„Misiewicze” bulwersują, ale nad
Wartą wszyscy do nich przywykli już lata temu. Co więcej, oni tu mieszkali od
dawna, choć nigdy jeszcze nie objawili się w takiej ilości jak obecnie. Traktowanie
instytucji publicznych jako „łupu”
jest domeną wszystkich partii politycznych, a zatem - krytykując Prawo i
Sprawiedliwość – nie można zapominać o tym, co wyprawiali poprzednicy. Inna
sprawa, że „dobra zmiana” miała
przynieść również zmianę standardów, a te zostały „zrewitalizowane” radykalizmem w promowaniu lokalnych „Misiewiczów”. Niewykluczone, że w tej
dyscyplinie PiS pobił dotychczasowe rekordy...
![]() |
FOT.: TVP Gorzów, LUW, Radio Gorzów |
...a problem
partii Elżbiety Rafalskiej w
Lubuskiem polega na tym, że chce pokazać nową jakość, przy pomocy starych
działaczy, którzy patologie polityków Platformy Obywatelskiej twórczo rozwinęłi.
W utrwalaniu „dobrej zmiany” w Gorzowie i Zielonej
Górze, politycy PiS-u korzystają ze wskazówek klasyków, a dokładniej Włodzimierza Ilicza Lenina, który
twierdził, że „najważniejsze są kadry”,
za nic mając przestrogi Jarosława
Kaczyńskiego. „Zagrożenie ,które jest
przed nami: możemy się potknąć o własne nogi” – powiedział w piątek w
podwarszawskiej Jachrance.
Lubuscy
działacze PiS-u, chcą najwyraźniej upiec kilka pieczeni przy jednym partyjnym
ognisku: zmniejszyć bezrobocie wśród działaczy, podnieść PKB na członka partii,
wspomóc wykluczonych zawodowo – by nie musieli dorabiać w biurze europosła (Tomasz
Rafalski, Sebastian Pieńkowski) – oraz wesprzeć całe rodziny inżynierią polityczno-samorządową:
Mirosław Rawa dostaje posadę w
oddziale państwowej spółki i radzie nadzorczej K-SSSE, a jego żona nominację na Lubuskiego
Kuratora Oświaty, ale w zamian za to rezygnuje z mandatu radnego, robiąc w ten
sposób miejsce synowi minister Rafalskiej - Tomaszowi Rafalskiemu.
Taktyka wydaje się więc prosta
jak budowa cepa. „Kasa misiu kasa” – mawiał selekcjoner polskiej reprezentacji piłki
nożnej.
Inaczej mówiąc: skoro taka szansa zdarza się raz na ćwierć wieku – a latka szybko lecą – to nic, tylko skorzystać z okazji, ustawiając na publicznym najbliższych. Krótsza lub dłuższa obecność na stanowiskach w agencjach i w spółkach, pozwala „odkuć się” lokalnym „Misiewiczom”, po chudych latach, gdy musieli pracować na wolnym rynku.
Inaczej mówiąc: skoro taka szansa zdarza się raz na ćwierć wieku – a latka szybko lecą – to nic, tylko skorzystać z okazji, ustawiając na publicznym najbliższych. Krótsza lub dłuższa obecność na stanowiskach w agencjach i w spółkach, pozwala „odkuć się” lokalnym „Misiewiczom”, po chudych latach, gdy musieli pracować na wolnym rynku.
Czystki i
nominacje, a szczególnie ich tempo, w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji
Rolnictwa oraz Agencji Nieruchomości Rolnych, gdzie dyrektorskie posady
otrzymali m.in. szef struktur powiatowych PiS Sebastian Pieńkowski, a także sekretarz PiS w Krośnie Odrzańskim Andrzej Rochmiński pokazują, że w „księstwie” minister Rafalskiej nie ma żadnych
ograniczeń. W pełnym majestacie prawa i bez konkursów, pracę w tych agencjach
dostało wielu innych „Misiewiczów” – od szefa powiatowego PiS w Sulęcinie Zenona Fabianowicza zaczynając, a na Romanie Jabłońskim kończąc.
Nominacje
pokazują pewną „kastowość” wewnątrz
Prawa i Sprawiedliwości, a także podział na działaczy lepszych i gorszych. „Biali o aryjskich” – czytaj PiS-owskich –
rysach twarzy, otrzymali dobrze płatne posady w Lubuskim Urzędzie Wojewódzkim (Roman Sondej, Robert Paluch, Władysław
Dajczak), agencjach i spółkach, a ci będący „misiewiczowskimi metrami z Sevres” ochłapy w inspekcjach i administracji
niższego szczebla, gdzie pensje są dwu i trzykrotnie niższe: Jan Kaźmierczak oraz Krystian Norek w Inspekcji Handlowej, a
Dariusz Obiegło w Zakładzie
Ubezpieczeń Społecznych.
Temu
ostatniemu nie można zarzucić cynizmu, bo jest osobą ze wszech miar uczciwą i
pokazał to jako wieloletni szef Schroniska Brata Alberta, ale do zarządzania
ZUS-em potrzeba większych kwalifikacji, bo Bartłomiejowi
Misiewiczowi dobrych i szczerych intencji również nie brakowało.
Te „niechlebowe” posady – mniej atrakcyjne
finansowo niż prezesostwo K-SSSE dla Krzysztofa
Kielca, wiceprezesura dla Stanisława
Iwana czy rada nadzorcza dla Bogdana
Bakalarza – to dla takich działaczy jak Kaźmierczak, Norek czy Obiegło,
życiowy awans. Trochę narzekają po cichu, ale wyboru nie mieli, bo „lepszy rydz, niż nic”.
"Misiewicze" są obecni również w mediach, a dyrektorowanie publicznej TVP Gorzów przez radnego PiS-u Roberta Jałowego - który "zawiesił" członkostwo w partii - tylko to potwierdza.
"Przypadkowo po wyborach pięciu radnych gorzowskiego PiS-u dostało dobrze płatne posady w administracji i spółkach" - powiedział w Radiu Gorzów eksposeł, radny Nowoczesnej i sędzia Trybunału Konstytucyjnego Jerzy Wierchowicz.
"Przypadkowo po wyborach pięciu radnych gorzowskiego PiS-u dostało dobrze płatne posady w administracji i spółkach" - powiedział w Radiu Gorzów eksposeł, radny Nowoczesnej i sędzia Trybunału Konstytucyjnego Jerzy Wierchowicz.
Jeśli jednak
szukać idealnego „Misiewicza” w Lubuskiem, to typ może być jeden i jest lepszy
niż „oryginał”: 24-letni Paweł
Ludniewski, asystent minister Rafalskiej, który tym różni się od B.
Misiewicza iż ten pracy się nie bał i ma staż zawodowy z apteki w Łomiankach, a
Ludniewski nigdy i nigdzie nie pracował. Teraz jest dyrektorem ministerialnego gabinetu
politycznego, a także szefem klubu radnych PiS, mimo iż mandat otrzymał w
wyniku „inżynierii politycznej” – a więc
rezygnacji Krzysztofa Kielca, po nominacji do państwowej spółki. Gdyby tylko
ktoś zechciał go jeszcze odznaczyć czymkolwiek, przebiłby oryginalnego
Misiewicza we wszystkim.
To chyba
największy paradoks, że partia założona przez autora formuły TKM – a więc „Teraz Kur...a My” – krytykująca ruchy
kadrowe Akcji Wyborczej Solidarność, po wielu latach system TKM rozbudowała w
Lubuskiem do monstrualnych rozmiarów.
Niestety
otwarte buzie polityków Platformy Obywatelskiej nie pomagają w krytyce poczynań
Prawa i Sprawiedliwości, bo jednak mianowanie Lubuskim Kuratorem Oświaty
niezwykle kompetentnej Ewy Rawy, to jakościowa
zmiana w odniesieniu do nominacji bez konkursu na stanowiska kierownicze dla
córek poseł Krystyny Sibińskiej i ważnego radnego wojewódzkiego PO Leszka Turczyniaka, syna wojewody Heleny Hatki czy szwagra byłego szefa Sejmiku Wojewódzkiego Tomasza Mozejki.
Misiewicze
wiecznie żywi i obecni na lubuskiej ziemi od dawna...