Przejdź do głównej zawartości

Sokołowski: Lewica zachłysnęła się się własną nieomylnością

Potwierdzam jednak, że nie rozwijamy się. Członków nie przybywa, a pozycja partii nie pomaga we wzroście.Uznałem, że nie można prowadzić partii do zwycięstwa, gdy nie wszyscy gotowi są na katorżniczą pracę. Lewica zachłysnęła się się własną nieomylnością. Gdy słyszysz w mediach, że jest tak świetnie, a ty ciągle wybierasz z półki sklepowej produkty DIT - „dobre i tanie”, to masz po prostu dość. Wolałbym, abyśmy trzymali się wartości, które przedstawiał Edward Bernstein. Państwo ma zapewnić bezpieczeństwo tym którzy sami nie potrafią obronić się.

Rozmowa z LESZKIEM SOKOŁOWSKIM, nauczycielem, komentatorem, społecznikiem i działaczem lewicy.

FOT. Facebook/Sokołowski

Nad Wartą: Zniknąłeś, a tak wielu robiło sobie nadzieję, że w SLD będzie więcej Sokołowskiego i jemu podobnych, a mniej  „klonów” Wontora...

Leszek Sokołowski: To zdecydowanie za daleko idąca sugestia.

N.W.: Bez skromności mi tutaj, tak ludzie mówili, że Sokołowski jest „cool”...

L.S. Nie mnie to oceniać. Jestem i wyrażam swoje opinie i to SLD potrzebuje mniej mojej działalności. Jesteśmy obecnie na pozycji oczekiwania, a działania jakie podejmuje Sojusz Lewicy Demokratycznej są dla opinii publicznej słabo dostrzegalne i charakteryzuje partię bierność. Moje zdystansowanie miało na celu konsolidację całego środowiska wokół nowego przywództwa...

N.W.: ...ale po co ?

L.S.: Bo chętniej pracuje się w drużynie, która ma silnego lidera i to on wtedy może zademonstrować swoje możliwości i talenty. Gdy uzna, że jego misja zakończyła się odejdzie w imię odpowiedzialności. Jeśli będzie trwał to cierpieć będzie na tym cała formacja, aż do jej całkowitego zniknięcia.

N.W. Właśnie – „całkowitego zniknięcia”. No to porozmawiamy o lewicy. No, chyba, że już nie ma o czym rozmawiać...

L.S.: Lewica od zawsze utożsamiana była z tą sferą życia społecznego, która przez inne siły polityczne była pomijana lub bezrefleksyjnie wykorzystywana. To ta część społeczeństwa będąca na marginesie życia i nie potrafiąca odnaleźć się w realiach gospodarki rynkowej. To również cała strona mądrych, odpowiedzialnych polityków i społeczników wrażliwych na krzywdę innych. I na końcu od zawsze byli nimi ludzie mający w sobie ogromne pokłady empatii świetnie rozumiejący świat.

N.W.: Fajnie brzmi, ale to chyba już przeszłość.

L.S.: Tak, bo dziś jasny podział na lewicę, centrum i prawicę zaciera się, bo granica zaczyna przebiegać w innym miejscu. To różnice światopoglądowe, stosunek do religii i wszechwładzy kościoła, kapitalizmu i wolnego rynku. Niby wszystko to samo, ale XXI w. to nie XIX i wszyscy żyjemy w wolnej Polsce, w której nie każdy potrafi odnaleźć się. Stąd formacja lewicowa ma obowiązek równoważyć scenę polityczną, a dziś jesteśmy kompletnie zmarginalizowani..

N.W.: ...No nikt was nie zmarginalizował.

L.S.: Wiem, to się stało zdecydowanie na własne życzenie.  

N.W.: To co właściwie stało się z polską lewicą, zatonęła w kawiorze lub zadusiła się dymem od drogich cygar, czy po prostu nie ma na nią zapotrzebowania ?

L.S.: W Polsce ugrupowania stricte lewicowe w połowie lat 90-tych zostały kompletnie zaskoczone wynikiem wyborów. Najpierw parlamentarnych, a potem zwycięstwem Aleksandra Kwaśniewskiego. Nikt wtedy nie przypuszczał, że Polacy tak szybko oddadzą władzę partii wywodzącej się wprost z PZPR. To co lewica zrobiła z polską gospodarką zasługuje na pochwałę... ze strony zwolenników prawicy.

N.W.: Byliście bardziej prawicowi niz prawica w wielu kwestiach.

L.S.: Kontynuacja prywatyzacji, wprowadzenie ułatwień fiskalnych dla przedsiębiorców, umowy z instytucjami religijnymi i daleko idące ustępstwa wobec nowej siły jaką był w naszym kraju biznes. Gdy odbieraliśmy władzę Jerzemu Buzkowi po katastrofalnych latach przełomu wieków weszliśmy w te same buty. Społeczeństwo okrzepło w nowej rzeczywistości, ale potrzebowało wsparcia ze strony rządu i władzy. To wtedy SLD notowało wynik nieosiągalny dla innych nigdy przedtem. Poparcie na poziomie czterdziestu procent to Mount Everest polskiej polityki.

N.W.: Leszek, ale to było i już nie wróci.

L.S.: Owszem, niestety zachłyśnięcie się własną nieomylnością, przyzwolenie na eksperymenty gospodarcze – jak prywatyzacja w imię wolności gospodarczej – czy lekceważenie  i marginalizowanie opozycji wewnątrz formacji i w końcu pójście na prawdziwą wojnę w Iraku,  spowodowały zagubienie się elektoratu. Społeczeństwo nie zrozumiało jak to możliwe, że lewica, która miała dbać o słabszych stymuluje gospodarkę w taki sposób, że to najsłabsi, którzy nie zdążyli na pociąg z nazwą „wolny rynek” muszą szukać własnej drogi, bo państwo ich opuściło. I wtedy właśnie pojawia się prawica.

N.W.: Niczego wam prawica nie zabrała, to wy okazaliście sie słabi.

L.S.: Prawica odrobiła lekcje z ostatniego łomotu doskonale. Najpierw populiści spod znaku LPR i Samoobrony, a potem „ciepła woda w kranie” PO. Teraz jesteśmy w takim miejscu, że  postulaty socjalne zagospodarował PiS, a światopoglądowe mocniej wyraża RAZEM czy pojedyńcze autorytety. To one zgromadzone w think tanku mogłyby opracować nową formułę szerokiego frontu przeciwstawiającego się grabieży i nieodpowiedzialności decydentów. Przestrzegałbym jednak przed licytowaniem się z PiSem, bo to droga do utraty wiarygodności. Wolałbym, abyśmy trzymali się wartości, które przedstawiał Edward Bernstein. Państwo ma zapewnić bezpieczeństwo tym którzy sami nie potrafią obronić się.

N.W.: Wy za to woleliście się zacząć zajmować nie tym, co większość naturalnego elektoratu lewicy interesowało, ale związkami partnerskimi, eliminacją wpływów Kościoła, aborcją, równouprawnieniem, antykoncepcją czy in vitro i wieloma podobnymi.

L.S.: To są absolutnie rzeczy ważne ! Problemem jest to, że władza tak skanalizowała problemy, że właściwie jedyną rzeczą o której myśli większość Polaków to portfel. Przez dwie dekady karmieni byliśmy hasłem „It's the economy stupid” (Gospodarka głupcze) i wyrosło nam pokolenie głuche na podstawowe wolności człowieka. Muszą minąć lata zanim znów odzyskamy wewnętrzne pragnienie wolności. Każda władza przegrywa, gdy zabiera ludziom podstawowe idee. Nie można w nieskończoność kupczyć, bo coraz więcej należy wtedy dawać i przynosi to za każdym razem gorszy efekt. Państwo musi być opiekuńcze, ale nie może ludzi zniewalać i upodlać.

N.W.: Będę się upierał, że zajmowaliście się ejdnak nie tym, co trzeba.  Jak się nie ma co włożyć do garnka, ale trzeba płynąć na powierzchni z nowym iPhonem i ciuchami z H&M, to nie ma w głowie walki z Kościołem, a lewica cały czas tarabaniła o prawach kobiet, gejów, zwierząt i tak dalej. Aż przyszedł Kaczyński i obiecał 500+ oraz podwyższenie stawki godzinowej do minimum 12 złotych...

L.S.: Przyszedł moment w polskiej rzeczywistości, gdzie społeczeństwo zmęczone powolnymi zmianami na lepsze upomniało się w końcu o swoje potrzeby. Jeździmy po lepszych drogach, odwiedzamy piękną filharmonię i korzystamy z nowoczesnego basenu, a w portfelu ciągle echo. Ludzie chcieli w końcu zacząć odcinać kupony od wzrostu gospodarczego, od inwestycji za pieniądze wspólnotowe. Gdy słyszysz w mediach, że jest tak świetnie, a ty ciągle wybierasz z półki sklepowej produkty DIT - „dobre i tanie”, to masz po prostu dość. W kampanii użyto argumentu, że pieniądze są i należy je wydać na ludzi.

N.W.: To dlaczego SLD nie poszło z takim przekazem skoro to fundament waszych wartości ?

L.S.:  Społeczeństwo wybrało prawicę klerykalną, bo nawet gdy nie pasuje im obecność sacrum w sferze profanum, to przymkniemy oko gdy garnek pusty. Przypomnę, że rewolucja wybucha w brzuchach głodnych ludzi. Dopóki jesteśmy syci dopóty władza może spać spokojnie.

N.W.: A co z gorzowską lewicą ? Podobno posypaliście się i nie ma Was. Często można było odnieść w ostatnich latach w Gorzowie i Lubuskiem wrażenie, że politycy lewicy brzydzili się swoich wyborców. Woleli występy w mediach, bankiety i oficjalne festyny, ale pracy u podstaw nie było i dzisiaj są efekty – ciężko wam uzbierać quorum na zebraniu...

L.S.: Zdecydowanie bardziej pasuje tu słowo dezintegracja. Problemy, o które pytasz nie są żadną nowością w życiu politycznym. Gdy partia znajduje się na progu wyborczym, to trudno o entuzjazm.

N.W.: Diagnoza jest, a recepta ?

L.S.: Wtedy potrzebny jest silny przywódca nieustająco pracujący na rzecz formacji. Praca jednak nie powinna polegać na udziale w audycjach radiowych, programach telewizyjnych, ale wyjściu na ulice i pomocy ludziom. Jeśli są problemy z napisaniem podania, wypełnieniem druku, wytłumaczeniem sprawy prawnej czy w końcu poświęcenia czasu dla człowieka, który chciałby podzielić się wątpliwościami to należy to czynić. W końcu aktywność na spotkaniach, które w czasach kryzysu lub zniechęcenia powinny być nieodłączną częścią pracy. W Gorzowie jest biuro profesora Bogusława Liberadzkiego wykorzystywane zdecydowanie niewspółmiernie do potrzeb. Co do bankietów i festynów, to nie jest pytanie do mnie, bo nie bywam.    

N.W.: Ale kolesie z SLD bywają i wielu prominentnym działaczom łatwiej było wypić drina z liberałem Komarnickim czy zjeść schabowego z posłem Derech-Krzyckim czy przewodniczącym Wontorem, niż zorganizować spotkanie aktywu w świetlicy...

L.S.: W obu wymienionych przypadkach to lewicowi działacze o bogatym politycznym CV. Senator Komarnicki to były członek PZPR, a Jakub Derech-Krzycki to były poseł SLD.

N.W.: Tego nie kwestionuję, a Derech-Krzyckiego szanuję i doeceniam za katywność jako posła i samorządowca.

L.S.: A ja tylko przypomniałem. Obecna sytuacja przypomina trochę tą, która dotknęła całą lewą stronę sceny politycznej po 1991 r. Moi starsi towarzysze pobici i osamotnieni budowali formację od nowa. Dziś należałoby się ponownie z tym zmierzyć. Następne wybory samorządowe, które będą naszym hamletowskim „be or not to be”, a to już za dwa lata. Nie widzę, żebyśmy byli silniejsi czy zdeterminowani, aby odwrócić tendencję. Jedynym żaglem z północy w samorządzie oficjalnie i bez przymusu zaznaczającym w mediach i spotkaniach przynależność do Sojuszu Lewicy Demokratycznej jest Tadeusz Jędrzejczak.

N.W.: Ale przecież było inaczej.

L.S.: Tak, niestety, pozostałym sztandar formacji zaczął ciążyć, a właśnie teraz potrzebny jest chorąży, który poprowadzi partię do wyborów.

N.W.: Nigdy nie jest tak, że nie można dostrzec początku dziejów upadku. Gdzie on był w przypadku gorzowskiej lewicy, w którym momencie zaczęło się dziać źle – za Winnickiej, za Kurczyny, za Buszkiewicza, a może wszystkiemu winien Kaczanowski ?

L.S.: Daleki jestem od przyznania się do faktu, że SLD w Gorzowie nie ma...

N.W.: ...upsss.

L.S.: Są członkowie, to jest formacja. Potwierdzam jednak, że nie rozwijamy się. Członków nie przybywa, a pozycja partii nie pomaga we wzroście. Wciąż jednak jesteśmy i pogłoski o naszej śmierci są co najmniej przedwczesne. Dokładnie pamiętam wybory przewodniczących o których wspomniałeś w pytaniu. Zawsze była to walka o przywództwo partii, w której jest bogactwo osobowości i liderów. Nawet gdy już nie rządziliśmy to SLD było partią, z którą należy liczyć się. Obecnie przewodniczącym jest Maciej Buszkiewicz i trudno dostrzec recenzowanie władzy, bo tego oczekują nasi wyborcy.

N.W.: Bo ta władza to SLD w klubie z koniunkturalistami.

L.S.: To też ważne, bo nie ma porozumienia o współpracy z klubem Gorzów Plus w którym funkcjonują nasi członkowie. Nie ma porozumienia z Panem Prezydentem i trudno dziwić się głosowaniom z udziałem naszych kolegów w Radzie Miasta, bo zrozumiałe wtedy byłoby popieranie lub nie działań samorządu. Dziś nie recenzujemy, a przecież głos SLD był zawsze słyszany i słuchany.  

N.W.: Wielu uważało, że podczas ostatnich wyborów była szansa na to, ze coś drgnie, nie będziesz chyba udawał, że nie namawiali cię młodzi i to nie tylko z SLD, do kandydowania na szefa gorzowskich struktur. Spękałałeś, a  teraz są efekty...

L.S.: Uznałem, że nie można prowadzić partii do zwycięstwa, gdy nie wszyscy gotowi są na katorżniczą pracę. Zawarliśmy z Maciejem Buszkiewiczem dżentelmeńską umowę i okazuje się, że sprawy wewnątrzpartyjne są przedmiotem dyskusji na innych spotkaniach bynajmniej gorzowskiego SLD. Na efekty poczekamy przynajmniej do wyborów samorządowych, bo to one są prawdziwym weryfikatorem przywództwa. Wyciągać wnioski mają prawo członkowie i to do nich należy decyzja o przyszłości.

N.W.: To co teraz ? Będzie jeszcze lewica, bo Razem wydaje się mocno przeintelektualizoweana i jescze bardziej oderwana od bazy...

L.S. Daleki jestem od oceniania innych, więc Razem życzę sukcesów z uwagi na mądrych ludzi i bliskość poglądów. Jeśli będą skłonni zawierać kompromisy i nie być tak radykalni mogą odnieść sukces. W Polsce nie jest potrzebna rewolucja, a powrót do europejskich wartości. Lewica jest, bo są ludzie kierujący się wrażliwością, mający poczucie sprawiedliwości społecznej i pracujący nad równouprawnieniem z permanentnym pragnieniem wolności.

N.W.: Moze wszystko trzeba zacząć od nowa – od osiedla do osiedla, od wioski do powiatu itd. Tylko jak przyciagnąć chętnych do aktywności bez posad ?

L.S.: Chętnie przekażę przewodniczącemu, że Robert Bagiński wskazał kierunek, w którym podążać powinna lewica, a na pytanie odpowiedź jest jedna: Przyciągnąć można jedynie wiarygodnością.

N.W.: Przewodniczący mnie bardzo lubi, więc zapewne się ucieszy. Proszę go pozdrowić...


L.S.: Uczynię to.


Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...