Przejdź do głównej zawartości

Niech marszałek złapie wreszcie kontakt z ziemią

Przypomina to znaną z komedii „Wniebowzięci” scenę rozmowy Strusia z Kozłowskim i Lutkiem.  „Panie Struś, nie wiem jak on, ale ja to wszystko przefruwam, co do grosza”. Różnica polega na tym, że Kozłowski i Lutek „przelatali” swoją wygraną w totolotka, a marszałek województwa każdego roku wypuszcza w przestrzeń pieniądze wszystkich, choć lotnisko służy tylko mieszkańcom południowej części województwa...


          Trudno nie zgodzić się z tezą Fryderyka Nietzschego, że jeśli człowiek chce zacząć latać, to powinien wpierw nauczyć się chodzić. Dla precyzji tego stwierdzenia warto dodać: mocno chodzić po ziemi i w granicach możliwości finansowych regionu, a nie bujać w obłokach.

Nonsensem jest podtrzymywanie formułowanej od lat tezy, że lotnisko w Babimoście służy całemu województwu, a już za kilka lat będzie stanowiło przeciwwagę, albo chociażby uzupełnienie, dla innych portów lotniczych w makroregionie. Obecnie jest wręcz przysłowiowym „wrzodem na dupie” z którym dobrze siedzi się tylko marszałek Elżbiecie Polak, ale już nikomu poza nią.

 Ewidentną manipulacją jest twierdzenie, że ten obiekt ma jakiekolwiek znaczenie dla Gorzowa i północnej części województwa.

Dotychczas loty z Babimostu promowała w telewizji tylko Miss Polski 2010 Agata Szewioła, ale prawda jest taka, że przykrych faktów i liczb na temat tego lotniska, nie zmieni nawet zaangażowanie Naomi Campbell, Cindy Crowford, a tym bardziej marszałek E. Polak. To lotnisko jest zbędne, a trzymanie się kurczowo tezy iż jest inaczej, można usprawiedliwić tylko niskim poziomem IQ.

Dane za rok 2014 nie są budujące. W ciągu całego roku skorzystało z babimojskiego lotniska niespełna 13 tysięcy pasażerów i nie pomogło nawet uruchomienie dwóch dodatkowych kierunków z których skorzystało niespełna 75O osób, a które kosztowały lubuski samorząd 1 121 000 zł. Pierwszego do Gdańska – by marszałkowscy urzędnicy mogli się wykąpać w Morzu Bałtyckim. Drugiego do Krakowa – by współpracownicy marszałek Polak mogli posprzątać gnój po Smoku Wawelskim. Zabrakło tego do nepalskiego Katmandu – by mogli się wybrać w prawdziwe Himalaje, bo „Mount Everest głupoty” zdobyli już dawno.


Co ciekawe, według strategii na której władze województwa opierają tezę o przyszłych sukcesach lotniska w Babimoście, w 2013 roku powinno z niego skorzystać 38 800 pasażerów – skorzystało 12 tysięcy, w 2014 roku powinno ich być 60 128 – było niespełna 13 tysięcy, a w obecnym już 88736. Gdy marszałek Polak bedzie pozostawiać „kukułcze jajo” następcom w 2018 roku, to pasażerów powinno już być 151 264.


Gołym okiem widać, że Port Lotniczy w Babimoście jest fanaberią kilku „psiapsiółek” i wypasionego barona z SLD, który woli jednak kosmiczne podróże po świecie, bo w ostatnich latach za pieniądze podatników wylatał już za blisko 60 tysięcy złotych i żadna z wizyt nie dotyczyła regionu.

Dowody ? Proszę bardzo ...

    Trudno jest marszałek Elżbiecie Polak zgodzić się z opiniami, że  lotnisko w Babimoście, to zbędne topienie pieniędzy wszystkich mieszkańców regionu w nonsensowny projekt, który nie służy całemu regionowi, a jedynie Zielonej Górze i kilku miastom wokół. Problem w tym, że takie wnioski postawili w swojej „Analizie Swot PL ZG/B” przygotowanej dla Urzędu Marszałkowskiego audytorzy Trio Management Inc.

 „Specyfika gospodarcza regionu lubuskiego nie wskazuje potencjału do rozwoju działalności(…), gdyż teren jest słabo zaludniony w porównaniu z innymi regionami kraju” – czytamy w dokumencie opisującym zagrożenia związane z portem w Babimoście. Jeśli do tego dodać, że dział opisujący zagrożenia związane z inwestowaniem w to lotnisko jest obszerny, a jego silne strony zawarte zostały w zaledwie 27 wersach, to jakiekolwiek dodatkowe wyjaśnienia są tu zbędne.

Inaczej mówiąc – tak jak szybowiec nie będzie nigdy odrzutowcem, tak lotnisko w Babimoście nigdy nie będzie portem lotniczym o wysokim potencjale, przepustowości oraz rentowności finansowej. Wspólnym mianownikiem z odrzutowcem, może być tylko finansowe pikowanie w dół.

Powyższe znane jest urzędnikom, ale – cytując klasyka – „wolą rżnąć głupa”.
 
Zasadności istnienia tego lotniska zaprzeczają nawet wewnętrzne
dokumenty Urzędu Marszałkowskiego.
Otóż w zamówionym i opłaconym przez Urząd Marszałkowski dokumencie pt. Założenia i projekcje finansowe dla PL ZG/B”, dokładnie na stronie 120 można się dowiedzieć, że Port Lotniczy w Babimoście zbilansuje się na działalności operacyjnej dopiero w 2036 roku, ale w tym samym roku jego strata i tak wyniesie ponad 12 milionów.

Co więcej - z każdym kolejnym rokiem będzie rosła , aby w 2036 wynieść ponad 15 mln. To dziwne, zważywszy iż dług gorzowskiego szpitala powinien wszystkich nauczyć, a szczególnie władze województwa, że nie warto bawić się zapałkami, czym są zapewne zobowiązania finansowe. One zaś w przypadku lotniska w Babimoście będą ogromne: w 2013 r. – 173 tys., w 2015 – 230 tys., ale już w 2020 – 29 mln., w 2030 -121 mln., a w roku 2040 - zobowiązania wyniosą  już znaną wszystkim z gorzowskiej lecznicy kwotę 242 mln.

Jeśli szukać podobieństw pomiędzy misją Falixa Baugmartnera do stratosfery, a próbami uczynienia z babimojskiego portu ośrodka, który będzie oddziaływał daleko poza Zieloną Górę, Świebodzin, Sulechów i Nową Sól, to mianownik wspólny jest tylko jeden - w obu przypadkach jest to skok trochę w nieznane, ale jeśli mowa o ryzyku niepowodzenia, to Baugmartner i jego sponsorzy ryzykowali znacznie mniej niż marszałek Polak.

Polak potrafi i zawsze jest mądry po szkodzie, ale przeraża irracjonalne milczenie "politycznych baranów”, gdy każdy kolejny rok przynosi kolejne informacje na temat Portu Lotniczego w Babimoście. 

Informacje niekorzystne dla finansów województwa ...

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...