Przejdź do głównej zawartości

Lubuska partia CHF

Nieszczęśnicy, którzy zaczynają właśnie tonąć w „bagnie kursu” szwajcarskiego franka, mogą się pocieszać faktem, że nie tylko oni okazali się ekonomicznymi „frajerami” i „dyletantami”. Politycy – zarówno ci krajowi jak i regionalni oraz miejscy w Gorzowie i Zielonej Górze – wstydliwie nabrali wody w usta, bo po cichu liczą na to iż „czarną robotę” wykonają za nich zwykli kredytobiorcy. Pomoc „frankowiczom” byłaby oczywiście absurdalna, wbrew ekonomicznej logice i zwykłej sprawiedliwości, ale politycy bardzo na nią liczą...

...bo choć sami uważają się za wiedzących i przewidujących niemal wszystko – w tym konkretnym przypadku - wielu okazało się „gamoniami”.

Teraz wszyscy milczą, podpuszczając za pośrednictwem dziennikarzy – w wielu przypadkach znajdujących się w identycznej sytuacji – by namawiali zwykłych ludzi do protestów, organizowania się, procesowania i wywierania nacisków na rząd oraz banki.

Politykom protestować nie wypada – bo okazywanie słabości nie jest polityczne, a nawet mogłoby się okazać dyskwalifikujące.

Inaczej mówiąc: gdyby zadłużanie się w walucie w której na co dzień się nie zarabia, a co za tym dalej idzie – we franku szwajcarskim, było wyznacznikiem kompetencji do zarządzania finansami innych, to już jutro należałoby pozbawić władzy trzech lubuskich prezydentów, kilku parlamentarzystów, wielu radnych różnych szczebli oraz znanych mądrali ze świata kultury i gospodarki.
        
       Jest jednak pewna różnica – politycy są wybierani na całą kadencję, a będąc radnymi mają gwarancję nieusuwalności z miejsca pracy bez zgody kolegów radnych, którzy takiej zgody udzielają niezwykle rzadko. Dieta służy spłacie kredytu i dlatego wielu polityków „dałoby się pokroić”, byle przez kolejne cztery lata móc zarabiać na raty „pełniąc przy okazji” funkcję radnego.

    Najpierw politycy krajowi, którzy milczą najbardziej, bo też na co dzień mają najwięcej okazji do publicznych wypowiedzi.

Jeśli przyjąć iż za jakość rządowych pomysłów w sprawie „frankowiczów” będzie odpowiadało Rządowe Centrum Legislacji, współmałżeńskie zobowiązania w wysokości 507 000 CHF szefa tej instytucji Macieja Bereka, gwarantują polskim kredytobiorcom rozwiązania dla nich korzystne.

Nie inaczej w sytuacjach, gdyby przyszło do badania legalności zawierania umów kredytowych w szwajcarskiej walucie. „W związku z napływającymi zapytaniami kredytobiorców – Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów informuje, że prowadzi postepowania wyjaśniające wobec wszystkich banków, które oferowały kredyty we frankach” – można przeczytać na stronach internetowych urzędu, którego prezes Adam Jasser zadłużony jest na 119 000 CHF.

Podobnie zresztą jak wicepremier i minister obrony Tomasz Siemoniak (105 000 CHF) czy minister skarbu Włodzimierz Karpiński (114 871 CHF), a także 11 innych ministrów oraz sekretarzy i podsekretarzy stanu, którzy – jak wynika z oficjalnych oświadczeń majątkowych, które przeanalizował NW – wspólnie posiadają kredyty we frankach szwajcarskich na kwotę przekraczającą 6,5 mln CHF.

A jak to wygląda w województwie lubuskim ?

Analiza oświadczeń majątkowych – nie wszystkie są aktualne z prawdopodobieństwem pomyłki do 4-5 miesięcy - nie pozostawia wątpliwości: większość lubuskich polityków ma poważny problem i zapewne tylko czekają, aż „frajerzy” – czytaj: ich wyborcy – „tupaniem” załatwią sprawy za nich.

Listę politycznych „frankowiczów” – którym daleko do bankructwa i krzywda im się nie stanie - otwierają trzej prezydenci lubuskich miast oraz pełniący funkcję „jednoosobowej Rady Miasta Zielona GóraAdam Urbaniak z kwotą kredytu 225 116 CHF. Prezydenci wykazali się wyjątkową „przewidywalnością” i jeszcze większą „wiedzą na temat finansów”, bo prezydent Gorzowa Jacek Wójcicki jest dłużnikiem na kwotę 195 356 CHF, prezydent Zielonej Góry Janusz Kubicki, to „ekonomiczny wizjoner” na kwotę 170 000 CHF, a prezydent Nowej Soli Wadim Tyszkiewicz na kwotę 49 000 CHF.

Gdyby wszyscy razem założyli stowarzyszenie lub regionalną partię, to sukces murowany. „Kredytowych hazardzistów” dzielą partyjne poglądu, ale – jak w małżeństwie - łączą wspólne interesy, by spłacić kredyty.

Mówiąc wprost – trzeba trwać jak najdłużej, by móc spłacić jak najszybciej, a przy okazji mieć „ochronkę” w postaci mandatu przed zwolnieniem z pracy.

         W tym kontekście przykład idzie z góry i dlatego nie dziwią finansowe zobowiązania we frankach szwajcarskich w przypadku marszałek Elżbiety Polak (12 931, 58 CHF) oraz parlamentarzystów: Elżbiety Rafalskiej (20 000 CHF), Waldemara Sługockiego (48 489 CHF), Marka Asta (13 500 CHF), Stanisława Iwana (45 067 CHF), Bożeny Sławiak ( 3 445 CHF), a nawet zapożyczonego się prywatnie w tej walucie europarlamentarzysty z lubuskiego Dariusza Rosatiego (110 000 CHF).
   
       Nie inaczej byli i obecni ważni radni z Gorzowa i Zielonej Góry: Sebastian Pieńkowski (13 600 CHF), Marcin Kurczyna (187 000 CHF), Sebastian Ciemnoczołowski (159 556 CHE), Tomasz Wontor (118 538 CHF), Henryk Maciej Woźniak (33 000 CHF), Paweł Tymszan (89 731 CHF) czy Andrzej Brachmański, który zadeklarował w oświadczeniu iż jego kredyt we frankach szwajcarskich wynosi równowartość 180 tysięcy złotych.

    
         Wszyscy oni należą dziś do partii o skrócie „CHF”, ale żadnemu z nich nie dzieje i nie stanie się krzywda. Nikt z nich nie ma też nic przeciwko temu, by zwykli ludzie wyszli na ulice i wywalczyli „dla siebie” to, co przyda się także im...

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...