Nie pierwszy już raz senator Dowhan – jako polityk, przedzsiębiorca oraz
osoba aktywna w życiu publicznym - pokazał, że słowa powinny być jedynie cieniem
czynów, a skuteczność jest ważniejsza niż tysiące medialnych deklaracji. Sprawdzało
się w speedwayu – sprawdziło się w polityce. W senackim sporze o ustawę regulującą
„z in vitro” po
dwóch stronach barykady stanęło dwoje lubuskich senatorów...
Ta ostatnia stała się „ikoną sprzeciwu” i „pupilką” środowisk
konserwatywnych, dumnie prężąc muskuły i budując narrację ze swoją sobą w roli Joanny
D’Arc, ale senacka matematyka okazała się dla niej orzechem nie do
zgryzienia – a nawet takim, na którym może sobie połamać polityczne zęby.
Inaczej niż senator Dowhan, który – jak na biznesowego stratega
przystało – policzył głosy, porozmawiał z innymi senatorami i zgłosił prosty, mało
medialny, lecz racjonalny wniosek, by ustawę przyjąć bez jakichkolwiek
poprawek.
Strategia okazała się skuteczna,
a pojedynek dwoje senatorów: głośnej Hatki i schowanego Dowhana, wygrał polityk
z Zielonej Góry.
Za wnioskiem Dowhana było 46 senatorów, przeciw 43, a wstrzymało się 4,
co oznacza nie mniej i nie więcej tyle, że dzięki jego wnioskowi, uchwalone
zostało nowe i bezprecedensowe prawo.
„Zrobiłem co do mnie należało. Przecież in vitro to nie jest obowiązek
lub nakaz, a tym bardziej łamanie komukolwiek sumienia, ale prawo i możliwość. Nie
chcę przeceniać swojej roli, bo najwazniejsze, że ta ustawa wielu osobom pomoże”
– mówi w rozmowie z NW senator Dowhan.
Przeciw wnioskowi była nie tylko H. Hatka, ale także zielonogórski senator
Stanisław Iwan, czym zapewne pogrzebał do końca swoje szanse na
kandydowanie w najbliższych wyborach
Wnioski ?
Urąganie na liberalizm, sceptycyzm wobec wolnej woli wyborców, sprzeciw
względem ich prawu do decydowania o tym co jest dla nich dobre, a co złe, czy
wreszcie propagandowe kreowanie się na ostatnich obrońców chrześcijaństwa – tak
się prezentowała w ostatnich tygodniach senator Hatka.
Było więc jak w anegdocie o
młodopolskim malarzu, który szkicował obraz Jezusa Chrystusa, ale czynił to tak nieskutecznie i bez talentu –
bo malował na kolanach i ciągle się modląc - że zwrócił się do niego sam Pan: „Ty wstań człowieku i po prostu mnie dobrze
maluj, a nie klęczysz i klęczysz, gadając o miłości do mnie”.
Nie inaczej senator z
Lipek Wielkich - już dawno okrzykniętych „Kalifatem” - która w spory ideowe w
sprawie in vitro zaangażowała się tak bardzo, że umknęła jej rzecz w polityce najważniejsza:
skuteczność osiagania celów i przekonywania do swoich poglądów
innych.
Dowhan kończy kadencję z mocnym akcentem i szansą na miejsce w
historycznym opisie walki o prawo do in vitro – jako zwycięzca, a o przegranych
historia nie pamięta...