Przejdź do głównej zawartości

Kto podpisał oświadczenie za Komarnickiego ?

Polityka jest grą nie mniej podstępną niż pokrer, warcaby czy szachy, a umiejętność posługiwania się politycznym „kamuflażem”, to więcej niż połowa sukcesu. Pozwala dokonać niemożliwego: zjeść przysłowiowe ciasteczko i wciąż je posiadać, dać się dotknąć, namiętnie wykorzystać – a nawet dużo, duzo... wiecej – i wciąż być dziewicą. Można też podpisać dokument lub oświadczenie w taki sposób, by potem móc skonstatować iż niczego się nie podpisywało ...

Prawdziwy podpis wiceprzewodniczącego Komarnickiego jest po prawej. Po
lewej jest "wz" i łatwo się z tego w przyszłości wykpic...
...ale to i tak nie stawia wiceprzewodniczącegu Sejmiku Województwa Lubuskiego Władysława Komarnickiego w jednym szeregu z byłym szefem tego gremium Tomaszem Możejko.

Ten ostatni podpisał uchwałę, której radni nigdy nie przyjęli - a nawet przesłał ją do ogłoszenia w dzienniku urzędowym Województwa Lubuskiego - lecz nie zrobił tego świadomie i bądź co bądź podpisał.

Komarnicki odwrotnie – ogłosił wszem i wobec, co „myśli” o sprawie wojewody, ale na wszelki wypadek – tak by nikt mu tego nigdy nie zarzucił - nie podpisał, choć żaden z dziennikarzy tego nie zauważył, a dawni politycy Unii Wolności Jerzy Wierchowicz oraz Jerzy Synowiec, nikogo w tym względzie nie uświadomili.

Bo po co ?

Wystarczyło przed nazwiskiem niewielkie, wręcz niewidoczne: „wz” – a więc w zastępstwie - by dziennikarze się nie zorientowali, kupili „polityczny chłam”, następnie puścili go w eter  i już nigdy nie dywagowali przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi, że W. Komarnicki „nie ma jaj” i ucieka od wyartykułowania swojego zdania w sprawie obsady urzędu wojewody.

Inna sprawa, że wiele do życzenia pozostawia forma i styl prostackiego oświadzcenia, które bardziej pasuje do „gentelmenów z kwadratu” lub „Letniej”, niż szanowanych, kompetentnych, lubianych i uznanych prawników, a nawet polityków.

 „Sprawę tego powołania (wojewody) uważamy za trzeciorzedną, tak z politycznego i społecznego punktu widzenia” – piszą sygnatariusze i należy tylko współczuć osobom, które do momentu wydania tego oświadczenia uznawały ich za ludzi poważnych.

Jesli urząd przedstawiciela rządu w terenie  – nawet na krótszy niż zwykle czas – jest sprawą „trzeciorzędną”, to ciekawe jak przywitają następcę Jerzego Ostroucha, skoro bedzie reprezentantem „trzeciorzędnym”.

Najlepiej wyjdzie na tym wiceprzewodniczący Komarnicki, który „podpisał” coś, czego „nie podpisał”, bo uczynił to ktoś „wz” – a więc w zastępstwie.

Prędzej czy później – jak z przynależnością do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej o której opowiadał w swojej książce pt. „W czepku urodzony” – okaże się, że polityczna inicjatywa w sprawie wojewody lubuskiego: „to najbardziej wstydliwa karta w życiu”, a podpis pod oświadczeniem wraz z J. Synowcem i J. Wierchowiczem nie jest jego – co okazuje się być prawdą. Usłyszymy więc powtórkę innego cytatu z książki w sprawie przynależności do partii komunistycznej: „W pewnym sensie okoliczności zmusiły mnie do wstąpienia do PZPR”.

Dziwny kontrast:  J. Synowiec oraz J. Wierchowicz odważnie i wbrew władzy komunistycznej pomagali działaczom podziemia antykomunistycznego, co czynili gorliwie, z zaangażowaniem oraz sukcesami  – za co zasłużenie zostali przez Prezydenta RP odznaczeni Krzyżami Kawalerskimi Orderu Odrodzenia Polski.

Takim samym odznaczeniem został uhonorowany W. Komarnicki, który w tym samym czasie - gdy oni  ryzykowali - tu za książką i opisem co robił po ogłoszeniu 13 grudnia 1981 roku stanu wojennego – „przedzierał się do NRD” , bo ...”miał tam biuro i obowiązki”.

Teraz opowiedział się za interesami północy, ale jest mocno z południem, bo ... ma tam biuro i obowiązki, a nawet znajduje się tam klucz do jego przyszłej kariery politycznej.

Dlaczego Komarnicki nie podpisał oświadczenia osobiście ?


Coś wymyśli ...

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...