Przejdź do głównej zawartości

Ta chwila nie będzie trwała wiecznie

Nowy prezydent chciałby po faustowsku krzyknąć: „Trwaj chwilo, jesteś wieczna”, ale ta chwila właśnie przemija. Wydaje się, że nie ma sensu czekać stu dni, a z pustego „dzbana pomysłów” nie naleje nawet i Salomon. Chwila właśnie przemija, a przed skupiającym na sobie nadzieje ponad 60 procent głosujących prezydentem Gorzowa,  jedno z dwóch zadań: pakt z „Mefistofelesem” z Zielonej Góry – na szkodę Gorzowa, ale opłacalny partykularnie, albo zbudowanie frontu gorzowskch polityków od lewa do prawa, by walczyć o interesy miasta...
         
       
 ...które od 1 stycznia nie jest już największym w regionie, a nawet pozbawione zostało „stołeczności” i raczej na pewno następcą wojewody Jerzego Ostroucha – odwołanego za działania na rzecz zrównoważonego rozwoju całego regionu - będzie osoba, która budynek przy ul. Jagiellończyka traktować będzie jedynie jako element kariery, a nie budowania porozumień.

Tymczasem, pierwsze tygodnie urzędowania prezydenta Jacka Wójcickiego potwierdzają tezę, że nie wszystko da się opakować w PR-owskie sztuczki, a już na pewno braku wiedzy o mieście, jego finansach oraz realizowanych i planowanych inwestycjach. On sam potwierdził jak na razie jedno: opowiadanie sloganów i lekkich głupot w kampani wyborczej nie jest karalne, ale opłacalność tej techniki była i jest spora, czego on jest żywym przykładem.

PREZYDENT JAK PARIS HILTON

Inna sprawa, że zachwyt nad nowym prezydentem już dawno przekroczył rogatki miasta. „Świeżo upieczony prezydent Gorzowa Jacek Wójcicki ma wyjątkowy styl <Sokratesa z Deszczna>: pucołowaty i uśmiechnięty, piekielnie bystry, ale w ogóle niesalonowy, po swojej inauguracji oświadczył, że musi rozmawiać z ludźmi, bo sam się na niczym nie zna” – napisała w „Gazecie Wyborczej” Joanna Kusiak, a wszystko jakby w czasie, gdy ojczyzna Sokratesa weszła w kolejny etap kryzysu.

Niestety, prezydent Wójcicki wraz z Ludźmi dla Miasta zachowuje się jak buddyjski mnich, który obracając pusty młynek modlitewny, wierzy w odmienienie rzeczywistości przy pomocy słów mantry: „fantastyczni ludzie”, „fantastyczne miasto”, „fantastyczne pomysły”, „będzie się działo” etc.

 Całość pokazuje, że porównywanie J. Wójcickiego do Sokratesa ma się do rzeczywistości tak, jak określanie eksprezydenta Tadeusza Jędrzejczaka – tylko dlatego iż miał profil na Facebooku – mianem Marka Zuckerberga. Nowy prezydent, to raczej Paris Hilton gorzowskiej polityki: nikt nie zna jego poglądów i wizji na miasto, podskórnie wszyscy czują iż będzie „gładko”, ale wszyscy też wiedzą, że oprócz dobrej zabawy i sporej dozy powierzchowności oraz medialnego szumu, nic dobrego z tego nie wyjdzie.

KRÓL JEST NAGI

Inaczej mówiąc – taki z Wójcickiego Sokrates, jak z Władysława Komarnickiego św. Franciszek z Asyżu. Można by dalej się okłamywać i dawać szansę oraz zwyczajowe „100 dni”, ale sytuacja – wypisz wymaluj – przypomina tą z literatury Hansa Christiana Andersena: „Król jest nagi”. A przecież, gdyby nie dzieci, które prawdę wykrzyczały na głos, to bajkowy tłum dalej okłamywałby się, że król wcale nie jest nagi, ale ubrany w piękne i wyjątkowe szaty – obywatelskości, spontaniczności i niezależności.

Lapidarnie rzecz ujął ekswiceminister i doradca Prezydenta RP, a dzisiaj wiceprzewodniczący Sejmiku Wojewódzkego Marek Surmacz. Oczekiwanie głębokich zmian. Tymczasem okazało się, że został wybrany <president impossible>. Po miesiącu urzędowania wiemy, że nic nie wiemy. Przed nami Nowy Rok, pierwszy rok nowej władzy i praktycznie programowa pustka: to nie ja, to nie ja, ale <ktoś> ma wziąć odpowiedzialność za efekty sprawowania władzy(...)” – napisał na swoim społecznościowym profilu, dodając: „Widzę zmianę w stylu dawnych, socjalistycznych reorganizacji - róbmy tak dużo, by wszystko zostało po staremu. Sory, dzisiaj już nawet nie trzeba robić, bo w Gorzowie wystarczy o tym gadać”.

BIERZ ODPOWIEDZIALNOŚĆ I NIE KOMBINUJ !

Po wyborach przychodzi czas weryfikacji, a umiejętność wkomponowania swoich pomysłów w budżet przygotowany przez poprzednka, jest testem numer jeden. „Ten budżet przygotowywała poprzednia pani skarbnik” – powiedział w Radiu Zachód, ale trudno ukryć wrażenie, że skoro postanowił Małgorzatę Zienkiewicz zwolnić przed uchwaleniem budżetu – a była jednym z najlepiej ocenianych skarbników w Polsce – to wziął za ten budżet pełną odpowiedzialność.

Kiedy politycy stają się aktorami, a aktorzy politykami – jak Alina Czyżewska, to łatwo w kampanii formułować szybkie i powierzchowne diagnozy, przepisywać recepty oraz opowiadać o lekarstwach, ale gdy trzeba się wziąć za leczenie „na poważnie”, to brakuje pomysłów – lekarze potykają się o własne sznurówki. Ta ostatnia powinna wiedzieć, że polityka ma wiele z teatru, a tam aktor mówi tekstem odgrywanej roli – bohatera którego gra, a nie takim, który wydaje mu się iż jest dobry: nie chodzi o „zbajerowanie publiczności”, ale odegranie swojej roli jak najlepiej.

Dyskusja nad przyszłorocznym budżetem – a właściwie jej brak – pokazała dwie rzeczy. Po pierwsze – Gorzów to nie jest taka sama gmina jak Deszczno, co artykułował przed wyborami prezydent Wójcicki. Po drugie – jak się idzie po władzę, to trzeba mieć plany i pomysły „na już”, „na jutro” i „na kiedyś”.

Tych zaś zabrakło, skoro prezydenckie autopoprawki do budżetu na 2015 rok warte są 3 miliony – a więc mniej niż 1 procent całego budżetu – a „obywatelski prezydent” przy cichym wsparciu „obywatelskich radnych”, zmniejsza środki na budżet obywatelski, bo ... „trzeba przemyśleć jak ten budżet powinien funkcjonować”.

       Wielu ma prawo czuć zawód, ale na własne życzene - jeszcze kilka tygodni temu chętnie składali deklaracje: „Idziemy Jacku z tobą!”, ale nie było odważnych, którzy wtedy zadaliby pytanie: „No dobra Jacku, ale z czym właściwie idziemy ?”.

POGADAJMY O CZYMŚ CO NIE ISTNIEJE

Wiele z tego nie zostało. To co się u nas wydarzyło, to przykład rozruszania ludzi” – powiedział w Radiu Zachód w rozmowie z red. Danielem Rutkowskim, a dyskusja o jego programie wydaje się mieć taki sam sens, jak ta o anatomii mitycznego Yeti, którego na oczy nikt nie widział, ale każdy chciałby o tym stworzeniu porozmawiać.

         Pozostała więc ulica Chrobrego, dzięki której „obciach” urasta w mieście nad Wartą do rangi „wydarzenia”, a obserwujący to wydarzenie komentatorzy: dziennikarze, publicyści i blogerzy, niemal się tym „masturbują”. Zapominając przy tym, że ulicy Chrobrego nie zamknął eksprezydent Jędrzejczak, ale wolny rynek, a pozytywnie aktywna A. Czyżewska, nigdy nie przyciągnie na tą ulicę więcej ludzi niż Anna Wyszkoni do galerii NovaPark.

I oby sie nie okazało, że cała ta „miejska partyzantka”, to jedynie środek do ukrycia braku pomysłów i koncepcji na miasto. Prezydent chętnie mówi o „kapitale społecznym” i jeszcze chętnej ucieka od słowa „władza”,  ale wszystko wydaje się być tanim gorzowskim „erzac”-em, który na zgubę nowej władzy, nie zastąpi prawdziwej polityki.

Wszystko brzmi ładnie. „Musimy przeprowadzić rewitalizację społeczną, by ludzie mieli prawo tworzyć to miasto” – mówi w wywiadze Wójcicki. Niejako ripostuje mu na Facebooku wiceprzewodniczący M. Surmacz: „Używając słownych ściemniaczy nie można zmienić rzeczywistości ani formalnej, ani materialnej. W wywiadach, a od wczoraj w decyzjach już teraz pokazuje, że przyjęcie odpowiedzialności za sprawowanie tej funkcji nie uda zastąpić się choćby najpiękniejszymi hasłami i zabawowymi inicjatywami. Kompetencja i wiarygodność to już nie gotowość, a wywiązanie sie z niedawno składanych obietnic”.


Tak dalej nie ujedzie – nawet mając kompetentnych zastępców. Powinien pamiętać słowa Cypriana Kamila Norwida: „Polacy to wielki naród, ale gówno nie społeczeństwo”. Tym bardziej, że głosujący na niego – parafrazując wypowiedź radnego PO Jerzego Synowca – to wciąż pierwsze i drugie „pokolenie na sedesie”. Pojęcie wspólnoty jest mu obce...

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...