Rozgrywki w polityce powiatowej,
mają nieco inny charakter niż w tej miejskiej i wojewódzkiej. Po pierwsze, są
ciekawym zjawiskiem socjologicznym. Po drugie, odbywają się z dala od miejskich
rozgłośni, internetowych portali oraz regionalnych gazet, ale z istotną rolą
plotek i „marketingu szeptanego”. Wiadomość
potwierdzająca wcześniejsze informacje Nad Wartą, przyjęta zostanie przez
wszystkich bez emocji, ale też jej bohater nigdy ich nie wywoływał. Więcej, do do
czasu publikacji w blogu, mało kto wiedział, że w ogóle istnieje...
...bo
wicestarosta Powiatu Gorzowskiego Marcin
Cyganiak, młody, może nawet zdolny i kompetentny, ale nikomu nieznany
samorządowiec, taka polityczna „płotka”
bez znaczenia dla otoczenia, całkiem niepotrzebnie wpłynął na wody
zarezerwowane dla „ryb” znacznie
większych i bardziej drapieżnych, a nawet przez chwilę uwierzył, że może pływać
tak samo.
Najpierw miał
być ofiarą układu samorządowców, którzy pod wodzą i cichym przywództwem Władysława Komarnickiego, senatora oraz
szefa powiatowych struktur Platformy Obywatelskiej – a właściwie dyrektora jego
biura Michała Wasilewskiego –
zamierzali go podmienić na Grzegorza
Ignatowicza. Kiedy rzecz ujrzała w Nad Wartą światło dzienne, ofiara stała
się sojusznikiem i nawet przez chwilę, została wpuszczona na szerokie wody.
Groteskowe
było w tym wszystkim to, że występujący na kolejnych imprezach Platformy
Obywatelskiej wicestarosta Cyganiak, rzeczywiście uwierzył, że jest
samodzielnym bytem, który cokolwiek i gdziekolwiek znaczy. Na czerwcowy tekst w
NW, na temat rychłego pożegnania się ze stanowiskiem, zareagował agresywnie wpisem
na Facebooku. „Dowodem na rozpoczęcie się
kampanii jest wpis na blogu o marnej wiarygodności, który szkaluje moją osobę i
kłamie” – pisał późnym wieczorem, trzeba wierzyć, ze nie lecząc stresu
uzywkami, wicestarosta Cyganiak.
Dzisiaj,
krótko po tym dziwnym wpisie i informacji Nad Wartą o jego
odejściu, trzeba grzecznie odpowiedzieć, że nie miał racji.
W dniu 14
czerwca, a więc osiem dni po swoim wpisie, został „poproszony” o złożenie rezygnacji z funkcji wicestarosty, co tez
uczynił i co stanie się faktem podczas najbliższej sesji Rady Powiatu. Gorzowscy
działacze Platformy Obywatelskiej, to nie jest stado orłów, co najwyżej kur,
ale Cyganiak niepotrzebnie uwierzył, że będąc kimś spoza stada, będzie taki jak
oni i wzniesie się nad ziemię, chociaż na wysokość gminnego płotu.
Kiedy siadał
do stołu z platformerskimi szulerami, powinien się liczyć z tym, że zostanie
oszukany lub co najmniej, straci portfel, albo stanowisko.
Starosta Małgorzata Domagała, żegna się z
wicestarostą bez większego żalu, bo choć w pierwszym okresie, zanim uwierzył w
niemożliwe – a więc polityczną samodzielność – sprawiał wrażenie lojalnego i
pracowitego, to w ostatnim okresie „woda
sodowa” uderzyła mu do głowy, bardziej niż pół litra wódki. Związał się z
platformerską „hordą orków”, mimo
tego, że ta – za plecami starosty Domagały – chciała go w marcu odstrzelić.
Dla bloga
politycznego, postać wicestarosty, to margines zainteresowania, ale też nie do
końca. Przykład wicestarosty Cyganiaka, to studium nad człowiekiem, który nie
dojrzał do tego, aby uprawiać politykę – mógł więc, po prostu dobrze wykonywać
swoją pracę. Zdaje się jednak, że leżący w jego kompetencjach szpital w
Kostrzynie, to tykająca bomba dla Powiatu Gorzowskiego, który będzie musiał
zwrócić do Narodowego Funduszu Zdrowia ponad 2 miliony złotych, co może być dla
niego ciosem bardziej bolesnym, niż wtargnięcie do Starostwa Powiatowego
wielkiej polityki i zmiana na stanowisku wicestarosty...