Sibińska intelektualnie w ogóle nie ogarnia
regionu lubuskiego. Radny Marcinkiewicz, to jest to neofita z Prawa i Sprawiedliwości,
a Sebastian Ciemnoczołowski powinien po prostu milczeć, bo był człowiekiem od
brudnej roboty. Głównym powodem usunięcia mnie z partii za rzekome szkodzenie
jej wizerunkowi było to, że jeszcze w marcu i kwietniu grupa działaczy
partyjnych popierających Donalda Tuska, chciała mnie wystawić na szefa partii w
regionie.
Rozmowa z TOMASZEM MOŻEJKO, byłym przewodniczącym Sejmiku Województwa Lubuskiego, a także
sekretarzem Platformy Obywatelskiej.
Nad Wartą: Platforma Obywatelska
zachorowała i drąży ja „polityczny nowotwór” , czy to jednak jeszcze nie ten
etap?
Tomasz Możejko: Może nie jest to „nowotwór”, ale na pewno ta
partia przestaje być organizacją demokratyczną. Gdy ja wstępowałem do tej partii,
tam dążono wówczas do pewnych ideałów i
zachowywano standardy. Wtedy był inny przywódca, bo powiedzmy sobie
wprost, że Grzegorz Schetyna nie służy Platformie Obywatelskiej. Zmieniają się
metody kierowania partią i niestety nie na lepsze.
N.W.: Czyli choroba została zdiagnozowana.
To tylko delikatna grypa, czy śmiertelna choroba, a pacjenta podtrzymują przy
życiu samorządowe koalicje w województwach ?
T.M.: Coś w tym jest i zgodzę
się z tezą, że Platforma Obywatelska jest już nieuleczalnie chora i można ją
uzdrowić tylko przy pomocy partyjnych dołów, a nie liderów. Tytlko w terenie
jest siła, by rywalizować o władzę i uczestnictwo w życiu publicznym.
N.W.: Pan tez był liderem. Niektórzy
twierdzą, że wcale nie musieliście przegrać, ale zgubiła was buta, chciwość,
arogancja i pewność siebie, a pan jest przez wielu wskazywany jako ikona takich
postaw. Powiedział to zresztą w wywiadzie dla Nad Wartą ekswicemarszałek
Sebastian Ciemnoczołowski...
T.M.:
...akurat jego osoba to bardzo zły przykład i najlepiej by zrobił, gdyby
nie mówił nic. Arogancja władzy dotyczy zarządu krajowego. Partia jest
strukturą hierarchiczną, a ta hierarchia zaczęła zawodzić po 25 października,
gdy przegraliśmy wybory, a także rok wcześniej, po odejściu Donalda Tuska do
Brukseli. Wtedy głowę podnieśli ludzie, którzy wszystko przegrywali i tak było
też w naszym regionie. Przewodnicząca Bukiewicz wygrała batalię o kierowanie
partią zaledwie 8 głosami, ale wygrała, a grupa przegranych nigdy nie
zrezygnowała z szeroko pojetego rewanżu...
N.W.: To chyba kluczowy moment w lubuskiej
Platformie, bo od tego czasu właściwie już tylko ze sobą walczyliście,
wycinając się nawzajem i sypiąc sobie nawzajem „piach w szprychy”.
T.M.:
Dotychczas władza w partii była właściwie przekazywana, bo w 2008 roku Jacek
Bachalski zrezygnował sam, a w 2010 roku Bukiewicz została wybrana bez
kontrkandydata. Podziały zaczęły się dopiero od ostatnich wyborów, a ich
destrukcyjny charakter to zasługa tych, którzy nie potrafili pogodzić się z
przegraną.
N.W.: Ale przewodnicząca Bukiewicz nie
wszystkich traktowała równo, a pan posługując się podobno toporem, dbał o
karność w organizacji. Ona była dobrym przywódcą według pana ?
T.M.:
Zaskoczę pana, bo ja do końca nigdy nie rozumiałem i nie zawsze
zgadzałem się z prowadzoną przez Bukiewicz polityką. Dla mnie kobiety w
polityce, obok wzgledów pragmatycznych, posiadają również pewną intuicję
polityczną. Pierwszy okres jej przywództwa w latach 2007-2013 był dla niej
bardzo korzystny, a ona sama wykazywała się bardzo dobrymi rozwiązaniami, ale
później ta intuicja zaczęła ją mocno zawodzić.
N.W.:
I kto to mówi ?
T.M.: Wiem, że to może w moich ustach
dziwnie brzmi, ale dzisiaj patrzę na to z innej perspektywy. Wiem, gdzie
zostały popełnione błędy i dlatego twierdzę, że wyczucie intuicyjne i taki nos
polityczny pani Bukiewicz od zjazdu partii w 2013 roku, zaczęły słabnąć, albo
wręcz całkowicie zostały wyłączone.
N.W.: Były tego jakieś widoczne objawy ?
T.M.:
Oczywiście, że tak, ale nie chciałbym wchodzić w szczegóły, bo mógłbym
powiedzieć o dwa zdania za dużo. Powiem tylko, że nawet jej rezygnacja z
kierowania regionem była poważnym i nieprzemyslanym błedem, bo partia jest
organizmem żywym, a żywy organizm zawsze domaga się przywództwa.
N.W.: Może pan tak mówi, bo wraz z jej
odejściem także pan został zmarginalizowany. Wielu rozmówców z PO podkreśla, że
dopóki był pan takim generałem, ale jednak żołnierzem kogoś innego, to wszystko
było dobrze. Pana kłopoty zaczęły się, gdy zamarzyło się panu wybić na
niepodległość i wtedy się okazało, że siła Możejki nie wynika z jego
wyjątkowych predyspozycji o których krążyły legendy, ale z siły Bukiewicz.
T.M.:
W każdej organizacji istnieje hierarchia – są ludzie pierwszego,
drugiego, trzeciego czy nawet czwartego i piatego szeregu. Ja znałem swoje miejsce
w szeregu, a błędem naszej politycznej konkurencji i wielu samorządowców było
to, że jednak nie doceniano zdolności przywódczych Bożenny Bukiewicz. To ona
kształtowała kierunki partii, a ja przez lata byłem jedynie jej sekretarzem i
członkiem zarządu.
N.W.: No jaja sobie pan robi, zaraz się
okaże, że polityka i Platforma Obywatelska, to było tylko takie pana dodatkowe
zajęcie bez większego znaczenia.
T.M.:
Tak nie powiem, bo zawsze traktuję swoją aktywność poważnie, ale nigdy
nie byłem na przykład wiceprzewodniczącym, których było czterech. To oni
reprezentowali partię na zewnatrz. Decyzje personalne oraz polityczne, na
przykład w sprawie układu sił w Sejmiku Wojewódzkim, wielokrotnie nie były
nawet ze mną konsultowane.Po wygranych wyborach samorządowych w 2014 roku, na
poziomie sejmiku układ samorządowy był tworzony przez Bożennę Bukiewicz, Adama
Urbaniaka, Waldemara Sługockiego i Elżbietę Polak. Ja nie brałem udziału w
negocjacjach i podpisywaniu umowy koalicyjnej, a moja pozycja spadła do roli
szefa klubu radnych. Trudno więc wmawiać mi, że ja od 2013 roku w jakikolwiek
sposób kierowałem partią i miałem na nią wpływ.
N.W.:
Za to w Gorzowie ludzie Platformy Obywatelskiej do dzisiaj straszą swoje
dzieci Możejką. Podobno wszystkie nieszczęścia tej partii w mieście nad Wartą,
to pana zasługa. Sporo jak na jednego człowieka...
T.M.:
Ja to już kiedyś mówiłem, że słabość przeciwników, staje się siłą
prawdziwego przywódcy politycznego. Mi trudno się nawet odnosić do takich
zarzutów, bo te konspiracje gorzowskich działaczy PO w nędznych kawiarenkach i
hotelikach spowodowały, że oni się oderwali od rzeczywistości. Ich marzenia
zaczynają się spełniać, ale chyba nie zorientowali się jeszcze, że przez taką
działalność, znaleźli się dzisiaj w politycznej opozycji.
N.W.: No to dlaczego wywalili pana z partii
?
T.M.:
Nie wywalili, ale usunęli.
N.W.: Niech będzie, że usunęli. W każdym
razie mówi się jak w przysłowiu, że „nosił
wilk razy kilka, poniesli i wilka”.
T.M.:
Jesli chodzi o proces usuwania członków Platformy Obywatelskiej po
objęciu władzy przez Grzegorza Schetynę, to rzecz dotyczy całego kraju, bo dd
stycznia Schetyna rozpoczął tworzenie partii kadrowej. Tu nie liczy się już
dotychczasowa aktywność, lojalność, ani nawet zbieranie na partię głosów w
wyborach. Celem Schetyny jest stworzenie
partii, która będzie zdolna rządzić w kraju w różnych konfiguracjach
koalicyjnych. Inny aspekt tych procesów, to niepotrzebne trzymanie się PSL-u,
który i tak nas zdradzi. Natomiast w regionie Schetyna działa całkiem inaczej
niż Tusk czy Kopacz. Ci ostatni rozmawiali z działaczami, rozwiązywali problemy
i ukierunkowywali sprawy, ale nie było rozwiązywania struktur i wyrzucania
ludzi z partii.
N.W.: Upss, chyba w Gorzowie coś było, prawda ?
N.W.: Tak, ale to całkiem inna sprawa. Przypomne tylko dużą aferę
martwych dusz w Gorzowie o której wiele wie zapewne poseł Krystyna Sibińska.
Nawet w tym przypadku nie rozwiązaliśmy gorzowskich struktur w całości, ale
daliśmy sprawie wyjaśnić się w sądzie i jak wiadomo, wszystko zakończyło się
wyrokami.
N.W.: Ale komisarz swoje zrobił i zdaje
się, że pan nie był tu bezstronnym obserwatorem ?
T.M.:
Komisarzem był Leszek Turczyniak, ale to gorzowska grupa działaczy
Platformy dopisała ponad pięciuset członków, którzy okazali się „martwymi
duszami” i to potwierdziła gorzowska prokuratura. Wtedy w 2011 roku partyjnie
ukręcono tej sprawie łeb i nikt nie poniósł konsekwencji, ale jak wiadomo
wyroki zapadły.
N.W.: Co to ma do sytuacji ?
T.M.:
Chodzi o standardy o których zresztą mówiła ostatnio w wywiadzie pani
Sibińska. Uważam, że ona nie wie co to są standardy, które powinny panować w
Platformie Obywatelskiej. Po drugie, powinna pamiętać, że na radach regionu
partii w których uczestniczyła, członkowie tych gremiów byli zbulwersowani iż
ona dwukrotnie reprezentowała naszą partię w wyborach na prezydenta Gorzowa.
Uzyskiwane przez nią wyniki wyborcze były dla nas kompromitujące i ośmieszały
nas. To jest powód słabości gorzowskiej PO: poseł Sibińska i skupieni wokół
niej ludzie.
N.W.: A może to tylko mały wyimek całości,
bo bulwersujących spraw było sporo: córka poseł Sibińskiej zatrudniona bez
konkursu, praca dla syna Hatki czy córki Turczyniaka. To was bulwersowało ?
Wydaje się iż przez ileś takich przypadków przegraliście, a nie przez to czy
Sibińska dostała 5 czy 500 głosów mniej lub więcej...
T.M.: Nie sądzę, by te drobne
incydenty personalne miały jakiekolwiek znaczenie. Przegrana Platformy wiązała
się ze zmianą sytuacji politycznej w Europiei kraju, a co za tym dalej idzie – z
oczekiwaniami społeczeństwa. Naszym sukcesem z PSL-em było utworzenie
społeczeństwa obywatelskiego oraz skuteczne wykorzystanie środków unijnych.
Zostawiliśmy zrównoważony budżet i podstawy społeczeństwa obywatelskiego, a
teraz zaczyna to być zagrożone.
N.W.: Ładnie pan mówi o swojej byłej
partii, ale jej komisarza w regionie Waldemara Sługockiego nazwał pan „rakiem
toczącym partię. Grubo, zwłaszcza iż Sługocki to wasze z Bukiewicz i Polak „cudowne dziecko”...
T.M.:
Pan Sługocki nigdy nie był moim „cudownym dzieckiem”, ale co najwyżej
odkryciem pani Bukiewicz, która ciągnęła go za uszy i dlatego był nawet przez
dwie kadencje wiceprzewodniczącym partii. To ona załatwiła mu po raz drugi
stanowisko wiceministra w rządzie Ewy Kopacz i to ona wstawiła go na listę do
Senatu. Pan Sługocki został namaszczony przez Schetynę na komisarza tylko
dlatego, że nie miałby żadnych szans na wygranie wyborów na szefa partii.
Głównym powodem usunięcia mnie z partii za rzekome szkodzenie jej wizerunkowi
było to, że jeszcze w marcu i kwietniu grupa działaczy partyjnych popierających
Donalda Tuska, chciała mnie wystawić na szefa partii w regionie.
N.W.: Czyli, że co – wystraszyli się
Możejki ?
T.M.:
Podam tylko fakty: zarząd regionu po rezygnacji poseł Bukiewicz uchwałą wyznaczył
na pełniącego obowiązki Stefana Niesiołowskiego, a zarząd krajowy zmienił tą
uchwałę, wprowadzając komisarza w osobie Sługockiego, który w normalnym trybie
nigdy by nie został wybrany.
N.W.: Ale Niesiołowski nie jest nawet
członkiem jakiegokolwiek koła w Lubuskiem.
T.M.:
Tak, ale reprezentuje okręg i trzy razy od 2007 roku dostarczał nam
ogromną liczbę głosów, a dzięki temu wciągał do Sejmu innych słabeuszy z listy,
między innymi takich jak pani Krystyna Sibińska.
N.W.: Skoro o słabeuszach. Wasza słabość
objawiała się także w tym, że ważne funkcje traktowaliście w sposób mało
poważny: najpierw wojewodą została Helena Hatka, potem zaskoczono was Marcinem
Jabłoński, po którym wbrew regionalnym władzom wojewodą został Jerzy Ostrouch,
którego zastąpiła sekretarka Katarzyna Osos. Może to kolejny przyczynek w
dziejach upadku Platformy Obywatelskiej w regionie ?
T.M.:
Ja do końca nie wiem kto formalnie rekomendował na wojewodę pana Jabło
ńskiego, później pana Ostroucha i nie wiem kto rekomendował panią Katarzynę
Osos. Już te rzeczy świadczą o słabości centralnego zarządzania partią i
bagatelizowanie głosów z regionów.
N.W.: Bo jak doły mają za dużo do
powiedzenia, to robią samowolkę. Sebastian Ciemnoczołowski, Mirosław
Marcinkiewicz i rzeczona wcześniej Krystyna Sibińska sugerują, że próbował pan
paktować w sprawie sejmikowej koalicji z opozycją.
T.M.: Dziękuję za to pytanie. Powiem tak:
pani Krystyna Sibińska intelektualnie w ogóle nie ogarnia regionu lubuskiego.
Jeśli chodzi o radnego Mirosława Marcinkiewicza, to jest to neofita z Prawa i
Sprawiedliwości i ja ciągle miałem przez lata wrażenie, że rozmawiam z
członkiem PiS-u, który nie rozumie zasad demokratycznych obowiązujących w
PO. Można mu życzyć tylko jednego: krzyżyk
na drogę panie Mirku ! A Sebastian Ciemnoczołowski powinien po prostu milczeć.
On sam zrezygnował z działalności partyjnej, gdy władzę przejęła Bozenna
Bukiewicz. Ukrył się na cztery lata w Kargowej, następnie tam przegrał i
wypłynął teraz jako radny Sejmiku Wojewódzkiego. On nigdy nie zachowywał
standardów Platformy Obywatelskiej, bo od zawsze był człowiekiem do brudnej
roboty. Jako przykład podam tylko temat rejestracji przez niego list
wyborczych, czy zabiegi o rady nadzorcze u pani Bukiewicz, których zresztą nie
dostał. To są jego standardy i związki z partią.
N.W.: Sejmikowa koalicja PO-PSL-SLD
przetrwa ?
T.M.:
Koalicja w sejmiku zależy tylko od polityki PiS-u w całym kraju...
N.W.: ...pan podobno próbował się z
PiS-owcami dogadać ?
T.M.:
To samo mógłbym powiedzieć o innych radnych, którzy już przeszli do
PiS-u, przeszli do Bezpartyjnych Samorządowców albo w głosowaniach głosują
różnie, bo nigdy liczba osób z PO i PSL bioracych udział w głosowaniach, nie
pokrywała się z liczbą głosów. Niektórzy ukrywali swoje poglądy, choć dzisiaj
wciąż pozostają w klubie Platformy Obywatelskiej. Posiadamy w sejmiku trzy
warianty. Pierwszy, to sytuacja, gdy PiS zafunduje nam wszystkim przyśpieszone
wybory i wtedy te koalicje ulegną likwidacji, a w Lubuskiem na pewno zniknie z
konfiguracji PSL, a zyska na tym PiS. Drugi wariant, to sytuacja w której ten
triumwirat PO-PSL-SLD będzie trwał do końca kadencji. I trzeci wariant w którym
jeden z koalicjantów, najprawdopodobniej PSL, ale może też SLD, zacznie szukać
innych wariantów w którym padnie wniosek o odwołanie marszałek Elżbiety Polak.
Możliwe, że może dojść do rozpadu poszczególnych klubów z których wyjdą
niektórzy radni...
N.W.: ...brzmi, jakby coś pan wiedział.
T.M.:
... Poważnie ? Bez
domysłów. Na dzisiaj 7 radnych z PO i 7 radnych z PSL oraz 3 radnych z SLD,
stanowią trwały układ koalicyjny.
N.W.: A na jutro ?
T.M.:
... (cisza)...
N.W.: Marszałek Elżbieta Polak jest dobrym
marszałkiem ?
T.M.:
Trudno powiedzieć, czy marszałek
jest dobry czy zły. Pani marszałek Polak posiada ogromne doświadczenie
samorządowe i nie można jej tego zabrać. Nie mam nic przeciwko niej i sam ją
zawsze zgłaszałem na marszałka i zawsze wypowiadałem się o niej tylko pozytywnie.
N.W.: Pan też był szykowany do ważnych
funkcji i sam nie wykluczał kiedyś kandydowania do Sejmu. Co teraz będzie robił
Tomasz Możejko ?
T.M.:
Pełnienie funkcji zawsze oznacza kadencyjność. To jak w szkole –
dyrektorem się bywa, ale nauczycielem się jest. Ja te osiem lat aktywności
politycznej traktuję bardzo pozytywnie, wiele się nauczyłem i zmieniłem swoje
CV, a przede wszystkim odkryłem teraz nowe możliwości.
N.W.: Mówił pan jednak po usunięciu z
Platformy Obywatelskiej o nowej partii politycznej. To plan czy marzenia ?
T.M.:
Tak, to jest nie tylko marzenie, ale nawet zarys projektu politycznego,
ale dziś nie mogę nic mówić.
N.W.: Pan jest historykiem i wie, żę
historię piszą zwycięzcy. Co pozostanie po Możejce ?
T.M.:
Odpowiedź padła w pytaniu – zależy kto to będzie tą historię pisał. I koniec.
N.W.: To kto teraz rządzi lubuską PO ?
T.M.:
Zespół największych nieudaczników: Sługocki, Jabłoński i Sibińska. I
tyle na ten temat...