Porwich liczy, że dzięki niemu złapie sznur z politycznego grobu, a
Gorzowianie uwierzą, że przedstawia im kandydata spoza układów, choć tkwiącego
w nich bardziej, niż ktokolwiek inny. Pieniądze nadgranicznego przedsiębiorcy „nie śmierdzą”, zwłaszcza komuś takiemu
jak poseł od Kukiza - co to zwykłą pracą nigdy się nie zhańbił - ale miasto nad
Wartą, to nie jest „Fundacja dla
Solidarności”, z której można wyprowadzić majątek, i nikt się nie
zorientuje. Ratusz nie jest Zarządem Regionu „Solidarności”, gdzie można poić
się procentami przed południem. To nie jest sukno, które może być rozdzierane,
pomiędzy pazernymi koniunkturalistami, którzy udają antyststemowców...
![]() |
FOT.: Solidarnośc.pl/Hauba.pl |
... tak więc
nadszedł czas na rozwiązanie zagadki, którą na antenie Radia Gorzów zainicjował
red. Bogdan Sadowski. „Kandydat na prezydenta wspólny, czy tylko
wasz ?” - indagował dziennikarz, a poseł KUKIZ’15 Jarosław Porwich odpowiedział: „Mamy
kandydata na prezydenta, ale będziemy rozmawiać także z innymi osobami, które
chcą zmian w mieście, bo prezydent Jacek Wójcicki nie spełnił nadziei, bo on
nie ogarnia tego czym dysponuje”. Dziennikarz spuentował: „Kandydat, czyli mężczyna”
Tymczasem
pomysł środowiska sterującego Porwichem jest jeden, i należy go ocenić już dzisiaj:
nie leje się dobrego wina – jakim jest Krzysztof
Hauba – do starych stągwi, które mogą mu tylko zaszkodzić. Owszem,
kompetentny i ceniony w różnych środowiskach Hauba, może mieć złudne nadzieje,
iż poziom procentów przyjmowanych w gorzowskim KUKIZ’15, przełoży się na
procenty poparcia w wyborach na prezydenta Gorzowa. To raczej myślenie
życzeniowe, jeśli swoją bazę chce budować jako kandydat od Porwicha, bo nikt
już nie uwierzy, że jest od Kukiza – mimo iż sponsoruje w części etat jednego z
lubińskich asytstentów Pawła Kukiza.
W wyborach do
Senatu Krzysztof Hauba otrzymał ponad 16 tysięcy głosów, z czego znaczna część
pochodziła właśnie z Gorzowa, ale po wyborach popełnił błąd zaniechania – mimo obietnic,
miastem się nie interesował, a zaangażowanym nie przedstawił żadnej propozycji
współdziałania na rzecz regionu.
„W najbliższych dniach poinformujemy państwa
o pomyśle na przyszłosć” – mówił 4 listopada 2015 roku w Radiu Gorzów K.
Hauba, a ponieważ od tego czasu do dzisiaj minęło 575 dni, 13 823 godzin i 829 380 minut, a były
kandydat na senatora wciąż milczy, choć wiadomo, że „zwąchał się” z Jarosławem Porwichem, Maciejem Nawrockim i Tomaszem
Możejko, a także byłym sponsorem „Stali Gorzów”, odbierając też komunikaty
od wspólnika Porwicha ze spółki „PRO” Jerzego
Ostroucha, trzeba mu przypomnieć, że przegapił moment. I bardzo szkoda, bo
kandydatem byłby bardzo dobrym, lecz nie w tym towarzystwie.
Dzisiaj
postanowił się jednak sprzedać za drobne. Mądry i ceniony kandydat, powinien
trzeżwo szukać protektorów tam, gdzie tworzy się biznesowe procenty wzrostu, a
nie wypija procenty płynów.
Gdyby jednak,
prawdą okazało się kandydowanie na prezydenta Władysława Komarnickiego – o co ten zabiega w ramach struktur
regionalnych Platformy Obywatelskiej – Hauba mógłby się z nim zmierzyć po raz
drugi i byłaby to walka wyrównana ze wskazaniem na niego. Pod warunkiem, że
zrzuciłby garb w postaci Porwicha, który w 2020 przyjdzie do niego po jakąś
pracę, bo nie będzie miał gdzie wrócić.