Nowy prezydent chciałby po faustowsku krzyknąć:
„Trwaj chwilo, jesteś wieczna”, ale
ta chwila właśnie przemija. Wydaje się, że nie ma sensu czekać stu dni, a z
pustego „dzbana pomysłów” nie naleje
nawet i Salomon. Chwila właśnie przemija, a przed skupiającym na sobie nadzieje
ponad 60 procent głosujących prezydentem Gorzowa, jedno z dwóch zadań: pakt z „Mefistofelesem” z Zielonej Góry – na szkodę
Gorzowa, ale opłacalny partykularnie, albo zbudowanie frontu gorzowskch polityków od lewa
do prawa, by walczyć o interesy miasta...
Tymczasem,
pierwsze tygodnie urzędowania prezydenta Jacka
Wójcickiego potwierdzają tezę, że nie wszystko da się opakować w PR-owskie sztuczki, a już na pewno braku wiedzy o
mieście, jego finansach oraz realizowanych i planowanych inwestycjach. On
sam potwierdził jak na razie jedno: opowiadanie sloganów i lekkich głupot w
kampani wyborczej nie jest karalne, ale opłacalność
tej techniki była i jest spora, czego on jest żywym przykładem.
PREZYDENT JAK PARIS HILTON
Inna sprawa, że zachwyt nad nowym prezydentem już dawno
przekroczył rogatki miasta. „Świeżo
upieczony prezydent Gorzowa Jacek Wójcicki ma wyjątkowy styl <Sokratesa z
Deszczna>: pucołowaty i uśmiechnięty, piekielnie bystry, ale w ogóle
niesalonowy, po swojej inauguracji oświadczył, że musi rozmawiać z ludźmi, bo
sam się na niczym nie zna” – napisała w „Gazecie Wyborczej” Joanna Kusiak, a wszystko jakby w
czasie, gdy ojczyzna Sokratesa
weszła w kolejny etap kryzysu.
Niestety, prezydent Wójcicki wraz z Ludźmi dla Miasta
zachowuje się jak buddyjski mnich, który obracając pusty młynek modlitewny,
wierzy w odmienienie rzeczywistości przy pomocy słów mantry: „fantastyczni ludzie”, „fantastyczne miasto”, „fantastyczne pomysły”, „będzie się działo” etc.
Całość pokazuje, że
porównywanie J. Wójcickiego do Sokratesa ma się do rzeczywistości tak, jak określanie
eksprezydenta Tadeusza Jędrzejczaka –
tylko dlatego iż miał profil na Facebooku – mianem Marka Zuckerberga. Nowy prezydent, to raczej Paris Hilton gorzowskiej polityki: nikt nie zna jego poglądów i
wizji na miasto, podskórnie wszyscy czują iż będzie „gładko”, ale wszyscy też wiedzą, że oprócz dobrej zabawy i sporej
dozy powierzchowności oraz medialnego szumu, nic dobrego z tego nie wyjdzie.
KRÓL JEST NAGI
Inaczej mówiąc – taki z Wójcickiego Sokrates, jak z Władysława Komarnickiego św. Franciszek z Asyżu. Można by dalej się okłamywać i dawać szansę oraz
zwyczajowe „100 dni”, ale sytuacja –
wypisz wymaluj – przypomina tą z literatury Hansa Christiana Andersena: „Król
jest nagi”. A przecież, gdyby nie dzieci, które prawdę wykrzyczały na głos,
to bajkowy tłum dalej okłamywałby się, że król wcale nie jest nagi, ale ubrany
w piękne i wyjątkowe szaty – obywatelskości, spontaniczności i niezależności.
Lapidarnie rzecz ujął ekswiceminister i doradca Prezydenta RP,
a dzisiaj wiceprzewodniczący Sejmiku Wojewódzkego Marek Surmacz. „Oczekiwanie
głębokich zmian. Tymczasem okazało się, że został wybrany <president
impossible>. Po miesiącu urzędowania wiemy, że nic nie wiemy. Przed nami Nowy Rok, pierwszy rok nowej władzy i
praktycznie programowa pustka: to nie ja, to nie ja, ale <ktoś> ma wziąć
odpowiedzialność za efekty sprawowania władzy(...)” – napisał na swoim społecznościowym profilu, dodając: „Widzę zmianę w stylu dawnych,
socjalistycznych reorganizacji - róbmy tak dużo, by wszystko zostało po
staremu. Sory, dzisiaj już nawet nie trzeba robić, bo w Gorzowie wystarczy o tym
gadać”.
BIERZ ODPOWIEDZIALNOŚĆ I NIE KOMBINUJ !
Po wyborach przychodzi czas weryfikacji, a umiejętność
wkomponowania swoich pomysłów w budżet przygotowany przez poprzednka, jest
testem numer jeden. „Ten budżet przygotowywała
poprzednia pani skarbnik” – powiedział w Radiu Zachód, ale trudno ukryć
wrażenie, że skoro postanowił Małgorzatę
Zienkiewicz zwolnić przed uchwaleniem budżetu – a była jednym z najlepiej
ocenianych skarbników w Polsce – to wziął za ten budżet pełną odpowiedzialność.
Kiedy
politycy stają się aktorami, a aktorzy politykami – jak Alina Czyżewska, to łatwo w kampanii formułować szybkie i powierzchowne diagnozy, przepisywać recepty
oraz opowiadać o lekarstwach, ale gdy trzeba się wziąć za leczenie „na poważnie”, to brakuje pomysłów – lekarze
potykają się o własne sznurówki. Ta ostatnia powinna wiedzieć, że polityka ma wiele
z teatru, a tam aktor mówi tekstem odgrywanej roli – bohatera którego gra, a
nie takim, który wydaje mu się iż jest dobry: nie chodzi o „zbajerowanie publiczności”, ale
odegranie swojej roli jak najlepiej.
Dyskusja nad
przyszłorocznym budżetem – a właściwie jej brak – pokazała dwie rzeczy. Po
pierwsze – Gorzów to nie jest taka sama gmina jak Deszczno, co artykułował
przed wyborami prezydent Wójcicki. Po drugie – jak się idzie po władzę, to
trzeba mieć plany i pomysły „na już”, „na jutro” i „na kiedyś”.
Tych zaś zabrakło, skoro prezydenckie autopoprawki do budżetu
na 2015 rok warte są 3 miliony – a więc mniej niż 1 procent całego budżetu – a „obywatelski prezydent” przy cichym
wsparciu „obywatelskich radnych”, zmniejsza
środki na budżet obywatelski, bo ... „trzeba
przemyśleć jak ten budżet powinien funkcjonować”.
Wielu
ma prawo czuć zawód, ale na własne życzene - jeszcze
kilka tygodni temu chętnie składali deklaracje: „Idziemy Jacku z tobą!”, ale nie było odważnych, którzy wtedy
zadaliby pytanie: „No dobra Jacku, ale z
czym właściwie idziemy ?”.
POGADAJMY O CZYMŚ CO NIE ISTNIEJE
Wiele z tego nie zostało. „To co się u nas wydarzyło, to przykład
rozruszania ludzi” – powiedział w Radiu Zachód w rozmowie z red. Danielem Rutkowskim, a dyskusja o jego
programie wydaje się mieć taki sam sens, jak ta o
anatomii mitycznego Yeti, którego na
oczy nikt nie widział, ale każdy chciałby o tym stworzeniu porozmawiać.
Pozostała
więc ulica Chrobrego, dzięki której „obciach”
urasta w mieście nad Wartą do rangi „wydarzenia”,
a obserwujący to wydarzenie komentatorzy: dziennikarze, publicyści i blogerzy,
niemal się tym „masturbują”. Zapominając
przy tym, że ulicy Chrobrego nie zamknął eksprezydent Jędrzejczak, ale wolny
rynek, a pozytywnie aktywna A. Czyżewska, nigdy nie przyciągnie na tą ulicę
więcej ludzi niż Anna Wyszkoni do
galerii NovaPark.
I oby sie
nie okazało, że cała ta „miejska
partyzantka”, to jedynie środek do ukrycia braku pomysłów i koncepcji na
miasto. Prezydent chętnie mówi o „kapitale
społecznym” i jeszcze chętnej ucieka od słowa „władza”, ale wszystko wydaje się być tanim gorzowskim „erzac”-em,
który na zgubę nowej władzy, nie zastąpi prawdziwej polityki.
Wszystko brzmi ładnie. „Musimy
przeprowadzić rewitalizację społeczną, by ludzie mieli prawo tworzyć to miasto”
– mówi w wywiadze Wójcicki. Niejako ripostuje mu na Facebooku wiceprzewodniczący
M. Surmacz: „Używając słownych
ściemniaczy nie można zmienić rzeczywistości ani formalnej, ani materialnej. W
wywiadach, a od wczoraj w decyzjach już teraz pokazuje, że przyjęcie
odpowiedzialności za sprawowanie tej funkcji nie uda zastąpić się choćby
najpiękniejszymi hasłami i zabawowymi inicjatywami. Kompetencja i wiarygodność
to już nie gotowość, a wywiązanie sie z niedawno składanych obietnic”.
Tak dalej nie ujedzie – nawet mając kompetentnych zastępców. Powinien
pamiętać słowa Cypriana Kamila Norwida:
„Polacy to wielki naród, ale gówno nie
społeczeństwo”. Tym bardziej, że głosujący na niego – parafrazując wypowiedź
radnego PO Jerzego Synowca – to wciąż
pierwsze i drugie „pokolenie na sedesie”.
Pojęcie wspólnoty jest mu obce...