Każda personalna ewentualność na którą
mają wpływ politycy z południowej części regionu, to potencjalny pretekst do
spektakularnego deprecjonowania polityków z północy. Tym razem „beneficjentem” będzie Polskie
Stronnictwo Ludowe, a więc partia przypominająca kobietę lekkich obyczajów,
której stosunek do działaczy jest mocno fizjologiczny: połknąć czy wypluć, pchać
do przodu czy robić to na kolanach...
... „połknięci” sporo otrzymują
nawet wtedy, gdy im się nie wiedzie, a „wypluci”
kończą na politycznym marginesie. „Pchanie”
do przodu - nie jest ludowcom w głowie, ale już „robienie tego na kolanach” – jeśli idą za tym polityczne frukty,
nikogo w tej partii nie zrażają.
Wygranymi i tak są zielonogórscy politycy Platformy Obywatelskiej, którzy
w procesie „orania” Gorzowa od zawsze
stosują tą samą metodę: promuje się i nominuje nie tych z „politycznej ligi”, lecz popaprańców oraz ludzi spoza jądra
gorzowskiej polityki.
Tak właśnie było przy układaniu list wyborczych do Sejmiku Wojewódzkiego,
ale nie ustrzegł się tego również koalicjny PSL.
Tym samym zapadły konkretne
decyzje: nieaktualne są już wicewojewodowskie nominacje ekswicemarszałka Macieja
Szykuły oraz eksstarosty Józefa Ktuczkowskiego, bo na „boisko” wprowadzono właśnie politycznego „czarnego kucyka” w osobie wieloletniego
wicestarostę słubickiego Leopolda Owsiaka.
Dotychczasowi faworyci nie odpowiadają strategii partyjnej, ale zapewne
nie zostaną bez pracy – obaj szykowani są na szefów ważnych instytucji. „Józej i Maciek trochę się zagalopowali, źle
się kojarzą i mogą być przeszkodą w jesiennych wyborach, a Leopold to
sprawdzony wiarus” – mówi bardzo ważny działacz PSL z południowej części
regionu.
Tym samym potwierdza, że po powołaniu wojewody lubuskiego – bez względu
na to kto nim będzie – na pewno ze stanowiskiem pożegna się Jan Świrepo,
a zastąpi go L. Owsiak. „Jest trochę
zadyma, bo Jasiu ma żal, ze musiał zrezygnować z mandatu radnego, ale nie o
szacunek tu chodzi, lecz sukces partii. Zdecydował głos Józka Zycha, ale
przecież Jasiu nie będzie miał krzywdy” – mówi działacz PSL.
Powyższe potwierdza tylko tezę, że działacze lubuskiego PSL są partią
polityczną tylko powierzchownie, bo w rzeczywistości to sprawnie funkcjonująca
agencja załatwiania pracy. Kiedy więc w fotelu przy ul. Jagiellończyka
zasiądzie ktoś mniej odporny na naciski niż J. Świrepo, można się spodziewać iż
w imię politycznych rozgrywek z Platformą Obywatelską, w ślad za nim do
agencji, inspekcji oraz wydziałów LUW powędrują tabuny dzialaczy.
Wzbogacą się na tym struktury partii, bo lubuscy działacze PSL za posady
zdobyte w administracji w wyniku nieoficjalnych „rekomendacji” – oczywiście wszystko w ramach konkursów – placą od
50 do 200 złotych, co potwierdzają przelewy z adnotacją „dobrowolna wpłata na partię”.
„Nie płacisz, nie ma cię, gdy jest
coś do wzięcia” – mówi zielonogórski rozmówca NW i na dowód tego pokazuje
stosowną uchwałę władz partii.
Mówiąc wprost - tajemnica funkcjonowania Polskiego Stronnictwa Ludowego w województwie lubuskim, a w Gorzowie szczegónie, zawiera się w kilku stwierdzeniach: brać posadę i potem zadbać o innych działaczy, nie mieć ambicji i działać w duchu maksymy: „Tisze jediesz, dalsze budiesz” oraz unikać konfliktów.
To jednocześnie odpowiedź na pytanie: dlaczego ludowe walki „buldogów pod dywanem” nie wychodzą na
zewnątrz. Nie wychodzą, bo nawet jeśli ktoś przegrał lub na chwilę wypadł z
kadrowej karuzeli, to jeśli będzie siedział cicho, partia i tak o nim nie
zapomni.
Z trudem od lubuskiego działacza PSL – oczywiście z wyjątkiem zasłużonego
dla Zielonej Góry i szanowanego w całym regionie Józefa Zycha – usłyszeć
o jekiejkolwiek wizji, prorozwojowym dla województwa lubuskiego projekcie czy
chociażby o jakiejś idei. To partia, która działa zgodnie z plemienną zasadą: „nasz” lub „nie nasz” nie zajmuje się uszczęśliwianiem wszystkich, ale jedynie
sobie bliskich działaczy partyjnych. Inaczej mówiąc - my pomożemy w wyborach
wicemarszałkowi, staroście, burmistrzowi lub dyrektorowi agencji, to on pomoże
nam: zatrudni w ZUS-ie kuzynkę starosty
gorzowskiego, a starosta zatrudni kuzynkę dyrektora ZUS.
Większość posad w administracji i agencjach obsadzana jest w drodze
oficjalnych konkursów, ale gorzowski Zakład Ubezpieczeń Społecznych, Starostwo
Powiatu Gorzowskiego czy Agencja Restrukturysacji i Modernizacji Rolnictwa są
najlepszym przykładem tego, że aby znaleźć tam miejsce pracy dla dziesiątek
działaczy PSL-u, konkursy nie są żadnym problemem.
Niemal pewna nominacja dla L.
Owsiaka – a nawet prawdopodobna nominacja dla Katarzyny Osos - to smutna
wiadomość, bo w żadnym innym regionie nie zarekomendowano by na stanowisko
najważniejszego urzędnika państwowego osoby, która niczym nigdy nie zarządzała,
a na jej zastępcę kogoś, kto jest przysłowiowym „królikiem z kapelusza”.
Ale do „orania” Gorzowa chłopi są najlepsi...