To
nie był zwykły cios w zamian, ale rozłożenie na łopatki i totalny nokaut. Były
przewodniczący Rady Miasta jest raczej przez wszystkich lubiany - nie ze
względu na polityczne umiejętności, błyskotliwość, wiedzę o państwie oraz wpływy, ale właśnie za
brak tych wszystkich przymiotów. W swoich insynuacjach posunął się o jeden krok
za daleko i dwa nazwiska za dużo....
...inna sprawa,
że wizerunki Jerzego Synowca i Jerzego Wierchowicza powinien sobie –
niczym nastolatka plakat Justina Biebera
– powiesić nad łóżkiem, szukając w ten sposób politycznych
inspiracji, a nie „mazać po nich” swoimi publicznymi wypowiedziami, niczym lump na drzwiach dworcowej
toalety: „Pieprzę Tuska, Kaczyńskiego i Millera!”.
Stało się
jednak inaczej, a w zanikające szczeliny rozsądku J. Sobolewskiego wcisnęły się
słowa, które paść nie powinny, by zanurzyć go w substancji cynizmu i
kłamstwa, które dla dwoje pozostałych z grupy „S-3” są środowiskiem naturalnym.
„Każdy
człowiek prowadzi jakieś kalkulacje. Mam nadzieję, że pan Wierchowicz i
Synowiec klubu nie stworzy, bo myslę czasy manipulacji radnymi ię skończyły(...).
Chcemy pracować na rzecz Gorzowa, a nie żeby poprzez
manipulacje stwarzać sobie warunki do uczestniczenia lub kandydowania do
parlamentu” - wypalił w Radiu Gorzów
Inaczej
rzecz ujmując - zamiast rzeźbić w materii politycznej, zaczął rzeźbić w swoich
wyobrażeniach o polityce, a ponieważ nie jest myślicielem nawet przeciętnym –
choć konstatacja: „Vox populi, vox Dei” wyszła mu w rozgłośni koncertowo -powinien mieć pretensje przede
wszystkim do neuronów oraz kreowanych przez nie wyobraźeń.
One potrafią być mylne, bo nie wszystko co ma nogi i nie ucieka na
drzewo - trzeba łapać „w wiadomym celu”. Tak nie każdy były lub obecny działacz zbliżony do gorzowskiej Platformy
Obywatelskiej , to gamoń, ćwierćinteligen i nieudacznik, szukający etatu, rady
nadzorczej lub możliwości lansowania się w mediach.
Gorzowską
Platformę Obywatelską tworzy podobno kilkudziesięciu członków, ale ów mocno
osławione trupem, a więc „martwymi
duszami” partyjne koło, prezentuje się tak, jakby należały do niego
zaledwie trzy osoby: Nikoś Dyzma, Stanisława Michałowa z "Rancza" oraz Stanisław Anioł z "Alternatywy 4"
Pierwszy
wyznaje zasadę z bankietu na który nie został zaproszony: „Trzeba się nawpier...ać, zanim nas stąd wypier...ą”. Druga to klasyczny przykład kobiety przekonanej o swojej wielkości i
misji: „Bo kobiety lotniejszy umysł mają”. Ten ostatni od zawsze stosuje zasadę starą, lecz sprawdzoną: „Trzeba się pod kogoś podwiesić”, a co za tym
dalej idzie - plecie co mu ślina na język przyniesie.
Nie dziwi więc, że na odpowiedź nie musiał czekać długo.
Uznany adwokat, filantrop - prawdziwszy niż ten od „Bali Stali Gorzów”
- społecznik i radny w jednej osobie J. Synowiec, powiedział wprost: „Jestem zwolennikiem teorii, że w przyrodzie musi być pewien stan równowagi w związku z tym, że ktoś
zachowuje się tak nieelegancko, tak bezczelnie i tak głupio, jak ten
wypowiadający te słowa, to musi w przyszłości spotkać go coś podwójnie
niedobrego. I pewnie tak się w przyszłości stanie”.
Mówiąc krótko: prawda zabiła kłamstwo, niezależność zadała cios
partyjniactwu, a inteligencja znokautowała kołtuństwo.