zbić kapitał polityczny uprawiając populizm i robi to kosztem <Stali>.  To jest żerowanie na wizerunku klubu, a jej postępowanie przypomina mi skorupiaka, który przyczepia się do <Stali Gorzów> i mówi: płyniemy. Niech ona sama zrobi coś dobrego dla Gorzowa i na tym się promuje, a nie kosztem klubu” – wypalił z głupia frant, po czym swoją ocenę twórczo rozwinął o uzasadnienie „korumpowania” radnych.

Jeżeli jakiś radny chce rzetelnie sprawować mandat radnego, to ma obowiązek uczestniczyć w imprezach organizowanych lub współorganizowanych przez miasto, by rzetelnie mógł ocenić te imprezy w przyszłości” – perorował Zmora, potwierdzając jedynie tezę, że im bardziej zagląda się du umysłów i sposobu myślenia gorzowskich „elit”,  tym bardziej tam pusto. To jak z Kubusiem Puchatkiem, który zaglądał do garnuszka, a im głębiej wsadzał swojego ryjka, tym bardziej nic tam nie było.

Ludzki rozum potrafi wygenerować przeróżne teorie, a ich autorzy zamieszkują domy wariatów na całym świecie, nie ma więc powodu, by takie prawo odbierać prezesowi „Stali Gorzów”. Jak widać, dewizę „wychwalaj prostego człowieka, niech myśli, że jest księciem”, opanował do perfekcji, a biblijna sentencja: „Pan z gnoju wyprowadził biedaka i posadził przy stole książąt”, pasuje do wielu gorzowskich radnych, jak mało do kogo.

Nie wręczamy radnym karnetów i nigdy nie wręczaliśmy, a jeśli kogoś zapraszamy jako klub, to tylko osoby ważne, wpływowe i znaczące, których obecność na stadionie jest wartością dodaną” – mówi w rozmowie z Nad Wartą wieloletni prezes„Falubazu” i senator RP Robert Dowhan, który jako przykład dobrych praktyk podaje przewodniczącego Rady Miasta Adama Urbaniaka. „Jest prawie na wszystkich zawodach, ale bilet kupuje sam i rywalizacje ogląda z trybun dla publiczności” – dodaje senator.

Tymczasem prezes Zmora wyłożył w Radiu klubowe credo: gówno wszystkim do <Stali Gorzów>, dostarczajac tym samym krytykom żużlowych dotacji solidnych argumentów i wykonując za nich czarną robotę na wiele lat do przodu.

Zapomniał, że niedaleka jest granica pomiędzy obdarowywaniem głosujących za dotacjami dla „Stali Gorzów” radnych, od sytuacji gdy obdarowywać ich zaczną przedsiębiorcy budowlani oraz dostarczyciele wszelakich usług dla miasta, zainteresowani tym – tu zgodnie z cynicznym tokiem myślenia prezesa Zmory -  by radni „mogli rzetelnie ocenić” ich starania w przetargach w przyszłości.

To działania quasi korupcyjne, bo radni nic swoją obecnością do klubu i zawodów nie wnoszą, dając się jedynie werbować do roli bezmyślnych klakierów.

A może prezes Zmora, chce zbudować w mieście całkiem nowę elitę ? Radni wydają się być do tego materiałem absolutnie doskonałym.

Lapidarnie opisał panującą kiedyś atmosferę w gorzowskich lożach VIP na stadionie zużlowym  eksprezes klubu, uznany prawnik i jeden z inicjatorów tego, by radni sami płacili za siebie na takich imprezach J. Synowiec. „Pamietam mecze żuzlowe i wieżyczkę VIP-owską w Gorzowie i Zielonej Górze(...). W Gorzowie, to często było tak, że odór alkoholu czuć było tam mocniej niż zapach żużla. To było klepanie się po plecach, mocno buraczane twarze i niejednokrotnie niektórzy nie wytrzymywali ciśnienia, musząc przysiąść, bo nie byli w stanie stać na nogach (...). W Zielonej Górze było inaczej. Ta sama impreza, a jednak dwa różne światy” – mówił w niedawnym wywiadzie dla Nad Wartą.

Reasumując, należałoby zacząć od fundamentów, a więc zmiany jakościowej Rady Miasta, a tego można dokonać tylko poprzez radykalne obniżenie rajcowskich diet. Wtedy można się nawet zastanowić nad wejściówkami dla samorządowców, bo pracować będą społecznie, ale dzisiaj pobierają diety wyższe niż wielu kibiców zarabia miesięcznie.

Wtedy wszyscy uwierzą, że jeżeli w klubie są jakieś „wały”, to jedynie te do ubijania toru, a nie te ujawnione przez Alinę Czyżewską i Martę Bejnar Bejnarowicz.

 Zresztą prezes Zmora, to błyskotliwie inteligentny i zasłużony menadżer – są nawet głosy wymieniające go w roli przyszłego władarza miasta – ale udając, że z prezentami dla radnych wszystko jest w porządku i bezczelnie krytykując liderkę Ludzi dla Miasta, płynie niestety z prądem, który jest zarezerwowany dla ryb i śmieci.

Chcąc być taki jak jego poprzednik, niestety rozpoczął źle – od przejęcia od niego cech najgorszych: chamstwa, buty i braku szacunku dla tych, którzy utracili chwilowo wpływy. 

I tak z "Ireczka Macieja", narodził się "Władziu Bis"... 


Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...