Przejdź do głównej zawartości

Senator Iwan: Ja się na to nie godzę !

Gdy u wrót stoi obce wojsko z przekonaniem o zwycięstwie, to nie jest to czas na wymianę najzdolniejszych oficerów, by przy okazji przegranej wojny wypromować tych ze „szkółki politycznej”, albo z czasów „wojny trzydziestoletniej” z terminem życia 4 do 6 lat. Tymczasem lubuską Platformę Obywatelską opuszczają „perełki”, marginalizowani są oficerowie sprawdzeni w walce i wiedzący co to „zapach prochu”. Szansę mają otrzymać nowicjusze...




...którzy na wojnie jeszcze nie byli lub będą historycznym obciążeniem.

Wojna będzie zapewne przegrana. Tym bardziej dziwi fakt dopuszczenia do odejścia osób rangi dwóch lubuskich wojewodów, a w ostatnim czasie senatorów i merytorycznych specjalistów – w jednym przypadku w segmencie energetyki, a w drugim zarządzania służbą zdrowia – Heleny Hatki oraz Stanisława Iwana.

Ten ostatni oficjalnie dzisiaj zrezygnował z członkostwa w Platformie Obywatelskiej.

Jak wstepowałem do Platformy Obywatelskiej,  to była to partia chadecko-demokratyczna o liberalnych poglądach na gospodarkę, deklarująca wspieranie rodziny. Ze względu na ten mocny skręt w lewo stwierdziłem, że to nie jest mój świat i muszę z niego odejść” – uzasadnił swoją decyzję

Trudno go nie zrozumieć.

Ostatnie tygodnie to festiwal promocji wszystkiego, co najgorsze: akceptacja „konwencji przemocowej”, akceptacja związków partnerskich, zgoda na definicję płci jako kwestii społeczno-kulturowej, umożliwienie surogactwa, rozpoczęcie dyskusji o ustalaniu płci, czy wreszcie ostatni wyrok Sądu Najwyższego potwierdzajacy możliwość dziedziczenia przez homoseksualistę majątku po zmarłym partnerze na równych warunkach, jak to ma miejsce w stosunku do małżonków.

Ja się na takie rzeczy nie godzę” – mocno konstatuje senator Iwan.

Zamiast zadowalać swoich wyborców – a więc polityczne centrum – Platforma Obywatelska zaczęła kokietować i podniecać środowiska liberalne: homoseksualistów, a nawet tranwestytów. Należy tylko oczekiwać, aż posiedzenia jej klubu odbywać się będą w przyciemnionych pomieszczeniach z czerwonym oświetleniem i obowiązkowo obcisłym stroju, a partyjne legitymacje zostaną zastąpione wielofunkcyjnymi urządzeniami w których wielkość wibratora, będzie określała stopień partyjnych zasług.

Partia jest w rozkładzie.

Platforma Obywatelska w województwie lubuskim, to dzisiaj partia „tłustych kotów” – ludzi leniwych, którzy już dawno oderwali się od życia swoich wyborców.

 Po kilku latach sprawowania władzy w kraju i  regionie, a także „sypania piasku w silnik” w Gorzowie, ma problem z wiarygodnością. Można odnieść wrażenie, ze oprócz Bożenny Bukiewicz – to akurat naturalne ze względu na pełnioną funkcję - Witolda Pahla, Waldemara Sługockiego, Roberta Dowhana oraz Stanisława Iwana, tam się nikomu nic nie chce.

Partia straciła powab i nie jest już pachnącą „laską” z wydepilowanymi nogami – z którą warto „zgrzeszyć”, a nawet wziąć rozwód z kimś innym, lecz „dziunią” z włosami pod pachami, miodem w uszach oraz szczeliną na jedynkach, przy której pokazanie się w towarzystwie to spory obciach i wstyd.

Inaczej mówiąc – kierownictwo lubuskiej PO podąża drogą konduktu żałobnego, który zmierza wprost na cmentarz, gdzie chciano pochować: Marcina Jabłońskiego, Henryka Macieja Woźniaka i wielu innych, ale oni w trumnach się nawet nie położyli.

Pewne jest to, że „gwoździem do trumny” lubuskiej PO może być eliminacja z szans na parlamentarny mandat polityków z Gorzowa.

Naturalizowana na taką „dzierlatka” z tytułem wojewody lubuskiego lub starzec ze Stadionu im. Edwarda Jancarza, to tak, jakby „Jabola” przelać do butelki po „Don Perignon”.

Piszący te słowa nie czuje się członkiem Kościoła – bo wiara nie wymaga konfesji - ale to co robi układ rządzący w ostatnich tygodniach, to rewolucja i wypowiedzenie wojny inteligencji, kulturze w której żyjemy oraz przyzwoitosci. W dwa miesiące zrobili więcej złego niż Jose Rodriguez Zapatero w Hiszpani w ciągu 7 lat.

To nie przymus, ale możliwość wyboru” – mówi premier Ewa Kopacz. To krok do legalizacji narkotyków, co zostanie uzasadnione podobnie: jak ktoś chce, to niech bierze. Jak z alkoholem...

Senator Iwan pokazał charakter...



Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...